Zanim na świat przyszła Nina, że tak powiem "pieściłam się" przy sprzątaniu, wszystko musiało być "wylizane" i jeszcze na dzień przed porodem na kolanach pucowałam podłogi, łazienki, wszystko musiało być na błysk. Sterylnie to mało powiedziane - laboratorium chciałam z domu zrobić. Na próżno, bo mąż urządził pępkówkę i jak tylko weszłam do domu to rozłożyłam ręce. 3 tygodnie nie sprzątałam, bo nie miałam sił i czasu na to, dopiero 2 dni temu się pozbierałam do kupy, także nikt nie umarł, Mała żyje-zdrowa jest choć na podłodze można było przez paprochy i kurze NOGĘ ZŁAMAĆ.
Nie musi być sterylnie.
Choć lubię jak tak jest w domu... to teraz nie mam na to czasu by zawracać sobie gitarę...
Nie musi być sterylnie.
Choć lubię jak tak jest w domu... to teraz nie mam na to czasu by zawracać sobie gitarę...