reklama
kasik36
Fanka BB :)
Mielna pisałam już na innym wątku ale powtórzę też tutaj, że nie ma co się smutać bo podano Ci blastusia super klasy a braciszek lub siostrzyczka jeszcze się zastanawia ale daj mu szansę :-);-)
genna
Fanka BB :)
Milena ja jeste w ciąży gdzie podano mi blastusia 3AA !!! Proszę wierzyć w niego !!! A tego drugiego zamrożą w 6 dobie bo to leniuszek !!! Tez mam takiego zamrozoneho wiec spokojnie
teraz odpoczywaj ![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
MagdaM33
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 29 Kwiecień 2013
- Postów
- 3 958
Milena nie dziwię się, że tak się czujesz. w tych chwilach targają nami ogromne emocje, ale wierzę, że niedługo będziemy świętować Twoją wysoką betę, którą blastuś da znać "mamusiu, tatusiu jestem":-) a ten leniuszek poprostu gorąco podsypia, ale myślę o nim, napewno wybierze się na zimowisko w te upalne dni;-)
anika zazdraszczam podróży:-)
no byliśmy wczoraj u tego genetyka. pani dr całkiem miła w sumie, ale kurde cała wizyta polegała na wypełnieniu stosu papierów. jak było umówione pobrali nam krew odrazu. wyniki za ok 6 tygodni. zadzwonią do nas i jeśli wyniki ok to koniec współpracy z genetykiem , a jeśli nie będą ok to będziemy musieli jechać jeszcze raz i genetyk wytłumaczy co jest nie tak.
także czekamy:-)
siedzę sobie teraz i robię zakupy w necie. spore wyprzedaże są muszę skorzystać:-)
udanego dnia
anika zazdraszczam podróży:-)
no byliśmy wczoraj u tego genetyka. pani dr całkiem miła w sumie, ale kurde cała wizyta polegała na wypełnieniu stosu papierów. jak było umówione pobrali nam krew odrazu. wyniki za ok 6 tygodni. zadzwonią do nas i jeśli wyniki ok to koniec współpracy z genetykiem , a jeśli nie będą ok to będziemy musieli jechać jeszcze raz i genetyk wytłumaczy co jest nie tak.
także czekamy:-)
siedzę sobie teraz i robię zakupy w necie. spore wyprzedaże są muszę skorzystać:-)
udanego dnia
Queen
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 18 Kwiecień 2013
- Postów
- 572
Cześć dziewczyny!
Widzę, że ciągle coś się tu dzieje. Cieszę się, że działacie, bardzo gorąco Wam wszystkim kibicuję.
U mnie aktualnie raczej kryzysowo jeśli chodzi o te sprawy. Nie wiem czy podejdziemy jeszcze do in vitro, coraz bardziej się zniechęcamy do kolejnego podejścia, z wielu względów... Mój mąż od jakiegoś czasu coraz bardziej nakręca się na adopcję, bardzo dużo o tym czyta, dużo mówi na ten temat. W sumie to ma fajne, dojrzałe podejście do tego i przede wszystkim widzę, że stara się jak najwięcej dowiedzieć, zwłaszcza o problemach jakie można napotkać, o dzieciach adopcyjnych i ich wychowaniu. Mam trochę wrażenie jakby już się poddał w walce o biologiczne dziecko i całe swoje zaangażowanie skierował na adopcję. A ja nie potrafię... Owszem, wiele razy myślałam o adopcji, nie wykluczałam jej, ale chyba jednak zawsze miałam nadzieję, że jednak uda mi się w końcu zajść w tą ciążę, a może kiedyś i tak adoptowalibyśmy jakieś dziecko, już pewnie z trochę innych pobudek. Ale w tej chwili decyzja o adopcji oznacza dla mnie rezygnację z walki o biologiczne dziecko i pogodzenie się z tym, że nie będę go mieć, a prawda jest taka, że nie potrafię się z tym pogodzić. Adopcja jest dla mnie w tej chwili niestety czymś "zastępczym", wiem, ze okropnie to brzmi, ale tak to czuję. Myślę, że mnie rozumiecie... Marzę o "normalnym" macierzyństwie, o własnym dziecku, w którym będę mogła doszukiwać się rysów moich i męża, które będzie moje od zawsze, bez żadnych wątpliwości i przeszkód. W ostatnim czasie cały ból związany z niepłodnością ogarnął mnie znowu z całą mocą. Znów płaczę w ramię męża, godzinami myślę o tym jednym i błagam Boga o litość. I jeszcze do tego ta świadomość, jakim człowiekiem się przez to wszystko stałam... Nie chcę być taka, nie chcę ciągle patrzeć z zazdrością na inne rodziny, odwracać głowy, kiedy koleżanki rozmawiają o dzieciach albo czuć tak naprawdę tylko ból i złość, kiedy dowiaduję się,że kolejnej z nich się udało. I to ciągłe robienie dobrej miny do złej gry, te kolejne bolesne gratulowanie kolejnym szczęśliwym rodzicom, kiedy w środku aż sie kipi od emocji...
Przepraszam, że tak Was tu zawaliłam swoimi żalami, ale potrzebowałam to z siebie wyrzucić. Poza mężem, nie mam z kim o tym rozmawiać. Nawet osoby, które wiedzą o naszym problemie tak naprawdę nic nie rozumieją i nie potrafią wczuć się w te emocje. Ostatnio od przyjaciółki,która doskonale wie o wszystkim usłyszałam: jak wy macie super, jakie wy macie fajne życie bez problemów (a to dlatego, że kiedy do niej dzwoniłam to akurat odpoczywaliśmy nad jeziorem...). Tak, jest super, jeździmy nad jezioro, nie mamy problemów... I tylko nikt nie wie, że w środku wyję z bólu...
Widzę, że ciągle coś się tu dzieje. Cieszę się, że działacie, bardzo gorąco Wam wszystkim kibicuję.
U mnie aktualnie raczej kryzysowo jeśli chodzi o te sprawy. Nie wiem czy podejdziemy jeszcze do in vitro, coraz bardziej się zniechęcamy do kolejnego podejścia, z wielu względów... Mój mąż od jakiegoś czasu coraz bardziej nakręca się na adopcję, bardzo dużo o tym czyta, dużo mówi na ten temat. W sumie to ma fajne, dojrzałe podejście do tego i przede wszystkim widzę, że stara się jak najwięcej dowiedzieć, zwłaszcza o problemach jakie można napotkać, o dzieciach adopcyjnych i ich wychowaniu. Mam trochę wrażenie jakby już się poddał w walce o biologiczne dziecko i całe swoje zaangażowanie skierował na adopcję. A ja nie potrafię... Owszem, wiele razy myślałam o adopcji, nie wykluczałam jej, ale chyba jednak zawsze miałam nadzieję, że jednak uda mi się w końcu zajść w tą ciążę, a może kiedyś i tak adoptowalibyśmy jakieś dziecko, już pewnie z trochę innych pobudek. Ale w tej chwili decyzja o adopcji oznacza dla mnie rezygnację z walki o biologiczne dziecko i pogodzenie się z tym, że nie będę go mieć, a prawda jest taka, że nie potrafię się z tym pogodzić. Adopcja jest dla mnie w tej chwili niestety czymś "zastępczym", wiem, ze okropnie to brzmi, ale tak to czuję. Myślę, że mnie rozumiecie... Marzę o "normalnym" macierzyństwie, o własnym dziecku, w którym będę mogła doszukiwać się rysów moich i męża, które będzie moje od zawsze, bez żadnych wątpliwości i przeszkód. W ostatnim czasie cały ból związany z niepłodnością ogarnął mnie znowu z całą mocą. Znów płaczę w ramię męża, godzinami myślę o tym jednym i błagam Boga o litość. I jeszcze do tego ta świadomość, jakim człowiekiem się przez to wszystko stałam... Nie chcę być taka, nie chcę ciągle patrzeć z zazdrością na inne rodziny, odwracać głowy, kiedy koleżanki rozmawiają o dzieciach albo czuć tak naprawdę tylko ból i złość, kiedy dowiaduję się,że kolejnej z nich się udało. I to ciągłe robienie dobrej miny do złej gry, te kolejne bolesne gratulowanie kolejnym szczęśliwym rodzicom, kiedy w środku aż sie kipi od emocji...
Przepraszam, że tak Was tu zawaliłam swoimi żalami, ale potrzebowałam to z siebie wyrzucić. Poza mężem, nie mam z kim o tym rozmawiać. Nawet osoby, które wiedzą o naszym problemie tak naprawdę nic nie rozumieją i nie potrafią wczuć się w te emocje. Ostatnio od przyjaciółki,która doskonale wie o wszystkim usłyszałam: jak wy macie super, jakie wy macie fajne życie bez problemów (a to dlatego, że kiedy do niej dzwoniłam to akurat odpoczywaliśmy nad jeziorem...). Tak, jest super, jeździmy nad jezioro, nie mamy problemów... I tylko nikt nie wie, że w środku wyję z bólu...
Milena - kciuki zaciśnięte z całej siły :-)
Queen - nawet nie wiesz jak doskonale Cię rozumiem. Dla mnie też adopcja jest odległym tematem. Nie lubię patrzeć na kobiety w ciąży, na rodziny z dziećmi. Aż miałam wyrzuty sumienia z tego powodu, ale w końcu doszłam do wniosku, że to normalne w naszym przypadku. Trzymaj się i nie trać wiary!
Queen - nawet nie wiesz jak doskonale Cię rozumiem. Dla mnie też adopcja jest odległym tematem. Nie lubię patrzeć na kobiety w ciąży, na rodziny z dziećmi. Aż miałam wyrzuty sumienia z tego powodu, ale w końcu doszłam do wniosku, że to normalne w naszym przypadku. Trzymaj się i nie trać wiary!
MagdaM33
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 29 Kwiecień 2013
- Postów
- 3 958
Quenn dobrze trafiłaś ze swoimi zwierzeniami. nikt nie zrozumie Cię tak jak my. kiedy czytałam Twój post to siebie widziałam. z całej tej walki najbardziej mnie meczy właśnie to robienie dobrej miny do tej koszmarnej sytuacji. to że muszę udawać, że się cieszę, że nie zazdroszczę, że jaki słodki, a tak naprawdę mam chęć rozwyć się do ksieżyca czy słońca, zależy jaka pora dnia.
jeśli chodzi o adopcję, to ja jestem zdecydowana, jeśli nie uda nam sie z AZ. jednak nie ukrywam jak bardzo chciałabym być w ciąży, czuć ruchy dziecka, podglądać je na usg. dlatego i tutaj doskonale cię rozumiem. do tego trzeba dojrzeć i napewno nic na siłę.
nie wiem co napisać więcej poza tym , że doskonale rozumiem. mam nadzieję, że wszystko się ułoży. przytulam
jeśli chodzi o adopcję, to ja jestem zdecydowana, jeśli nie uda nam sie z AZ. jednak nie ukrywam jak bardzo chciałabym być w ciąży, czuć ruchy dziecka, podglądać je na usg. dlatego i tutaj doskonale cię rozumiem. do tego trzeba dojrzeć i napewno nic na siłę.
nie wiem co napisać więcej poza tym , że doskonale rozumiem. mam nadzieję, że wszystko się ułoży. przytulam
smerfeta
Fanka BB :)
Queen i ja Ciebie rozumiem. Ostatnio brat chwalił się że zostanie chrzestnym syna swojego szwagra. Pogratulowałam ale tak na prawdę miałam ochotę poryczeć się bo oni mają już 4-te dziecko. I nic tylko złość czułam na to jak ten świat jest niesprawiedliwy. Gdy koleżanki rozmawiają o dzieciach to albo wchodzę tu na forum :-) albo zakopuje się w pracy by jak najszybciej przestać słuchać.
Już przestałam marzyć o tym będę w ciąży i mnie trzyma wizja adopcji o czym już wiele razy pisałam. Myślę o tym że będę tulić dziecko, że w końcu wyjdę dumnie z wózkiem na spacer, że mąż będzie opowiadał dziecku ciekawe historie bo z niego straszny gaduła, podzieli się swoimi pasjami z dzieckiem. Marzę więc o codziennym życiu z dzieckiem. Nie wiem czy będę później żałować że to nie jest moje biologiczne dziecko, może nadal będę wierzyć jeszcze w cud naturalnego poczęcia bo tak przytrafiło się moim znajomym, a może opieka nad dzieckiem sprawi że o tym zapomnę. A dziecko adopcyjne tak wyściskam i utule że będzie to tylko moje dziecko :-)
A tak z ciekawostek, ostatnio 3 dziewczyny dostały dzieci z OA po 7 mies oczekiwania od ukończenia kursu! :-) to jest mega krótko, zwłaszcza że mówi się że czas oczekiwania to ok 2 lata
Już przestałam marzyć o tym będę w ciąży i mnie trzyma wizja adopcji o czym już wiele razy pisałam. Myślę o tym że będę tulić dziecko, że w końcu wyjdę dumnie z wózkiem na spacer, że mąż będzie opowiadał dziecku ciekawe historie bo z niego straszny gaduła, podzieli się swoimi pasjami z dzieckiem. Marzę więc o codziennym życiu z dzieckiem. Nie wiem czy będę później żałować że to nie jest moje biologiczne dziecko, może nadal będę wierzyć jeszcze w cud naturalnego poczęcia bo tak przytrafiło się moim znajomym, a może opieka nad dzieckiem sprawi że o tym zapomnę. A dziecko adopcyjne tak wyściskam i utule że będzie to tylko moje dziecko :-)
A tak z ciekawostek, ostatnio 3 dziewczyny dostały dzieci z OA po 7 mies oczekiwania od ukończenia kursu! :-) to jest mega krótko, zwłaszcza że mówi się że czas oczekiwania to ok 2 lata
reklama
kasik36
Fanka BB :)
Queen nawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem, może na tym forum nie wszystkie dziewczyny przeżywają to co my, w końcu jest to wątek o IUI a nie ivf a my niestety już po drugiej stronie lustra, po niepowodzeniach, rozczarowaniach ... Ach dlaczego to wszystko jest takie trudne
Moim jednym znajomym 2 tygodnie temu urodziła się córeczka (ona po 30-tce a on koło 50-tki) a drugim wczoraj (ci akurat są młodzi bo są grubo przed 30-tką) i weź tu człowieku ciesz się z czyjegoś szczęścia ![Sorry :sorry: :sorry:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/sorry2.gif)
MagdaM w takim razie czeka Cię dłuuuuuuuugie 6 tygodni
mam nadzieję, że zakończycie na tym etapie genetykę.
Smerfeta a ja jakoś nie mogę dojrzeć do decyzji adopcji
cały czas mam nadzieję, że ivf pomoże. Jak się czujesz po encortonie? Moja waga dzisiaj pokazała magiczną liczbę 65 kg
nigdy w życiu tyle nie ważyłam, mam nadzieję, że to też efekt stymulacji i wrócę do swojej wagi bo garderoba mi się kurczy ;-)
Oczywiście przytycie w ciąży mnie nie przeraża, żeby nie było ![tak :tak: :tak:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/yes2.gif)
![zawstydzony :zawstydzona/y: :zawstydzona/y:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/embarrassed.gif)
![Sorry :sorry: :sorry:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/sorry2.gif)
MagdaM w takim razie czeka Cię dłuuuuuuuugie 6 tygodni
![tak :tak: :tak:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/yes2.gif)
Smerfeta a ja jakoś nie mogę dojrzeć do decyzji adopcji
![zawstydzony :zawstydzona/y: :zawstydzona/y:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/embarrassed.gif)
![szok :szok: :szok:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/shocked.gif)
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
![tak :tak: :tak:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/yes2.gif)
Ostatnia edycja:
Podziel się: