- Dołączył(a)
- 31 Grudzień 2008
- Postów
- 4
Doskonale Cię rozumiem.
W tym roku dwa razy straciłam swoje malenstwa. Gdy stało się to po raz 1 miałam ciąze obumarla w 18 tyg. Poniewaz pomimo prob dziecko nie chcialo sie samo urodzic musialam przejsc zabeg ewakuacji ciazy ni wylyzeczkowania macicy. Gdy mnie usypiano to pani anestezjolog powiedziala mi tylko ze mialam tydzien czasu na to zeby beczec a nie teraz sceny urzadzam.
Za drugim reazem bylo duzo gorzej trafilam do szpitala z lekkim plamieniem ale nikt sie mna nie zainteresowal nie zrobiono mi zadnych wynikow nie dano zadnego zastrzyku czy kroplowki na podtrzymanie tylko nospe i luteine i nawet lekarz do mnie nie przychodzil dopiero po interwencji meza zrobiono mi usg i stwierdzono ze dziecko jest zywe, bo jak sie wczesniej o to pytalam to mowili mi tylko zebym nie panikowala. W nastepny dzien wypisano mnie do domu. Niestety w nastepny dzien znow trafilam do szpitala tym razem bez krwawienia lecz z ogromnymi bolami ghdy spytalam lekarza co sie dzieje prychnol tylko i powiedzial JAK TO CO SIE DZIEJE RONI PANI I TYLE . oczywiscie rozplakalam sie okropnie za co zostalam wysmiana i okrzyczna przez polozna. Zamkneli mnie pozniej w izolatce dali jakies zastrzyki i wyszli. Lezalam tam calkiem sama roniac bo nawet meza nie wpuscili twierdzac ze jest zbyt pozna pora. kiedy juz wszystko polecialo przyszla polozna ale nawet poscieli mi nie zmienila zawolala lekarza krory stwierdzil ze ma jeszcze czas wiec tak lerzalam w tej krwi i czekalam. W koncu wzieli mnie na wylyzeczkowanie. Jednakze gdy ja cierpialam oni mieli bardzo dobre humory ja plakalam a oni smiali sie i plotkowali a mnie szlak trafial. Nie mam pojecia jak tacy ludzie moga byc rodzicami, dziadkami czy mezami. Skoro nawet w takich sytuacjach nie maja cienia wspolczucia dla drugiego czlowieka.
W tym roku dwa razy straciłam swoje malenstwa. Gdy stało się to po raz 1 miałam ciąze obumarla w 18 tyg. Poniewaz pomimo prob dziecko nie chcialo sie samo urodzic musialam przejsc zabeg ewakuacji ciazy ni wylyzeczkowania macicy. Gdy mnie usypiano to pani anestezjolog powiedziala mi tylko ze mialam tydzien czasu na to zeby beczec a nie teraz sceny urzadzam.
Za drugim reazem bylo duzo gorzej trafilam do szpitala z lekkim plamieniem ale nikt sie mna nie zainteresowal nie zrobiono mi zadnych wynikow nie dano zadnego zastrzyku czy kroplowki na podtrzymanie tylko nospe i luteine i nawet lekarz do mnie nie przychodzil dopiero po interwencji meza zrobiono mi usg i stwierdzono ze dziecko jest zywe, bo jak sie wczesniej o to pytalam to mowili mi tylko zebym nie panikowala. W nastepny dzien wypisano mnie do domu. Niestety w nastepny dzien znow trafilam do szpitala tym razem bez krwawienia lecz z ogromnymi bolami ghdy spytalam lekarza co sie dzieje prychnol tylko i powiedzial JAK TO CO SIE DZIEJE RONI PANI I TYLE . oczywiscie rozplakalam sie okropnie za co zostalam wysmiana i okrzyczna przez polozna. Zamkneli mnie pozniej w izolatce dali jakies zastrzyki i wyszli. Lezalam tam calkiem sama roniac bo nawet meza nie wpuscili twierdzac ze jest zbyt pozna pora. kiedy juz wszystko polecialo przyszla polozna ale nawet poscieli mi nie zmienila zawolala lekarza krory stwierdzil ze ma jeszcze czas wiec tak lerzalam w tej krwi i czekalam. W koncu wzieli mnie na wylyzeczkowanie. Jednakze gdy ja cierpialam oni mieli bardzo dobre humory ja plakalam a oni smiali sie i plotkowali a mnie szlak trafial. Nie mam pojecia jak tacy ludzie moga byc rodzicami, dziadkami czy mezami. Skoro nawet w takich sytuacjach nie maja cienia wspolczucia dla drugiego czlowieka.