ivi
uzależniona;) // I.2010
- Dołączył(a)
- 19 Maj 2006
- Postów
- 10 917
Bardzo proszę o pomoc, porady.. . Mój dwuletni synek pięknie przesypiał noce, sam zasypia po kąpieli i czytaniu bajeczek.. Czasem się budził w nocy jak był bardzo głodny/spragniony, wtedy wystarczyło podać mleczko/picie i zasypiał ponownie.
Jednak ostatnio (od 2 tygodni jest apogeum) coś się zmieniło, tzn po przebudzeniu mały płacze rozpaczliwie wołając rodziców i krzycząc że on nie chce spać. Nie wiemy czy wymusza naszą obecność czy na prawdę coś mu się dzieje.. Podanie mleka chwilowo tylko pomaga, zaczyna ponownie krzyczeć i płakać jak usiłujemy wyjść z jego pokoju (śpi sam w swoim łóżeczku w swoim pokoju). Nawet jak uda się go przekonać że wszystko jest ok i że trzeba spać bo jest noc, po parunastu minutach znów zaczyna koncert..
Mały w pokoju ma ciemno (zasunięte rolety) i zapaloną malutką lampkę. Do tego czasem włączamy cichutko spokojne kołysanki. Taka przerwa w nocy potrafi trwać nawet 3 godziny - od 2 do 5 nad ranem. Ostatnie dwa razy z bezsilności podałam mu paracetamol (bo myślę że może to piątki gdzieś tam lezą?) i chyba pomogło.. Tylko jak upewnić się że to na prawdę kwestia bólu a nie koszmarów czy przeżyć z dnia? Macie jakieś doświadczenia w tym temacie?
Przyznam że mamy niemowlaka teraz w domu (mała ma 3 miesiące) i z nią są mniejsze problemy w nocy niż ze starszym... (dla wyjaśnienia: Tymek nie przejawia zazdrości o siostrę, jej wejscie do domu nie było dla niego wielką traumą. Siostrę całuje, przytula, buja w wózeczku.. więc nie sądzę że problemy w nocy to kwestia pojawienia się rodzeństwa).
Dziś mały obudził się z wyciem ok. 2, zasnął po podaniu paracetamolu, grubo po 5.. spał do 9:30. W czasie przerwy w spaniu oczywiście kilkanaście razy u niego byłam, a maluszek jak tylko nas nie widział (mnie albo męża) to płakał. Mały ma teraz bunt dwulatka, jest często nieznośny w ciągu dnia, wymusza, histeryzuje itd - dlatego nie wiemy czy to co wyprawia w nocy to na prawdę problem czy właśnie wymuszanie.. Do łóżka go nie możemy wziąć bo to się nigdy dobrze nie kończyło - nigdy z nami w sypialni nie był w stanie zasnąć, tylko się nakręcał i rozbudzał. Natomiast pójść spać do niego do pokoju.. boję się konsekwencji. Zbyt boleśnie pamiętam odzwyczajanie go od naszej obecności w pokoju podczas zasypiania, nie chcę sprowokować powrotu do tamtego.. Bo znów będzie walka z odzwyczajaniem.. Pozostanie z nim w pokoju na czas zasypiania też niewiele daje, bo on po chwili otwiera oczy z uśmieszkiem i zaczyna mówić że "nie ma aaa" = "nie będę spać" i zaczyna opowiadać różne różności z dnia.. Już sama nie mam pomysłu co robić.. bez potrzeby nie chcę go lekami faszerować, wystarczy że bierze leki na alergie codziennie.. I chciałabym mu pomóc bo ewidentnie jest mu źle w nocy
Bardzo wproszę o wszelkie porady, sugestie, opinie..
Jednak ostatnio (od 2 tygodni jest apogeum) coś się zmieniło, tzn po przebudzeniu mały płacze rozpaczliwie wołając rodziców i krzycząc że on nie chce spać. Nie wiemy czy wymusza naszą obecność czy na prawdę coś mu się dzieje.. Podanie mleka chwilowo tylko pomaga, zaczyna ponownie krzyczeć i płakać jak usiłujemy wyjść z jego pokoju (śpi sam w swoim łóżeczku w swoim pokoju). Nawet jak uda się go przekonać że wszystko jest ok i że trzeba spać bo jest noc, po parunastu minutach znów zaczyna koncert..
Mały w pokoju ma ciemno (zasunięte rolety) i zapaloną malutką lampkę. Do tego czasem włączamy cichutko spokojne kołysanki. Taka przerwa w nocy potrafi trwać nawet 3 godziny - od 2 do 5 nad ranem. Ostatnie dwa razy z bezsilności podałam mu paracetamol (bo myślę że może to piątki gdzieś tam lezą?) i chyba pomogło.. Tylko jak upewnić się że to na prawdę kwestia bólu a nie koszmarów czy przeżyć z dnia? Macie jakieś doświadczenia w tym temacie?
Przyznam że mamy niemowlaka teraz w domu (mała ma 3 miesiące) i z nią są mniejsze problemy w nocy niż ze starszym... (dla wyjaśnienia: Tymek nie przejawia zazdrości o siostrę, jej wejscie do domu nie było dla niego wielką traumą. Siostrę całuje, przytula, buja w wózeczku.. więc nie sądzę że problemy w nocy to kwestia pojawienia się rodzeństwa).
Dziś mały obudził się z wyciem ok. 2, zasnął po podaniu paracetamolu, grubo po 5.. spał do 9:30. W czasie przerwy w spaniu oczywiście kilkanaście razy u niego byłam, a maluszek jak tylko nas nie widział (mnie albo męża) to płakał. Mały ma teraz bunt dwulatka, jest często nieznośny w ciągu dnia, wymusza, histeryzuje itd - dlatego nie wiemy czy to co wyprawia w nocy to na prawdę problem czy właśnie wymuszanie.. Do łóżka go nie możemy wziąć bo to się nigdy dobrze nie kończyło - nigdy z nami w sypialni nie był w stanie zasnąć, tylko się nakręcał i rozbudzał. Natomiast pójść spać do niego do pokoju.. boję się konsekwencji. Zbyt boleśnie pamiętam odzwyczajanie go od naszej obecności w pokoju podczas zasypiania, nie chcę sprowokować powrotu do tamtego.. Bo znów będzie walka z odzwyczajaniem.. Pozostanie z nim w pokoju na czas zasypiania też niewiele daje, bo on po chwili otwiera oczy z uśmieszkiem i zaczyna mówić że "nie ma aaa" = "nie będę spać" i zaczyna opowiadać różne różności z dnia.. Już sama nie mam pomysłu co robić.. bez potrzeby nie chcę go lekami faszerować, wystarczy że bierze leki na alergie codziennie.. I chciałabym mu pomóc bo ewidentnie jest mu źle w nocy
Bardzo wproszę o wszelkie porady, sugestie, opinie..
Ostatnia edycja: