reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

i mnie to spotkało...

reklama
Ja poroniłam trzy razy. Szukałam trzy lata przyczyny. Po trzecim poronieniu zrobiłam zabieg w prywatnej klinice. Badanie hist-pat też było robione w prywatnym laboratorium (państwowo badany jest jeden wycinek, a prywatnie kilka). Okazało się. że mam zaśniad groniasty... Nigdy wcześniej nie słyszałam o tym. Nikt na żadnych formach o tym nie pisze. W necie informacji jak na lekarstwo. Bierzcie to pod uwagę w poszukiwaniach przyczyn.
 
wiele osób prosi na priv o info co u mnie... powiem szczerze że nie miałam głowy żeby pisać... dziękuję wam wszystkim za troskę:*w sumie to nie wiem od czego zacząć... bardzo wiele się wydarzyło od czasu ostatniego wpisu... myślałam że już wychodzę na prostą, poznałam wspaniałego mężczyznę, planowaliśmy wspólne życie, przeprowadzkę(gdyż dzieli nas 350km)... miało być pięknie,a wyszło jak zawsze... tzn: pojechałam z dziećmi do niego 10 maja tam w obecności jego rodziny zaręczylismy się:) poczatkowo miałam wracac z dziećmi pociągiem 13 maja,ale jakos tak trudno było nam się rozstać... w efekcie wyjechalismy 15 wieczorem i to samochodem razem z moim narzeczonym. Do miejsca docelowego nie dotarliśmy:( 6km przed moim domem mielismy wypadek:( uderzyliśmy w drzewo, Emilka była operowana bo pękło jej jelito ponad to ma złamany kręgosłup, na szczęście nie doszło do naruszenia rdzenia kręgowego! Tomek, który ma dwa latka ma złamaną nogę i szyte czoło:( najgorzej było z moim narzeczonym,otarł się o śmierć był dwukrotnie reanimowany, przez dwa tygodnie był w spiączce, ma złamaną miednicę i nogę, doznał tez poważnego urazu głowy w wyniku czego nie pamieta tego co się stało, nie pamieta mnie ani dzieci:( ani tego co nas łączyło... a teraz okazuje się ze jestem w ciąży:) i to jest jedna z niewielu zmian w moim życiu jaka mnie cieszy:) bardziej niżbym się chciała przyznać... nie mówie o tym jeszcze nikomu, gdyż biorąc pod uwagę wcześniejsze przeżycia, różnie moze być... jutro Tomasz bedzie miał ściągniety gips, za tydzień Emilka pożegna się z gorsetem, następnie mam w planach jechaćdomojego ukochanego i walczyć o to żeby pamięć wróciła... to tyle jesli chodzi o wiadomości o mnie i mojej rodzinie. Pozdrawiam was wszystkie serdecznie:* módlcie sie za nas i trzymajcie kciuki żeby sie udało, ja tu co jakis czas zagladam i pamietam o was wszystkich, ktore pomogły mi w trudnych chwilach:* dziękuje:*
 
magnolia strasznie przykro mi z powodu tego wszystkiego co się stało, Bóg bardzo Cię doświadcza i wystawia na wiele prób :-( szczęście w tym nieszczęściu że wszyscy przeżyliście ten wypadek i jest nadzieja na powrót do zdrowia, bardzo trzymam za to kciuki... no i jesteś w ciąży, gratuluję :-) choć wiem że masz też na pewno dużo obaw, no i innych zmartwień, ale mam nadzieję że z dzidzią wszystko będzie dobrze i niedługo zobaczysz bijące serduszko dzidziusia, który to jest tydzień? no i chciałam zapalić światełko dla Dnielka (*) ten wasz aniołek czuwa nas wami :) Przytulam cię i życzę dużo siły, ale jesteś bardzo dzielna więc na pewno sobie poradzisz :tak: będę się modlić za ciebie i twoją rodzinę
 
Jestem pierwszy raz na tym forum- w zeszłym roku byłam na Majówkach, ale chyba widać po stopce jak to się skończyło.
Nigdy nie przypuszczałam, że mnie spotka poronienie, to było coś, co przydarza się innym. Może to dlatego, że pierwsza ciąża w wieku 22 lat była bezproblemowa, przebiegana. Później była ospa w czasie porodu, samotne macierzyństwo. Wkrótce los się dla mnie odmienił, wzięłam ślub i moim największym pragnieniem było dziecko.
Zaplanowałam ciążę, brałam witaminki...
Ale ciąża obumarła. Mój organizm nie chciał się jej pozbyć, nosiłam ją kilka tygodni.
Było to najgorsze doświadczenie w moim życiu, dopiero teraz powoli dochodzę do siebie.

Czy jest cokolwiek, co mogłabym zrobić, żeby to się nie powtórzyło? Kolejne staranie planuję na jesień. Biorę duże dawki żelaza, olej z wiesiołka, wybieram się na badania.
Czy mam na to jakikolwiek wpływ? Drugiej straty nie przeżyję. Naokoło kobiety w ciąży, radosne nowiny...
Jeszcze raz pytam, czy jest jeszcze coś, co mogę zrobić? :-(
 
Iwonka bardzo mi przykro... zapalam światełko dla twojego Szymonka (*)
byłam w takiej samej sytuacji jak ty, też moja dzidzia po prostu umarła a ja nie roniłam, dopiero na kontrolnym usg się dowiedziałam co się dzieje, potem łyżeczkowanie... przeżyłam szok i rozpacz... potem się pozbierałam i uwierzyłam że to nie była moja wina i muszę zaryzykować kolejne podejścia, nawet jak się znowu nie uda, bo nikt nie jest w stanie ci zagwarantować że to się nie powtórzy... no i u mnie się powtórzyło tylko w inny sposób, tym razem miałam ciążę jajowodową bez szans na przeżycie i z zagrożeniem mojego życia... znowu był szok ale trwał krótko, szybko doszłam do wniosku że po prostu znowu miałam pecha... oczywiście jest mi bardzo przykro że moje dzieci są w aniołkami a niebie a nie w domku u mamy i taty ale muszę się z tym pogodzić, że Bóg tak chciał... mimo wszystko na jesień, tak jak ty, podejmujemy kolejne starania i wierzę że nam się uda a jak się nie uda to też będę musiała to przyjąć, chociaż mówiłam tak jak ty że drugiej straty nie przeżyję... jesteśmy silne i tylko Bóg jeden wie ile jesteśmy w stanie znieść, ale po tym forum wiem że nie ma granicy, poznałam tu wspaniałe dziewczyny które straciły ciążę więcej razy niż ja albo na późniejszym etapie i borykają się z różnymi innymi życiowymi problemami i zawsze jak jest mi źle to stawiam je sobie jako wzór, mówię: popatrz inni mają gorzej więc ciesz z tego co masz...
zapraszam cię na wątek główny ciąża po poronieniu, są tam dziewczyny po stracie albo kilku które albo się znowu starają albo już są w ciąży bądź też nie dawno urodziły zdrowe dzieciaczki i dają nam nadzieję :) obyś i ty ją odnalazła
 
Iwonka zapalam(*) dla Twojego Aniołka. Ja roniłam w kwietniu zeszłego roku:( i powiem że myślałam tak samo jak ty,że wiecej nie wytrzymam, ze nie przezyje... Los nas doświadcza bardzo srodze:( żadna z nas nie zdaje sobie sprawy z tego jak wiele jesteśmy w stanie znieść, wbrew temu co się o nas mówi (słaba płeć) jesteśmy o wiele silniejsze od mężczyzn, silniejsze psychicznie. Głowa do góry kochana, teraz będzie lepiej- tak sobie powtarzaj mi to bardzo pomaga:) Pozytywne nastawienie to połowa sukcesu!! Pamiętaj że nie jesteś sama, masz rodzine i masz nas tu na forum:) Bardzo mocno trzymam za ciebie kciuki.
 
Ja mam ogromne pokłady nadziei. Chociaż mam problemy zdrowotne i biorę leki, i samo podejście do starań, to będzie dla mnie wielkie wyzwanie, to nie poddaję się.

Najbardziej bolesne dla mnie jest to, że nie mogę się starać dzisiaj ani jutro, ani za miesiąc - u mnie to wymaga żmudnych przygotowań (ale w to nie bedę Was wgłębiała). Pragnienie jest tak silne, ze czasami nie wytrzymuje, chciałabym mieć dziecko, a muszę się zabezpieczać- to paradoks! Nie mogę spokojnie przejść obok wózeczka z niemowlaczkiem, bo przecież tyle teraz by miało moje dziecko, gdyby Bóg zechciał inaczej. ale niestety Bóg zechciał tak, żebym teraz walczyła ze sobą każdego dnia i planowała, planowała.
Gdybym jeszcze miała gwarancję, że się uda, to bym to cierpienie nosiła z uniesioną wysoko głową.
Ale przecież równie dobrze może być powtórka, jesli już raz organizm przestał ze mną współpracować...
 
reklama
nie zadreczaj sie tak to NIC ci nie da! Trzeba wierzyć! nikt ci nie da gwarancji że będzie dobrze... żadna z nas nie ma takiej gwarancji, każda z nas sie boi,ale spójrz ilu dziewczynom się udało! ile z nas po przejsciach ma swoje pociechy, ja tez drże ze strachu że skończy się tak jak poprzednio, ale też staram sie myśleć pozytywnie i modlę się o szczęśliwe donoszenie ciąży. Przytulam cie mocno:)
 
Do góry