witam kobietki,
przede wszystkim
Aniko super wyniki i oby tak dalej, niech maleństwo rośnie i walczy z krwiakiem !!!! Współczuję, że nie mogłaś uczestniczyć w tak ważnej imprezie rodzinnej, jeśli chodzi o babcie to moja jest dla mnie jak druga mama, więc wiem co czujesz, no ale wiadomo czasem trzeba wybrać.
Kredko wierzę, że wybierzesz z M najlepsze rozwiązanie dla Was i będziesz zadowolona z opieki na którą trafisz na swojej drodze.
Pyreczko ciężko jest co miesiąc kiedy znowu przychodzi @, rozumiem, ale tak jak dziewczyny piszą, że po stracie maleństwa nadzieja jest odbierana,a podniesienie się po starcie nie jest takie proste, łatwiej mimo wszystko podnieść się kolejnego miesiąca, nabierać sił, nowych pomysłów i doświadczeń (widzisz jak każda jest tu pomocna) i iść dalej. Trzymaj się i do boju!
Magda trzymam kciuki za nowe siły do walki &&&&
Beti, M czekam na wysokie bety &&&&
Lumio tak to już jest teraz z pracą, że często są układy, układziki itp. a Ty zaiwaniasz i się starasz, a nikt tego nie docenia...jesteś wojowniczką więc mam nadzieję, że im pokażesz na co Cię stać! Zielone światło - gotowi do startu, start !!!!
Pozdrowienia dla naszych ciężarnych !! Jeszcze trochę i dzidziusie będą z Wami !!
No i teraz Wam opiszę moje zajebi....szczęście. Była mowa o pechu w któryś dzień i pisałam o lotnisku, no i co się stało? Był taki wiatr, że drzwi wręcz wyrwało mi z ręki jak wysiadałam z samochodu no i trooooszku się popsuły, ale na szczęście mój mąż jakoś je naprawił (a że ja nerwus to klnęłam całą drogę i prułam obwodnicą do domu jak czub). Sytuacja numer dwa, wspominałam o psiaku, no i stało się, przyszedł piękny piątek gdzie pan przywiózł mi maleństwo, kochany, piękny pieszczoch, nawet rozkochał od razu w sobie mojego męża. Niestety dwa dni później wylądowałam z nim u weterynarza bo miał problemy z oddechem, dostał antybiotyk, polepszyło się no i codziennie wizyty u weterynarza. Jednak przyszedł dzień gdzie nagle jego stan się pogorszył, no i wyszło, że nasza psina ma wrodzoną wadę serducha i wczoraj rano niestety zdechł...byliśmy z nim całą noc w tym cierpieniu, a kiedy nad ranem na chwilę przysnęłam przestał oddychać
Miał być moim kochanym szczęściem no i kur....dupa, serce mi pęka,chodzę do niczego. Na szczęście sprzedawca okazał się człowiekiem i ma mi zwrócić część pieniążków (zobaczymy czy to były tylko słowa), chociaż wiadomo, że pieniądze mam teraz gdzieś, wolałabym, żeby szczeniak był przy nas....!! Z jednej strony chciałabym następnego, ale kurde to nie zabawka, że jak zgubię jedną to wezmę drugą, a po drugie strach przed kolejnym pechem mnie paraliżuje, no i jak przypomnę sobie to jego cierpienie.... Nie dane jest mi mieć dzieciątka,a i nawet psa....ostatnio jak czegoś bardzo chcę to nic z tego nie wychodzi !!!! nie wiem czym czas zająć jak mąż w pracy będzie żeby nie zwariować...
Nasze dzieciątko w brzuchu cały czas daje o sobie znać, nawet mężowi w końcu że tak powiem pozwoliłam tego doświadczyć...pewnie by chciało więcej miejsca, ale niestety...ciężarówki nasze pisały o torbach do szpitala, ja chyba też muszę pomyśleć nad tym, bo jak przyjdzie ta chwila to nie będę miała głowy na to...od ostatniej wizyty mam lepsze i gorsze dni, ale muszę się przyzwyczaić do wiecznego pecha.
Pozdrawiam !!!!