reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Jak Was potraktował personel szpitala?

Doskonale Cię rozumiem.
W tym roku dwa razy straciłam swoje malenstwa. Gdy stało się to po raz 1 miałam ciąze obumarla w 18 tyg. Poniewaz pomimo prob dziecko nie chcialo sie samo urodzic musialam przejsc zabeg ewakuacji ciazy ni wylyzeczkowania macicy. Gdy mnie usypiano to pani anestezjolog powiedziala mi tylko ze mialam tydzien czasu na to zeby beczec a nie teraz sceny urzadzam.
Za drugim reazem bylo duzo gorzej trafilam do szpitala z lekkim plamieniem ale nikt sie mna nie zainteresowal nie zrobiono mi zadnych wynikow nie dano zadnego zastrzyku czy kroplowki na podtrzymanie tylko nospe i luteine i nawet lekarz do mnie nie przychodzil dopiero po interwencji meza zrobiono mi usg i stwierdzono ze dziecko jest zywe, bo jak sie wczesniej o to pytalam to mowili mi tylko zebym nie panikowala. W nastepny dzien wypisano mnie do domu. Niestety w nastepny dzien znow trafilam do szpitala tym razem bez krwawienia lecz z ogromnymi bolami ghdy spytalam lekarza co sie dzieje prychnol tylko i powiedzial JAK TO CO SIE DZIEJE RONI PANI I TYLE . oczywiscie rozplakalam sie okropnie za co zostalam wysmiana i okrzyczna przez polozna. Zamkneli mnie pozniej w izolatce dali jakies zastrzyki i wyszli. Lezalam tam calkiem sama roniac bo nawet meza nie wpuscili twierdzac ze jest zbyt pozna pora. kiedy juz wszystko polecialo przyszla polozna ale nawet poscieli mi nie zmienila zawolala lekarza krory stwierdzil ze ma jeszcze czas wiec tak lerzalam w tej krwi i czekalam. W koncu wzieli mnie na wylyzeczkowanie. Jednakze gdy ja cierpialam oni mieli bardzo dobre humory ja plakalam a oni smiali sie i plotkowali a mnie szlak trafial. Nie mam pojecia jak tacy ludzie moga byc rodzicami, dziadkami czy mezami. Skoro nawet w takich sytuacjach nie maja cienia wspolczucia dla drugiego czlowieka.
 
reklama
Marika niestety, są tacy ludzie że nie mają ludzkich odczuć i nigdy nie powinni pracować w takich zawodach w których bez współczucia i zrozumienia ani rusz. Zapraszam jak już napisałam gdzie indziej.. Ciebie na główny wątek :"ciąza po poronieniu".
Buziaczki dla Ciebie
 
Tak czytam sobie Wasze opisy. Ja też nie mam dobrych przeżyć u mnie ciąża obumarła w 6 tygodniu a tylko po mojej interwencji że coś jest nie tak lekarz przyjrzał się temu wnikliwie i tak w 10 tygodniu musieli wywołać poronienie farmakologicznie bo groziło zakażeniem całego organizmu. Przez cały dzień miałam skurcze i krwawienie a oni czekali aż się nasilą badało mnie w międzyczasie kilku lekarzy aby utwierdzić się w diagnozie- wtedy zresztą było mi to obojętne. Kazali mi przed zabiegiem iść do łazienki i nigdy w życiu nie zapomnę tego co zobaczyłam w ubikacji - bo tam nastąpiło właściwe poronienie. Nikomu tego nie życzę. W szpitalach panuje znieczulica i nie ma współczucia dla pacjentek. Dla nich to kolejna do łyżeczkowania nic więcej. Na szczęście przeprowadziłam się - mieszkam 180 km od tamtego miejsca- ale tego co przeżyłam nie zapomnę nigdy. Obecnie jestem mamą 4 - miesięcznej Julki. Pozdrawiam wszystkie osoby z tego forum. Rozumiem co przeżywacie.
 
Swoje dzieciątko straciłam w 9 tc.W 7 tc miałam robione usg na którym nie był widać jeszcze serduszka, dlatego na następne lekarz kazał przyjechać za tydzień. Jak przyjechałm do szpitala okoazało się, że Dziecka już nie ma, zostało puste jajo. Wiedziałam, że jest źle, nie miałam złudzeń, dla potwierdzenia diagnozy wykonałam kolejne badanie hcg. Wynik oderałam razem z mężem było dla nas jasne, że ciąża rozwija się niperawidłowo. Zadzwoniłam do lekarza, kazał przyjechać do szpitala. Miałam wywoływane poronienie, dostałam dopochwowo 2 tabletki, po 2 godz. przyszły skurcze, pojawiło się krwawienie i trafiłam na salę operacyjną. Personel pomocny, okazał pełne zaintersowanie, wspólczucie. Pielęgniarki bardzo miłe. Na pokoju leżałam z dziewczyną która miała cesarkę ale niestety straciła swoje dziecko. To Ona swoją postawą dała mi największe wsparcie. Widziałam wielką tragedię, Ona swoje dziecko czuła, ciążę miała ksiązkową...Oczywiście z sali operacyjnej pamiętam okropny stół, pasy...Po zabiegu podano mi leki przeciwbólowe, pielęgniarki zaglądały pytały jak się czuje, chodził też psycholog, ale ja nie chciałam rozmawiać, i dr przyszedł po zabiegu popołuniu i wieczorem. Na drugi dzień również przyszedł z pytaniem jak się czuję, czy jescze coś boli. Po obchodzie zostałam wypisana. Mogłam wyjść w dzień zabiegu późnym wieczorem, ale musiałabym na drugi dzień przyjechać po zastrzyk (ma gr krwi rh -)dlatego pielęgniarki zaproponowały żebym została. Oczywiście rodzina mogła być przy mnie Byłam w szpialu św. Rodziny.
 
Ja też rodziłam w Klinice św.Rodziny. 41 tydzień, ciąża przebiegała prawidłowo, dzień przed terminem porodu synek udusił się pępowiną. Szok, rozpacz,niedowierzanie. Tych uczuć nie da się opisać słowami. Personel w szpitalu wspaniały. Na każdym kroku pomocny i współczujący. Czuliśmy z mężem, że nie jesteśmy dla Nich tylko kolejnym "przypadkiem". Bardzo pomogli nam w tym, żeby jakoś przeżyć poród (naturalny). Mogliśmy w spokoju pożegnać się z naszym Syneczkiem. Należy Im się za to wielkie dziękuję.
 
Witam

Jezeli chodzi o mnie to coz najpierw szpital mnie sie "pozbyl" Jak wiedzialam ze cos ze mna jest zle i gdy przyszlam na izbe przyjec to nawet lekarz do mnie nie zszedł (dodam iz wtedy mial dyzur ordynator - ja o tym nie wiedzialam) No cóz na nastepny dzien poszlam do prywatnego lekarza gdzie swierdzil obumarcie ciazy. Gdy ze skierowaniem wyladowalam w szpiatlu a przebywałam w nim tydzien... traktowana bylam bardzo dobrze....Choc nie moglam lezec sama, to nie mialam za zle personelowi tego_Orydnator zajał sie mna dobrze, nawet sam powiedzial ze zabieg mi wykona..... Chwaliłam go az do momentu kiedy sie dowiedzialam ze to jemu nie chciało sie do mnie zejsc - a to bylo juz jak odbieralam wypis ze szpitala. Poza tym połozne byly wobec mnie miłe wszystkie,ale zapamietam najbardziej mloda dziewczyne ktora miala staz na porodowce , była młodsza ode mnie (wiek okolo 20) ktora siedziała ze mna i towarzyszyla mi jak tylko mogla...
 
Ja trafiłam w takim razie na inny szpital bo jeżeli można w takich okolicznościach mówić o czymś pozytywnym - to właśnie był to personel szpitala i oddziału ginekologii krótkoterminowej w Bielsku.

Na "dzień dobry" w izbie przyjęła mnie położna jakaś taka w sumie hetera ale po czasie okazała się dość konkretna i grzeczna. Lekarz który przyszedł był miły, grzeczny i wszystko mi wytłumaczył. Pocieszył w momencie mego płaczu.....
Na oddział zostałam przyjęta w przeciągu 30 minut.
Ja działałam na zasadzie letargu - co mówili to robiłam. Nie docierało do mnie właściwie nic. Pielęgniarki, położne zachwycająco uprzejme. Pokazały mi gdzie ubikacja, gdzie prysznic.... Lekarzy poznałam chyba ze 4 i każdy był normalny. Przed zabiegiem zostałam poproszona do gabinetu ordynatora, on mi dokładnie i szczegółowo mówił co mam podpisać i po co to wszystko. Powiedział jak będzie wyglądał zabieg....

Popołudniu byłam już w domu razem z mężem! I nie dam powiedzieć złego słowa na tych ludzi.
 
Witam
Moje odczucia są dwojakie.
Na oddział przyjął mnie zastępca ordynatora - uprzejmy choć mało delikatny przy badaniu. Zrobił USG i od razu powiedział jak wyglądają moje sprawy.Rzeczowo bez owijania w bawełnę.To mi odpowiadało.
Pielęgniarka, która mnie przyjęła - wredna, opryskliwa, obojętna i zadająca głupie pytania np. w jakiej firmie pani pracuje?
Odpowiedziałam jej uprzejmie podając adres, nazwę firmiy i rodzaj działalności gospodarczej firmy a ona dalej.....................ale jaka to firma?jaka!!!???
O co pani pyta? nie rozumiem? - zapytałam.Przecież podałam już wszystko.
A ona podniesionym głosem do mnie - NO JAKA TO FIRMA!!!!!JAKA!!!
Śmaka i owaka! - odpowiedziałam jej wkońcu.
Reszta personelu w porządku.
Natknęłam się tam na młodą pielęgniarkę nie zepsutą jeszcze przez zarazek "obojętności i rutyny". Oby to jej pozostało.
Lekarz przed zabiegiem chłodno i rzeczowo wyjaśnił mi, że ciąża obumarła, brak zarysów płodu i tętna.Powiedział,że trzeba wykonać zabieg bo inaczej dojdzie do zakażenia.Rzeczowo i językiem "książkowym" wyjaśnił sprawę.Żadnego "przykro mi". Ale w gruncie rzeczy "to oddział patologii ciąży a nie psychiatryczny" pomyślałam sobie.
Dla niego był to kolejny jeden z wielu przypadek, których miał wiele.Normalka.
Przy zabiegu lekarka i anastezjolog miłe i uprzejme.Nic nie mówiły na temat mojej ciąży ale widziałam współczucie na twarzach.
Przeszłam to spokojniej niż myślałam choć mam nadzieję ,że już nigdy tam nie wrócę.
 
Ostatnia edycja:
ja poronilam 12 sierpnia 2007 roku, bardzo z mezem chcielismy drugie dzieciatko, wszystko bylo super wyniki rewelacyjne, bylo goraco niedziela pojechalismy do siostry mojego M na grilla cos bolal mnie brzuch i zaczelam krwawic pojechalismy do szpitala i po badaniach lekarz powiedzial ze poronilam(wogule okazalo sie ze dzidzia juz jakis czas niezyla) i trzeba czyscic to byl 13 tydzien, uspili mnie, obudzilam sie po wszystkim na sali, pielegniarki byly okropne, wogule sie mna niezajely, jeszcze krwawilam wszystko mnie bolalo a zadnej pomocy z ich strony, daly mnie na sale z samymi ciezarnymi, jak zabraklo luzek na oddziale wywalily mnie na korytarz, bo taka jak ja niepotrzebnie zajmuje luzko, to byly najgorsze 2dni jakie przezylam nietylko ze wzgledu na poronienie ale w szpilalu bylam traktowana jak smiec

byl jeszcze listopad 2005, 5tc mialam wypadek spadlam ze schodow, ale wtedy moj T zawiozl mnie do mojej pr. przychodni i bylam potraktowana z prawdziwa troska i wyrozumialoscia, zaluje ze za drugim razem tam nietrafilam.
 
Ostatnia edycja:
reklama
godzinę po poronieniu zostałam położona do sali z 6 kobietami w pełnej, zaaansowanej ciąży słuchając ich rozmów i KTG każdej z nich, gdy prosiłam o przeniesienie na inna salę usłyszałam że mam nie wymyślać i leżeć spokojnie..płacz, histeria..tyle pamiętam z wizyty ze szpitala i pełne niezrozumienia spojrzenia położnych
 
Do góry