reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Czy to jest normalne?

Atol! To wszystko zalezy od nas - nawet nie od naszych mężczyzn. Jesli my nie będziemy się szanować to nie ma znaczenia czy będziesz chodzić do pracy i zajmowac sie potem rodziną/domem czy tylko zostaniesz w domu. Ja po pierwszym dziecku wróciłam na zlecenie na cztery nie pełne dni w tygodniu do pracy i trawało to ponad rok. Z perspektywy czasu uważam że straciłam na tym i ja i moje dziecko. Teraz przy drugim nie zrobilam tego. Jak mnie nachodzą głupie myśli to idę do moich koleżanek do pracy i od razu mi się wszystko uklada jak nalezy. Satrszy chłopiec jest już w przedszkolu ma 6 lat - dzięki temu że jestem w domu znam wszystkie dzieci w grupie i one też mnie znają. Jak Mateusz opowiada mi o nich to wie, że mama zyje tez jego zyciem, przyjaciółmi, tym co sie u nich dzieje. Uczestniczę z nim w dodatkowych zajęciach i on to bardzo docenia. Poza tym uważam, że to jest taki szczególny czas dany kobiecie, by móc zastanowić sie nad swoim życiem i np. spróbować znaleźć/odświerzyć swoje zainteresowania, poszukać nowego sposobu na zarobkowanie. Mam koleżanki które piszą wtedy prace doktorskie (mając 4 dzieci!), pomagają mężom prowadzić firmy, doszkalają się, idą na studia, bo wcześniej nie było czasu. Myślę, że to wynika z jakiś wewnętrznych potrzeb, by robić coś więćej by nasze pociechy tez mogły być z nas dumne. Ja osobiście nie wyobrażam sobie powrotu do pracy - dzisiaj zaniosłam podanie o ostatni rok wychowaczego i zabieram się za nastepnego potomka. Atol napisłam co ja czuję i myślę i jaka jestem w tym szczęśliwa, ale to obsolutnie nie oznacza, że Ty musisz czy będziesz będąc w domu czuć to samo.
 
reklama
Zgadzam się z Magdalenką .Co więcej, kiedyś nie wyborażałam sobie, jak można siedzieć w domu i nie pracować... to znaczy wykonywać tylko prace domowe.... Teraz jestem już drugi rok na wychowawczym i okazało się, że ja, która kiedyś nie wyobrażała sobie życia bez pracy, chętnie zostałaby w domciu na dłużej. No i podobnie jak szanowna przedmówczyni - jak mam wątpliwości, to znikają one natychmiast po tym, jak wykonam telefon do pracy i pogadam chwilę, co słychać. Wtedy składam ręce w podzięce, że mam jeszcze rok spokoju. No i mam ten rok na przemyślenie - jest to dla mnie szansa, żeby się zastanowić nad zmianą zajęcia. Może zdecyduję się na coś własnego?
Nie uważam też, żeby kobieta nie pracująca zawodowo była kimś gorszym od tej, która pracuje. Nie oznacza to przecież, że jedyny jej zajęciem musi być chodzenie do fryzjera i pogaduchy z sąsiadką. Wszystko zależy tylko od nas, jak i czym swoje życie wypełnimy. I jedymym jego sensem nie musi być wcale etat w biurze. Myślę, ze dla większości z nas takim sensem jest jednak rodzina, jak anachronicznie by to nie zabrzmiało...  no a mąż, atol, przecież nie jesteś dla niego atrakcyjna tylko dlatego, że codziennie chodzisz do roboty ;), przecież nie z tego powodu się z Tobą ożenił ;D.

pozdrawiam
nikita
 
Mój ukochany temat...... Kiedy ktoś mi mowi,że kobieta w domu to kuchta i trzeba miec swoje ambicje zawodowe...to mialabym ochotę wytruć wszystkie emancypantki. I wcale nie marzę o byciu w domu tylko dla tego,że tego nie miałam. Jesli chce się pielegnować związek trzeba mieć dla siebie czas.Czas dla męża i dla dzieci.
Napewno są takie istoty,które uważają,że najbardziej sexi jest zagoniona bizneswomen,wypielęgnowana i do bólu inteligentna. Wzorzec z amerykanskiego serialu.
Mnie się marzyło być GOSPODYNIĄ DOMOWĄ. Kiedy wspomnę czas malenkich dzieci(różnica mniej niż 2 lata),powrotu do pracy gdy miały po 3-4 miesiące,a zanim młodsze skończyło 8 miesięcy to już musiałam pracować normalnie na zmiany,dniówki i nocki po 12 godzin. I niech mi nikt nie mowi,że można być wtedy atrakcyjną żoną przymilającą się do męża.To czysta teoria tych,co tego nie przeszli. Będąc tylko kobietą swojego faceta,nie mając domu i nie musząc naprawdę ciężko zapylac w pracy ma się żadne pojęcie.
Moje małżeństwo rozsypało się po 8 latach. Dziś mam szansę na nowe życie.
Temat byłych mężów,byłych żon i kursujących pomiedzy tym dziecmi jest czyms co wzbudza we mnie wielkie emocje. Z drobnymi wyjątkami zawsze ale to zawsze bronię tych byłych :-) Mam wiele własnych doświadczeń i siedze po uszy w części psychologicznej.
Mam nadzieje,że przez te mądrości teraz potrafię stworzyć to moje nowe życie dobrze.mam wspaniałego faceta.Jest szokujący swoją energią i chęcią pomocy.Nie przywiązuje wagi do super porządkow w domu w sensie takim,że nigdy nie krytykuje jak wykonam sajgon w domu.Mnie się często nie chce nic robić,zamykam oczy,żeby nie widziec całego domowego syfu,a on całkiem chetnie to za mnie robi i jeszcze twierdzi,że kocha mnie za to,że jestem normalna i nie latam ze szmata po domu jak pokopana.Wszystko co ugotuję jest pyszne,a jak nic nie ma na obiad to twierdzi,że jest w porządku i robi moim dzieciom kanapki.No czyż nie jest święty?
Kiedy jestem zmęczona wyrzuca mnie do łóżka i zajmuje się wszystkim sam. Kiedy wracam rano po pracy,nie dość że moim leniwcom wydaje jedzonko i w domu i do szkoły to na stole czeka na mnie gorąca kawa.A może ja snię????/
 
Mój ukochany temat...... Kiedy ktoś mi mowi,że kobieta w domu to kuchta i trzeba miec swoje ambicje zawodowe...to mialabym ochotę wytruć wszystkie emancypantki. I wcale nie marzę o byciu w domu tylko dla tego,że tego nie miałam. Jesli chce się pielegnować związek trzeba mieć dla siebie czas.Czas dla męża i dla dzieci.
Napewno są takie istoty,które uważają,że najbardziej sexi jest zagoniona bizneswomen,wypielęgnowana i do bólu inteligentna. Wzorzec z amerykanskiego serialu.
Mnie się marzyło być GOSPODYNIĄ DOMOWĄ. Kiedy wspomnę czas malenkich dzieci(różnica mniej niż 2 lata),powrotu do pracy gdy miały po 3-4 miesiące,a zanim młodsze skończyło 8 miesięcy to już musiałam pracować normalnie na zmiany,dniówki i nocki po 12 godzin. I niech mi nikt nie mowi,że można być wtedy atrakcyjną żoną przymilającą się do męża.To czysta teoria tych,co tego nie przeszli. Będąc tylko kobietą swojego faceta,nie mając domu i nie musząc naprawdę ciężko zapylac w pracy ma się żadne pojęcie.


Moje małżeństwo rozsypało się po 8 latach. Dziś mam szansę na nowe życie.
Temat byłych mężów,byłych żon i kursujących pomiedzy tym dziecmi jest czyms co wzbudza we mnie wielkie emocje. Z drobnymi wyjątkami zawsze ale to zawsze bronię tych byłych :-) Mam wiele własnych doświadczeń i siedze po uszy w części psychologicznej.
Mam nadzieje,że przez te mądrości teraz potrafię stworzyć to moje nowe życie dobrze.mam wspaniałego faceta.Jest szokujący swoją energią i chęcią pomocy.Nie przywiązuje wagi do super porządkow w domu w sensie takim,że nigdy nie krytykuje jak wykonam sajgon w domu.Mnie się często nie chce nic robić,zamykam oczy,żeby nie widziec całego domowego syfu,a on całkiem chetnie to za mnie robi i jeszcze twierdzi,że kocha mnie za to,że jestem normalna i nie latam ze szmata po domu jak pokopana.Wszystko co ugotuję jest pyszne,a jak nic nie ma na obiad to twierdzi,że jest w porządku i robi moim dzieciom kanapki.No czyż nie jest święty?
Kiedy jestem zmęczona wyrzuca mnie do łóżka i zajmuje się wszystkim sam. Kiedy wracam rano po pracy,nie dość że moim leniwcom wydaje jedzonko i w domu i do szkoły to na stole czeka na mnie gorąca kawa.A może ja snię????/
Własne moje dzieci to para ukochanych gadow,ale na ich pomoc domową już dawno nie liczę.To "książęce rodzeństwo". Swoej dzieci nie zawsze są takie jak sobie wyobrażamy,że je wychowamy,więc nie ma co narzekac na inne.
Nie jest ten mój ideał taki znowu idealny,tez ma swoje wady.Uparte to jak osioł,samodzielne do bólu,owszem,wyslucha(czasem) rad ale i tak zrobi po swojemu.
Uspakaja mnie,kiedy szlag mnie trafia bo mój były ślubny nie widzi nic niestosownego w odwożeniu dzieci szkolnych do domu o północy.
Zresztą tam bywają tylko raz w tygodniu,bo jest małe dziecko więc ani zaszaleć tak jakby chciały się nie da.granie na gitarze ul;ubionego rocka odpada,jakoś przeżyją ten czas jak tam są.Za to w domu dają czadu z nami.To moje nowe szczęście ma z nimi dobry kontakt.Czasem myslę,że mają coś wspólnego w genach bo rozrabiają razem że ja wychodzę z pokoju :-)
Wiem jednak,że nie ma związkow zawsze udanych,że facet który jednego dnia cię nosi na rekach,jest kochający,macie wspólny dom i dzieci,nawet taki któregoś dnia może się okazać pomyłką. Mój aktualny wytłumaczył mi to dość prosto,faceci lubią miec wygodnie.Bedzie im dobrze tam gdzie mają ciepły kąt i niewiele wymagań,jeszcze mniej obowiązków(mam nadzieję,że nie wszyscy)
Śmiać mi się chce,jak widzę teraz co jest u mojego byłego.Sielanka była jak nie było dziecka,teraz jakoś się coraz bardziej ze mna potrafi dogadać;-) Ostatnio nawet przekazal przez dzieci dobre piwka dla mojego faceta,bo podobno ten ma na mnie dobry wpływ więc .....jest mu za to wdzięczny.Czy ktoś to rozumie? A o barszczyku na wigilie to juz pisałam,że osobiście dla byłego robiłam i mial swój na wigilijnym stole.A jakoś kiedyś wszystko robilam źle...hm
Ileż to głupot na mnie naopowiadal,a dzis jakoś stara się być dla mnie miły.
Stąd ............ja już wiem czego chcę i o co mam dbać. tego co teraz mam nie dam zepsuć i już:).
 
wrrrrrrr..nie wiem czemu mi się wrzuciło wcześniej kawałek co napisałam.........to nie było umyślne:)za zaśmiecenie forum przepraszam:)
 
dzieki magdalenka
faktycznie wiekszosc zalezy od nas samych, ale tez na pewno czesc zalezy od tego na jakiego faceta sie trafi, z twojej wypowiedzi wynika ze trafilas bardzo dobrze. Ja mysle ze tez dobrze trafilam. Tak jak napisalam wczesniej na razie ze wzgledow finansowych nierealne jest pozostaniew domu ale jakby byla taka mozliwosc to zastanawiam sie nad tym. Szczegolnie jak planuje sie miec wiecej niz jedno dziecko ( co planuje i mam nadzieje sie uda).
nikita33 moze niezbyt fortunnie sie wyrazilam z tym byciem nieatrakcyjna, ale nie wiedzialam jak to napisac, bo czesto sie zdarza ze faceci nie doceniaja tego ze sie jest w domu, po prostu nie doceniaja tej pracy i chyba bardziej o to mi chodzilo. Czyli znow zalezy na kogo sie trafi... a bycie nieatrakcyjna bardziej sie odnosilo do sytuacji gdzy odchowa sie dzieci,kobieta zestarzeje sie i wtedy... Ale w sumie taka sytuacja moze tez sie zdarzyc jak sie pracuje ze maz sie toba znudzi.
I wcale nie uwazam ze kobiety pozostajace w domu sa gorsze czy cos takiego, mam nadzieje ze tak mnie nie zrozumialyscie.
Oj strasznie to zawile wyszlo...
 
Oj kochany Atolu, chyba za dobrze Ci bez tego dziecka w tej robocie to nie jest, co? Z ta atrakcyjnościa to możde i masz trochę racji, - przynajmniej w moim przypadku - bo jak muszę gdzies wyjść to postaram sie dużo bardziej o wygląd nawet jesli padam na twarz, niż jak tylko jestem w domu. Ale prawda jest taka, że mój mąż robi podobnie, ale oboje staramy się nieprzekraczać granic z tym lekkim niechlujstwem ;) Tak więc baardzo Wam zyczę tego dziecka, a może nie jednego? Ja dochodzę do wniosku, że matką to zostałam na prawde jak sie urodziła moja córcia - drugie dziecko. Teraz to mam duży dystans do wszytskich cudownych rad i na prawdę jestem szczęśliwa i spełniona. A wysiłek... w pracy też byłam tragicznie zmęczona jak sie cos sypało, a nikt tam się do mnie tak slodko nie uśmiechał z wdzięcznością za to tylko że jestem. Życzę Ci tego samego szczęścia i świadomości że jesteś tam gdzie powinnaś!
 
Atol, z tym niedocenianiem to masz oczywiście rację, nie każdy potrafi zrozumieć, że praca w domu to naprawdę pełen etat. Ale zawsze można w takim przypadku zrobić sobie dzień lub dwa wolnego i wtedy chłop przeważnie pojmuje, jak to jest naprawdę... a jeśli nie pojmie, cóż... nikt nie jest doskonały.
No a jak już odchowa się dzieci i kobieta się zestarzeje? Myślę sobie, że jak się odchowa te dzieciary, to się ma wtedy czas dla siebie, można wrócić do dawnych pasji, albo znaleźć jakieś nowe, dla których nie było dotąd czasu. Nie ma co się martwić na zapas. Poza tym starzeje się też facet, na szczęście ;D.
Generalnie gdybym ja miała taką możliwość, to niewykluczone, że też zostałabym w domu.
Mam nadzieję, że i Ty kiedyś będziesz mogła zostać prawdziwą Panią Domu. I że się w tym spełnisz.

pozdrawiam
nikita
 
Chochliku, zgadzam sie w zupelności; trzeba dbac o to, co sie ma.
Magdalenka pisze:
Ja dochodzę do wniosku, że matką to zostałam na prawde jak sie urodziła moja córcia - drugie dziecko.
Ja dopiero sie poczułam prawdziwa mama- rodząc trzeciego chlopaka. Może czas jest winien- pierwszego synka urodziłam mając 21 lat, na studiach, w lutym były ostatnie egzaminy ( robiłam 4 i 5 rok rzem) a w marcu urodziłam. W czerwcu obrona...nie miałam czasu cieszyć sie ciążą, stres, wynajmowane mieszkanie, brak pracy potem...teraz to mam komfort, ciesze sie każdym dniem.
 
reklama
musze Wam powiedziec, że moim najwiekszym marzeniem było wychować swoje dziecko. i tak sie zapowiadalo, ale niestety, facet z ktorym zyje, ma lęki, że jego kasa nam nie wystarczy (i to jest w tym bardzo dziwne..... bo nie mała, a ja do aż tak rozrzutnych nie naleze) itp., itd. druga sprawa, że mnie wogóle ciężko utrzymać w jednym miejscu, ale nie wyobrażam sobie pójście na etat do jakiejś firmy. pewnie jakbym musiała to bym to zrobiła, ale - nie wyobrażam sobie.

dzisiaj jak ujrzałam synka nikity - (jest tak wielkie podobieństwo pomiędzy Filipkiem, a moim Hubusiem) po naszym spotkaniu, pobiłam prędkość światła pędząc do domku. tęsknota to dramatyczne uczucie, a tak słodkie jak spełnione...
 
Do góry