Mój ukochany temat...... Kiedy ktoś mi mowi,że kobieta w domu to kuchta i trzeba miec swoje ambicje zawodowe...to mialabym ochotę wytruć wszystkie emancypantki. I wcale nie marzę o byciu w domu tylko dla tego,że tego nie miałam. Jesli chce się pielegnować związek trzeba mieć dla siebie czas.Czas dla męża i dla dzieci.
Napewno są takie istoty,które uważają,że najbardziej sexi jest zagoniona bizneswomen,wypielęgnowana i do bólu inteligentna. Wzorzec z amerykanskiego serialu.
Mnie się marzyło być GOSPODYNIĄ DOMOWĄ. Kiedy wspomnę czas malenkich dzieci(różnica mniej niż 2 lata),powrotu do pracy gdy miały po 3-4 miesiące,a zanim młodsze skończyło 8 miesięcy to już musiałam pracować normalnie na zmiany,dniówki i nocki po 12 godzin. I niech mi nikt nie mowi,że można być wtedy atrakcyjną żoną przymilającą się do męża.To czysta teoria tych,co tego nie przeszli. Będąc tylko kobietą swojego faceta,nie mając domu i nie musząc naprawdę ciężko zapylac w pracy ma się żadne pojęcie.
Moje małżeństwo rozsypało się po 8 latach. Dziś mam szansę na nowe życie.
Temat byłych mężów,byłych żon i kursujących pomiedzy tym dziecmi jest czyms co wzbudza we mnie wielkie emocje. Z drobnymi wyjątkami zawsze ale to zawsze bronię tych byłych :-) Mam wiele własnych doświadczeń i siedze po uszy w części psychologicznej.
Mam nadzieje,że przez te mądrości teraz potrafię stworzyć to moje nowe życie dobrze.mam wspaniałego faceta.Jest szokujący swoją energią i chęcią pomocy.Nie przywiązuje wagi do super porządkow w domu w sensie takim,że nigdy nie krytykuje jak wykonam sajgon w domu.Mnie się często nie chce nic robić,zamykam oczy,żeby nie widziec całego domowego syfu,a on całkiem chetnie to za mnie robi i jeszcze twierdzi,że kocha mnie za to,że jestem normalna i nie latam ze szmata po domu jak pokopana.Wszystko co ugotuję jest pyszne,a jak nic nie ma na obiad to twierdzi,że jest w porządku i robi moim dzieciom kanapki.No czyż nie jest święty?
Kiedy jestem zmęczona wyrzuca mnie do łóżka i zajmuje się wszystkim sam. Kiedy wracam rano po pracy,nie dość że moim leniwcom wydaje jedzonko i w domu i do szkoły to na stole czeka na mnie gorąca kawa.A może ja snię????/
Własne moje dzieci to para ukochanych gadow,ale na ich pomoc domową już dawno nie liczę.To "książęce rodzeństwo". Swoej dzieci nie zawsze są takie jak sobie wyobrażamy,że je wychowamy,więc nie ma co narzekac na inne.
Nie jest ten mój ideał taki znowu idealny,tez ma swoje wady.Uparte to jak osioł,samodzielne do bólu,owszem,wyslucha(czasem) rad ale i tak zrobi po swojemu.
Uspakaja mnie,kiedy szlag mnie trafia bo mój były ślubny nie widzi nic niestosownego w odwożeniu dzieci szkolnych do domu o północy.
Zresztą tam bywają tylko raz w tygodniu,bo jest małe dziecko więc ani zaszaleć tak jakby chciały się nie da.granie na gitarze ul;ubionego rocka odpada,jakoś przeżyją ten czas jak tam są.Za to w domu dają czadu z nami.To moje nowe szczęście ma z nimi dobry kontakt.Czasem myslę,że mają coś wspólnego w genach bo rozrabiają razem że ja wychodzę z pokoju :-)
Wiem jednak,że nie ma związkow zawsze udanych,że facet który jednego dnia cię nosi na rekach,jest kochający,macie wspólny dom i dzieci,nawet taki któregoś dnia może się okazać pomyłką. Mój aktualny wytłumaczył mi to dość prosto,faceci lubią miec wygodnie.Bedzie im dobrze tam gdzie mają ciepły kąt i niewiele wymagań,jeszcze mniej obowiązków(mam nadzieję,że nie wszyscy)
Śmiać mi się chce,jak widzę teraz co jest u mojego byłego.Sielanka była jak nie było dziecka,teraz jakoś się coraz bardziej ze mna potrafi dogadać;-) Ostatnio nawet przekazal przez dzieci dobre piwka dla mojego faceta,bo podobno ten ma na mnie dobry wpływ więc .....jest mu za to wdzięczny.Czy ktoś to rozumie? A o barszczyku na wigilie to juz pisałam,że osobiście dla byłego robiłam i mial swój na wigilijnym stole.A jakoś kiedyś wszystko robilam źle...hm
Ileż to głupot na mnie naopowiadal,a dzis jakoś stara się być dla mnie miły.
Stąd ............ja już wiem czego chcę i o co mam dbać. tego co teraz mam nie dam zepsuć i już
.