reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Dziecko nas od siebie oddala?

aniaslu

red. nacz. babyboom.pl, psycholog, admin
Członek załogi
Dołączył(a)
14 Czerwiec 2004
Postów
3 753
Miasto
Warszawa
Dostałam ostatnio trochę rożnych zapytań na priva. Na niektóre odpowiedziałam, do niektórych ws zaproszę (za zgodą autorek)

Nasze dziecko nas od siebie oddala?
Cześć, potrzebuję porady, wsparcia, a może po prostu miejsca, żeby się wygadać. Jesteśmy z mężem razem 10 lat. Nasza córeczka ma 3 lata. Kiedyś byliśmy bardzo zgraną parą, ale odkąd pojawiło się dziecko, wszystko się zmieniło.

Na początku miał ogromne trudności z przystosowaniem się do roli ojca. Był nieobecny, irytował się na mnie o drobiazgi, a ja czułam się osamotniona w tym wszystkim. Po roku zaczął być bardziej zaangażowany jako tata, ale nasze relacje są w rozsypce. Córką się zaczął zajmować, chociaż potrafi go wkurzyć, kiedy ona mówi, że chce do mamusi, zamiast do niego.

Najgorsze jest to, że wydaje się, jakby całkowicie się ode mnie odsunął. Kiedy próbuję porozmawiać o czymś ważnym, to albo zbywa temat, albo się śmieje. Dla przykładu, ostatnio mówiłam, że czuję się wypalona, a on tylko machnął ręką, mówiąc, że przesadzam. Ja zajmuję się córką, ale też pracuję i ogarniam dom. I to nie jest tak, ze on nie pomaga, ale mam więcej na sobie i to nawet byłoby ok, gdyby nadal widział we mnie towarzyszkę a nie ... nawet nie wiem kogo.

Naprawdę zaczynam mieć tego dość. Nie chcę po prostu odpuścić, ale nie wiem, jak do niego dotrzeć, bo rozmowy nic nie dają. Co mogę zrobić, żeby go jakoś otworzyć? Jak to jest u was, dziewczyny?
 
reklama
Wiadomo, że życie bez dziecka dla wielu osób wydaje się atrakcyjne i nikogo nie powinno to dziwić. Tak to jest, że kiedy pojawia się dziecko zmieniają się priorytety i różne przyzwyczajenia, nieciekawe zachowania wychodzą wtedy na wierzch. W końcu to nowy człowiek w rodzinie, który zmienia całą rutynę i potrzebuje mnóstwo uwagi..
W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem byłaby poważna rozmowa z mężem, a jeżeli z jego strony nie będzie chęci do zmiany to może terapia małżeńska. Facet nie jest od pomagania, ale ma równomiernie rozkładać obowiązki pomiędzy sobą a żona, bo tutaj kobieta jest ewidentnie wypalona swoim życiem i nie czuje się kochana.
 
Moja opinia na ten temat jest kontrowersyjna i raczej niepopularna. Moim zdaniem tak się dzieje jeśli dziecko, dom czy praca staje się ważniejsze od męża lub żony. Jeśli zapominamy, że trzeba dbać o siebie, rozmawiać o czymś więcej niż sprawy bieżące oraz planować i wspólnie marzyć. Jestem fanką teorii języków miłości więc proponuję autorce żeby sprawdziła język miłości swojego męża inw ten sposób spróbowała do niego dotrzeć:)
 
Ja się chyba z tym zgadzam i dlatego szukam złotego środka.
Bo w ilu procentach matka powinna poświęcić się dziecku? Ile wychodnych w roku jej się należy.
Chwi małżeńskich sam na sam. Albo po jakim czasie od urodzenia?
Wydaje mi się, że nie da się tego określić a to bardzo istotne. Często jest tak, że jeszcze mamy przyklejone jedno dziecko, a już przychodzi czas na drugie i mąż 5 lat w osobnym pokoju. Gorąca kąpiel staje się luksusem, zatracamy siebie, no i oczywiście małżeństwo idzie w odstawkę.

Myślę że łatwo jest stworzyć zgrany duet, ale jak jest już trio z zależną od nas w stu procentach istotą trzeba włożyć znacznie więcej wysiłku.
 
To my z mężem wychodzimy z założenia, że dziecko wiecznie małe nie będzie 🤷‍♀️ już teraz mając prawie 2latka widzimy jak jest łatwiej względem ubiegłego roku, a z czasem będzie nam jeszcze łatwiej znaleźć czas dla nas. Na ten moment dziecko jest dla nas ważne i obydwoje na tym się skupiamy. Moi rodzice mieli podobnie i z tego co mowią, ich życie ze mną jako maluchem wyglądało tak samo, a są razem już ponad 30 lat i ten okres przetrwali.

Tyle, ze to kwestia naszych wspólnych ustaleń, a nie że ktoś kogoś postawił przed faktem dokonanym.

Ja zakladam, że za chwilę spokojnie wezmę kąpiel, wyśpię się bez 10 pobudek, zjem w spokoju śniadanie i oglądnę Netflixa :) jeszcze nie teraz, ale spokojnie. To nie trwa przecież 10 lat :)
 
To my z mężem wychodzimy z założenia, że dziecko wiecznie małe nie będzie 🤷‍♀️ już teraz mając prawie 2latka widzimy jak jest łatwiej względem ubiegłego roku, a z czasem będzie nam jeszcze łatwiej znaleźć czas dla nas. Na ten moment dziecko jest dla nas ważne i obydwoje na tym się skupiamy. Moi rodzice mieli podobnie i z tego co mowią, ich życie ze mną jako maluchem wyglądało tak samo, a są razem już ponad 30 lat i ten okres przetrwali.

Tyle, ze to kwestia naszych wspólnych ustaleń, a nie że ktoś kogoś postawił przed faktem dokonanym.

Ja zakladam, że za chwilę spokojnie wezmę kąpiel, wyśpię się bez 10 pobudek, zjem w spokoju śniadanie i oglądnę Netflixa :) jeszcze nie teraz, ale spokojnie. To nie trwa przecież 10 lat :)
Ja też wychodzę z takiego założenia, a z mężem dziecko dopiero mamy w drodze. Wiecznie malutkie nie będzie, a czas leci bardzo szybko i nawet się nie obejrzysz, a zaraz będzie przedszkole, szkoła, później rówieśnicy i dłużej będzie poza domem niż w nim.
 
reklama
Mieliśmy z mężem parę kryzysów.
Był okres, gdy w ogóle nie miałam ochoty na zbliżenia. Nie miałam sił, ochoty, nie umiałam się nastroić, poczuć "to coś" by chcieć. Mąż z kolei dość często szukał zbliżeń.
Przyznałam po pewnym czasie, że udaję. Że te wszystkie nasze zbliżenia i moje orgazmy są udawane. Nic nie czułam, nie miałam ochoty, ale nie chciałam, żeby mąż był cały czas odsywany na bok .
Był w mocnym szoku ale zrozumiał. Dał mi czas. Obecnie po 2,5roku już jest lepiej. Wróciliśmy do siebie.

Stresy, niedomówienia, wzajemne pretensje się zdarzają. O to , że on wychodzi do kolegó, o to że syn chce tylko z mamą.
Więc znowu była rozmowa. Syn chce być z mamą bo jest cały dzień z mamą. A tata idzie do kolegów bo w domu mama jest zajęta cały czas synem, bo syn nie chce być z tatą. I koło się zamyka.
I przyszła refleksja, kolejne zrozumienie.
Tata jest częściej w domu, nawet jeśli syn nie chce się z nim bawić. Minął krótki czas i co ? Syn chce się bawić z tatą ! Chce jeść z tatą, chce się kąpać z tatą, chce z nim iść na spacer.
Nadal to ja jestem najważniejsza u syna, ale tata w końcu pojawił się w jego życiu i oboje z tego korzystają.

Ja jestem w domu, mąż pracuje. Chcę wrócić do pracy.
Przed nami jeszcze niejedne niedomówienia, niejedne spięcia, kłótnie.
Ale oboje stosujemy chyba najważniejszą metodę : rozmowę.
Nie wyrzucanie sobie pretensji, ale rozmowa. Przedstawienie swojego punktu widzenia, żeby każda osoba widziała jak widzi to ta druga osoba. Szukanie kompromisu, rozwiązania.
Spróbujmy tego i tego, zobaczymy jakie będą efekty. To może spróbujmy teraz inaczej , może to zadziała. Metoda prób i błędów.

Nie jest łatwo. To na pewno nie jest życie jakie wiedliśmy przed dzieckiem.
Ale dziecko, było naszą wspólną decyzją.
 
Do góry