Czasem się zastanawiam jak to możliwe żeby tak się oddalić od siebie jak pojawia się malenstwo w domu... Córeczka ma dopiero 3 miesiące a my już nie spimy razem nawet w jednym łóżku. W ciagu dnia rozmawiamy z obowiązku a popołudniami to jest schemat.. Jedynie jakiś kontakt mamy przy kampaniu malutkiej bo robimy to razem.
Na początku był żal ze nie mam siły żeby z nim pobyc np obejrzeć film kiedy podam na twarz, teraz nie mam czasu bo corunia w pełni mnie absorbuje karmie piersią.. Na początku było zrozumienie teraz już tylko żal. Ale on nie wstaje w nocy tylko przesypia cała nie jest przy malutkiej jak nie moze zasnąć bo nie może znieść płaczu.. I jest zmeczony... A ja? Ja tez mam swoje potrzeby które odlozylam na pózniej i nie wiem.. Jestem szczęśliwa ze mam corunie ale nie potrafię się z nim cieszyć i tworzyć super rodzinki... Czy to minie? Czy moze my po prostu się nie nadajemy na rodziców? Jak było u was?
Na początku był żal ze nie mam siły żeby z nim pobyc np obejrzeć film kiedy podam na twarz, teraz nie mam czasu bo corunia w pełni mnie absorbuje karmie piersią.. Na początku było zrozumienie teraz już tylko żal. Ale on nie wstaje w nocy tylko przesypia cała nie jest przy malutkiej jak nie moze zasnąć bo nie może znieść płaczu.. I jest zmeczony... A ja? Ja tez mam swoje potrzeby które odlozylam na pózniej i nie wiem.. Jestem szczęśliwa ze mam corunie ale nie potrafię się z nim cieszyć i tworzyć super rodzinki... Czy to minie? Czy moze my po prostu się nie nadajemy na rodziców? Jak było u was?