Jestem mama 7 mc dziewczynki. Córka pierwszy miesiąc była karmiona piersią, później spotkała mnie duża tragedia rodzinna na wskutek której byłam na silnych lekach uspokajających i też nie byłam w stanie karmić piersią na żądanie. Przeszliśmy na mm hipp. Ogólnie do 6 mc nie miałam praktycznie żadnych problemów, nawet namawiałam męża na rodzeństwo dla małej... od miesiąca natomiast mam horror.
Przespałam może jedną noc w tym czasie. Mam wrażenie że jestem bliska jakiejś depresji :/ no i padam na twarz. Otóż dziecko kładziemy spać ok 20 (po kąpieli, po częściowym jedzeniu, mała zasypia przy butelce i niestety nie mam innego sposobu na usypanie). Pierwsze 4 godziny śpi wzorowo. Później to już tragedia. Chodzi w półśnie po łóżeczku, co chwilę uderza w szczebelki (są ochraniacze) i zaczyna się ryk. I budzenie się co 20-40 min aż do 7 rano gdzie wstaje i jest gotowa na dzień.
Przez taki sen jest również okropna w ciągu dnia. Zdarza się jej wyć na wszystko... nie na rękach, nie na brzuszku, nie w wózku, nie zabawki, nie w łóżeczku, nie jedzenie. Ogólnie już nie mam pojęcia co robić.
Pieluchę zmieniam, sprawdzam czy nie jest jej za zimno bądź za ciepło, czy nie chce pić, czy nie ma temperatury, smaruje dziaselka (ma już 2 ząbki). W końcu w tym ryku pada zmęczona i śpi ok godziny i znowu chwila fajnego dziecka i włącza się diabełek. Myślę że to chodzi o sen nocny.
Wcześniej potrafiła przesypiać zdecydowana część nocy, budziła się raz na jedzenie i tyle. Ja już odchodzę od zmysłów, czy jestem aż tak okropna matka? Zaczęłam się zastanawiać czy mała nie jest nadpobudliwa...
Ogólnie ciągle coś musi robić, tupac, trzymać w raczkach itd. Nie potrafi się wyciszyć za bardzo. Czasami w naszym łóżku się wycisza i czasami na spacerach (przy obecnych temperaturach nie byłam 2 dni na spacerze). W domu nie zapewniam jej dodatkowych bodźców, telewizja wyłączona itd. Dodam że jak mała wpadnie w histerię to nawet noszenie i tulenie za bardzo nie pomaga.
Od dwóch dni zauważyłam że wyjątkowa sympatia darzy jedną maskotkę i w sumie z nią trochę łatwiej jest jej zasnąć, ale też na krótkie momenty. Dziecko moje jest praktycznie bezsmoczkowe, znalazłam ostatnio jeden smoczek, ktory jej nawet odpowiada Ale nie trzyma go. Musiałabym wysłać nad jej lozeczkiem i trzymać cały czas przy buzi to wtedy by spala dłużej. Pomóżcie proszę, czy mialyscie podobny problem? Jak można sobie z tym radzić? Iść do neurologa?
Będę wdzięczna za wszelkie sugestie.
Przespałam może jedną noc w tym czasie. Mam wrażenie że jestem bliska jakiejś depresji :/ no i padam na twarz. Otóż dziecko kładziemy spać ok 20 (po kąpieli, po częściowym jedzeniu, mała zasypia przy butelce i niestety nie mam innego sposobu na usypanie). Pierwsze 4 godziny śpi wzorowo. Później to już tragedia. Chodzi w półśnie po łóżeczku, co chwilę uderza w szczebelki (są ochraniacze) i zaczyna się ryk. I budzenie się co 20-40 min aż do 7 rano gdzie wstaje i jest gotowa na dzień.
Przez taki sen jest również okropna w ciągu dnia. Zdarza się jej wyć na wszystko... nie na rękach, nie na brzuszku, nie w wózku, nie zabawki, nie w łóżeczku, nie jedzenie. Ogólnie już nie mam pojęcia co robić.
Pieluchę zmieniam, sprawdzam czy nie jest jej za zimno bądź za ciepło, czy nie chce pić, czy nie ma temperatury, smaruje dziaselka (ma już 2 ząbki). W końcu w tym ryku pada zmęczona i śpi ok godziny i znowu chwila fajnego dziecka i włącza się diabełek. Myślę że to chodzi o sen nocny.
Wcześniej potrafiła przesypiać zdecydowana część nocy, budziła się raz na jedzenie i tyle. Ja już odchodzę od zmysłów, czy jestem aż tak okropna matka? Zaczęłam się zastanawiać czy mała nie jest nadpobudliwa...
Ogólnie ciągle coś musi robić, tupac, trzymać w raczkach itd. Nie potrafi się wyciszyć za bardzo. Czasami w naszym łóżku się wycisza i czasami na spacerach (przy obecnych temperaturach nie byłam 2 dni na spacerze). W domu nie zapewniam jej dodatkowych bodźców, telewizja wyłączona itd. Dodam że jak mała wpadnie w histerię to nawet noszenie i tulenie za bardzo nie pomaga.
Od dwóch dni zauważyłam że wyjątkowa sympatia darzy jedną maskotkę i w sumie z nią trochę łatwiej jest jej zasnąć, ale też na krótkie momenty. Dziecko moje jest praktycznie bezsmoczkowe, znalazłam ostatnio jeden smoczek, ktory jej nawet odpowiada Ale nie trzyma go. Musiałabym wysłać nad jej lozeczkiem i trzymać cały czas przy buzi to wtedy by spala dłużej. Pomóżcie proszę, czy mialyscie podobny problem? Jak można sobie z tym radzić? Iść do neurologa?
Będę wdzięczna za wszelkie sugestie.