- Dołączył(a)
- 4 Kwiecień 2022
- Postów
- 4
Witam serdecznie.
To mój pierwszy post. Jestem matką 5-miesięcznego synka. Wychowuję go sama bo ojciec dziecka wyprowadził się od Nas gdy synek miał 2 i pół miesiąca ( tylko dlatego że nadarzyła mu się okazja co za chwilę wyjaśnię ). Moja sutuacja od początku ciąży a szczególnie od 4-5 miesiąca była nie ciekawa. Ojciec dziecka razem ze swoją mamą wyrzucili mnie w 5 miesiącu ciąży z mieszkania w którym z Nim razem mieszkałam. Dali mi 10 dni na wyprowadzkę i się wprowadziłam. Na szczęście mogłam wrócić do mieszkania w którym mieszkałam zanim się z nim związałam. On w tym czasie był w szpitalu na 7-dniowym detoxie ponieważ nadużywał alkoholu. Po miesiącu czasu od momentu gdy się wyprowadziłam właściciel mieszkania w którym on dalej został a w którym mieszkaliśmy razem zanim mnie wyrzucił z kolei wyrzucił jego bo urządzał libacje z kolegą któremu pozwolił na jakiś czas u niego zamieszkać. Ja głupia- tak z perspektywy czasu uważam że głupia dałam mu szansę i pozwoliłam znowu ze sobą zamieszkać na moich zasadach wierząc że się zmieni i przestanie pić. Niestety było coraz gorzej. Pił coraz częściej i kilkukrotnie wzywałam policję. Tak było do porodu i po też niestety się nic nie zmieniło. Nie odebrał nas nawet ze szpitala. Dodam że oczywiście jeszcze gdy byłam w ciąży i mnie wyrzucił podwarzał fakt swojego ojcostwa wraz ze swoją mamusią. Ostatecznie gdy ponownie zamieszkał już u mnie uznał w ciąży dobrowolnie w USC dziecko. Niestety gdy urodził się synek nic się nie zmieniło. Dalej pił, coraz więcej. Spał w łazience lub na balkonie gdy było jeszcze ciepło bo ja nie chciałam aby dziecko wahalo ten smród alkoholowy a mieszkanie w którym mieszkam do dziś to kawalerka z 1 pokojem. Z czasem przestałam akceptować jego pijaństwo i nie wpuszczalam go do domu gdy był pijany. To zaczął bez rzadnych oporów spać na klatce schodowej. Po urodzeniu syna też wzywałam policję gdy raz się awanturował. Za każdym razem był zabierany na izbę wytrzeźwień. Nie zajmował się zbytnio dzieckiem. W nocy nie wstawał do syna zresztą mało co robił przy dziecku bo tylko pił i nie pozwalałam mu się z wiadomych względów zbliżać do dziecka. Prosiłam, groziłam że jeśli nie zmieni się to ma się wyprowadzić. On zwlekal z tym ciągle tłumacząc że nie ma gdzie. Niedojrze że wyrzucił mnie w ciąży z domu i ja mimo wszystko go przyjęłam spowrotem to nic się nie zmienił i nie docenił faktu że dałam mu szansę. W końcu się sam wyprowadził z dnia na dzień ale to tylko dlatego że zmarł jego tato i ten moment wykorzystał i po pogrzebie został u swojej mamy - 30 km od Nas. Ja nie protestowałam bo miałam już i tak dość ale to było obrzydliwe że przygarnelam go spowrotem a gdy kazalam się wyprowadzić bo pił to tego nie zrobił dopiero gdy nadarzyła sie ku temu okazja - jakże smutna którą zwyczajnie wykorzystał. Ale nic się nie zmieniło. Dalej pije z początku więcej były przerwy 2 tyg i z kolei męczy matkę tym ale nie współczuję bo wie co przeżywałam ja gdy pił a nie rozumiała tego poza tym przyczyniła się do tego że mnie wyrzucił z domu w ciazy. Od tamtego momentu nie interesowała się moja ciąża a jak urodził sie Marcel nagle wielka babcia mimo ze tez posadzala mnie ze dziecko nie jest jej syna. Do dnia dzisiejszego płacze i mi się żali gdy syn pije a po tygodniu czy 2 gdy nie pije to synek jest dobry a ja zła i ma ataki że mi ubliza ( sądzę ze tez popija i poza tym bierze leki uspokajające ). Dla mnie ta kobieta jest zwyczajnie fałszywa. Po smierci meza dalam jej duzo wsparcia więcej niz syn ktory z nia zamieszkal i pil. Ale i tak ona niczego nie docenia. I kwestia dziecka wygląda tak że pił gdy tu mieszkal a potem gdy wyprowadzil sie do dziecka zeby odwiedzić przyjezdzal tez tylko pijany ! NNiewpuszczałam go wtedy i ostatni raz gdy napil sie i przyszedl wezwalam policję i kolejny raz zabrali go na IW. Powiedzialam ze przychodzi do dziecka pijany. Ze wyprowadzil sie bo nadarzyla mu sie okazja ale w sumie dla mnie lepiej bo mialam dosc picia w ciazy potem gdy urodzil sie syn i ze nawet teraz przychodzi do dziecka pijany ( tego razu też spal u mnie na klatce ). Od tamtego czasu nie przychodzi pijany juz bo wie ze od razu zadzwonie na policje poza tym jestem w stałym kontakcie z dzielnicowym który wie o wszystkim bo po każdej interwencji był u nas i potem u mnie. Ojciec dziecka na dzień dzisiejszy przychodzi do syna raz max 2 razy w tygodniu na 30min do godziny. Ponosi go ponosi i idzie. Tyle jego opieki. Co najgorsze w przypadku tych dwojga ludzi tzn ojca dziecka i jego matki. Nauczyli się dzwonic na messaferze i oglądać dziecko na kamerze ! Tzn przez 10min czy 15 gugaja do syna gadaja do niego gdzie te dziecko nic z tego i tak zwyczajnie nie rozumie ! Troche w tym mojej winy bo nie powinnam sie na to godzic. Nie mam obowiazku pokazywania mu dziecka na kamerze. Chce to niech przyjdzie do dziecka a nie nauczyli sie ogledzin na kamerze. Wielokrotne widzialam na kamerze ze jest pijany i sie rozlaczalam. Wtedy nie przychodzil a kontakt z dzieckiem zastepowal "widzeniem" na kamerze. I tu wlasnie zaczyna się problem bo ojciec dziecka nie odwiedza syna czesto, nie zajmuje się nim na codzień ani gdy mieszkał z nami ani teraz bo jego wizyty to noszenie dziecka głównie nic poza tym, nie ma z nim więzi mimo że wg niego fakt że gdy przyjdzie i ponosi syna a on się uśmiechnie się do niego to dla niego oznaka więzi. Wg mnie to nie jest oznaka więzi. Synek już i do innych uśmiecha sie tak samo np do MOICH rodziców. Syn nawet gdy jest on szuka mnie wzrokiem. Poza tym to jeszcze niemowlak który z racji że jest ze mna 24 h na dobę jest bardzo przywiązanydo mnie. Wiadomo że dla tak malego dziecka na tym etapie matka jest bardzo ważna i jej potrzebuje. Po za tym jestem z nim non stop. I wystarczy ze wyjde na minute umyc butelke i placze bo mnie nie widzi. I przechodzę do setna. Tatuś zazyczyl sobie ze chce zabrac dziecko na 1 dzień i noc w Wielkanoc ! Ja nie wyrażam na to zgody z kilku względów. Po 1 jest alkoholikiem i nie ufam mu. Pil gdy było dziecko w domu i w takim stanie je też odwiedzał. Po 2 nie wie nic o rytmie dobowym naszwgo syna ani kiedy i ile je, kiedy ma drzemki etc. Nie potrafi też go uspac bo jak nie chce mu zasnac na rekach to oddaje mi mówiąc ze u ciebie zasnie. I trzeci dla mnie najistotniejszy argument jest taki ze dziecko zwyczajnie nie jest gotowe na tak długą rozłąke ze mną. To dopiero 5 miesieczne niemowle przywiązane do mnie i uwazam ze bylby to to dla niego emocjonalny szok i trauma. Wg ojca dziecka syn jest juz "duży" ! Wg mnie roczne dziecko to jeszcze male dziecko na cos takiego. Powiedzialam ze nie wyraze na to zgody i moze odwiedzacdziecko tylko w mojej obecnosci ale on tego nie rozumie. Ja kieruję sie dobrem dziecka a on ma taki kaprys bo chce wziąć dziecko na tyle czasu bez mojej obecnosci poza miejsce zamieszkania i 30km ode mnie ! Dla niego to kaprys. Nagle on chce byc ojcem. OK moze odwiedzac dziecko kiedy tylko chce nawet codziennie bo pracuje 2 min od naszego miejsca zamieszkania pod warunkiem ze jest trzezwy ale on z tego nie korzysta. Przyjdzie raz w tyg na godzinę i on sadzi ze dziecko ma z nim wiez i ze ja oddam mu je na dzien i noc beze mnie pomijajac fakt ze pije i nie mam zaufania do niego. Wiem ze nawet gdyby syn plakal za mna on by go nie przywiózł dla jego dobra a na to samo by go trzymal i odwozac mi go sklamalby ze wszystko bylo ok zeby nie przyznac mi racji ze dziecko jest zbyt male na rozlake z matka ( dziecko jest za male i nie powiedzialoby mi jak bylo ). Co o tym myslicie ?
To mój pierwszy post. Jestem matką 5-miesięcznego synka. Wychowuję go sama bo ojciec dziecka wyprowadził się od Nas gdy synek miał 2 i pół miesiąca ( tylko dlatego że nadarzyła mu się okazja co za chwilę wyjaśnię ). Moja sutuacja od początku ciąży a szczególnie od 4-5 miesiąca była nie ciekawa. Ojciec dziecka razem ze swoją mamą wyrzucili mnie w 5 miesiącu ciąży z mieszkania w którym z Nim razem mieszkałam. Dali mi 10 dni na wyprowadzkę i się wprowadziłam. Na szczęście mogłam wrócić do mieszkania w którym mieszkałam zanim się z nim związałam. On w tym czasie był w szpitalu na 7-dniowym detoxie ponieważ nadużywał alkoholu. Po miesiącu czasu od momentu gdy się wyprowadziłam właściciel mieszkania w którym on dalej został a w którym mieszkaliśmy razem zanim mnie wyrzucił z kolei wyrzucił jego bo urządzał libacje z kolegą któremu pozwolił na jakiś czas u niego zamieszkać. Ja głupia- tak z perspektywy czasu uważam że głupia dałam mu szansę i pozwoliłam znowu ze sobą zamieszkać na moich zasadach wierząc że się zmieni i przestanie pić. Niestety było coraz gorzej. Pił coraz częściej i kilkukrotnie wzywałam policję. Tak było do porodu i po też niestety się nic nie zmieniło. Nie odebrał nas nawet ze szpitala. Dodam że oczywiście jeszcze gdy byłam w ciąży i mnie wyrzucił podwarzał fakt swojego ojcostwa wraz ze swoją mamusią. Ostatecznie gdy ponownie zamieszkał już u mnie uznał w ciąży dobrowolnie w USC dziecko. Niestety gdy urodził się synek nic się nie zmieniło. Dalej pił, coraz więcej. Spał w łazience lub na balkonie gdy było jeszcze ciepło bo ja nie chciałam aby dziecko wahalo ten smród alkoholowy a mieszkanie w którym mieszkam do dziś to kawalerka z 1 pokojem. Z czasem przestałam akceptować jego pijaństwo i nie wpuszczalam go do domu gdy był pijany. To zaczął bez rzadnych oporów spać na klatce schodowej. Po urodzeniu syna też wzywałam policję gdy raz się awanturował. Za każdym razem był zabierany na izbę wytrzeźwień. Nie zajmował się zbytnio dzieckiem. W nocy nie wstawał do syna zresztą mało co robił przy dziecku bo tylko pił i nie pozwalałam mu się z wiadomych względów zbliżać do dziecka. Prosiłam, groziłam że jeśli nie zmieni się to ma się wyprowadzić. On zwlekal z tym ciągle tłumacząc że nie ma gdzie. Niedojrze że wyrzucił mnie w ciąży z domu i ja mimo wszystko go przyjęłam spowrotem to nic się nie zmienił i nie docenił faktu że dałam mu szansę. W końcu się sam wyprowadził z dnia na dzień ale to tylko dlatego że zmarł jego tato i ten moment wykorzystał i po pogrzebie został u swojej mamy - 30 km od Nas. Ja nie protestowałam bo miałam już i tak dość ale to było obrzydliwe że przygarnelam go spowrotem a gdy kazalam się wyprowadzić bo pił to tego nie zrobił dopiero gdy nadarzyła sie ku temu okazja - jakże smutna którą zwyczajnie wykorzystał. Ale nic się nie zmieniło. Dalej pije z początku więcej były przerwy 2 tyg i z kolei męczy matkę tym ale nie współczuję bo wie co przeżywałam ja gdy pił a nie rozumiała tego poza tym przyczyniła się do tego że mnie wyrzucił z domu w ciazy. Od tamtego momentu nie interesowała się moja ciąża a jak urodził sie Marcel nagle wielka babcia mimo ze tez posadzala mnie ze dziecko nie jest jej syna. Do dnia dzisiejszego płacze i mi się żali gdy syn pije a po tygodniu czy 2 gdy nie pije to synek jest dobry a ja zła i ma ataki że mi ubliza ( sądzę ze tez popija i poza tym bierze leki uspokajające ). Dla mnie ta kobieta jest zwyczajnie fałszywa. Po smierci meza dalam jej duzo wsparcia więcej niz syn ktory z nia zamieszkal i pil. Ale i tak ona niczego nie docenia. I kwestia dziecka wygląda tak że pił gdy tu mieszkal a potem gdy wyprowadzil sie do dziecka zeby odwiedzić przyjezdzal tez tylko pijany ! NNiewpuszczałam go wtedy i ostatni raz gdy napil sie i przyszedl wezwalam policję i kolejny raz zabrali go na IW. Powiedzialam ze przychodzi do dziecka pijany. Ze wyprowadzil sie bo nadarzyla mu sie okazja ale w sumie dla mnie lepiej bo mialam dosc picia w ciazy potem gdy urodzil sie syn i ze nawet teraz przychodzi do dziecka pijany ( tego razu też spal u mnie na klatce ). Od tamtego czasu nie przychodzi pijany juz bo wie ze od razu zadzwonie na policje poza tym jestem w stałym kontakcie z dzielnicowym który wie o wszystkim bo po każdej interwencji był u nas i potem u mnie. Ojciec dziecka na dzień dzisiejszy przychodzi do syna raz max 2 razy w tygodniu na 30min do godziny. Ponosi go ponosi i idzie. Tyle jego opieki. Co najgorsze w przypadku tych dwojga ludzi tzn ojca dziecka i jego matki. Nauczyli się dzwonic na messaferze i oglądać dziecko na kamerze ! Tzn przez 10min czy 15 gugaja do syna gadaja do niego gdzie te dziecko nic z tego i tak zwyczajnie nie rozumie ! Troche w tym mojej winy bo nie powinnam sie na to godzic. Nie mam obowiazku pokazywania mu dziecka na kamerze. Chce to niech przyjdzie do dziecka a nie nauczyli sie ogledzin na kamerze. Wielokrotne widzialam na kamerze ze jest pijany i sie rozlaczalam. Wtedy nie przychodzil a kontakt z dzieckiem zastepowal "widzeniem" na kamerze. I tu wlasnie zaczyna się problem bo ojciec dziecka nie odwiedza syna czesto, nie zajmuje się nim na codzień ani gdy mieszkał z nami ani teraz bo jego wizyty to noszenie dziecka głównie nic poza tym, nie ma z nim więzi mimo że wg niego fakt że gdy przyjdzie i ponosi syna a on się uśmiechnie się do niego to dla niego oznaka więzi. Wg mnie to nie jest oznaka więzi. Synek już i do innych uśmiecha sie tak samo np do MOICH rodziców. Syn nawet gdy jest on szuka mnie wzrokiem. Poza tym to jeszcze niemowlak który z racji że jest ze mna 24 h na dobę jest bardzo przywiązanydo mnie. Wiadomo że dla tak malego dziecka na tym etapie matka jest bardzo ważna i jej potrzebuje. Po za tym jestem z nim non stop. I wystarczy ze wyjde na minute umyc butelke i placze bo mnie nie widzi. I przechodzę do setna. Tatuś zazyczyl sobie ze chce zabrac dziecko na 1 dzień i noc w Wielkanoc ! Ja nie wyrażam na to zgody z kilku względów. Po 1 jest alkoholikiem i nie ufam mu. Pil gdy było dziecko w domu i w takim stanie je też odwiedzał. Po 2 nie wie nic o rytmie dobowym naszwgo syna ani kiedy i ile je, kiedy ma drzemki etc. Nie potrafi też go uspac bo jak nie chce mu zasnac na rekach to oddaje mi mówiąc ze u ciebie zasnie. I trzeci dla mnie najistotniejszy argument jest taki ze dziecko zwyczajnie nie jest gotowe na tak długą rozłąke ze mną. To dopiero 5 miesieczne niemowle przywiązane do mnie i uwazam ze bylby to to dla niego emocjonalny szok i trauma. Wg ojca dziecka syn jest juz "duży" ! Wg mnie roczne dziecko to jeszcze male dziecko na cos takiego. Powiedzialam ze nie wyraze na to zgody i moze odwiedzacdziecko tylko w mojej obecnosci ale on tego nie rozumie. Ja kieruję sie dobrem dziecka a on ma taki kaprys bo chce wziąć dziecko na tyle czasu bez mojej obecnosci poza miejsce zamieszkania i 30km ode mnie ! Dla niego to kaprys. Nagle on chce byc ojcem. OK moze odwiedzac dziecko kiedy tylko chce nawet codziennie bo pracuje 2 min od naszego miejsca zamieszkania pod warunkiem ze jest trzezwy ale on z tego nie korzysta. Przyjdzie raz w tyg na godzinę i on sadzi ze dziecko ma z nim wiez i ze ja oddam mu je na dzien i noc beze mnie pomijajac fakt ze pije i nie mam zaufania do niego. Wiem ze nawet gdyby syn plakal za mna on by go nie przywiózł dla jego dobra a na to samo by go trzymal i odwozac mi go sklamalby ze wszystko bylo ok zeby nie przyznac mi racji ze dziecko jest zbyt male na rozlake z matka ( dziecko jest za male i nie powiedzialoby mi jak bylo ). Co o tym myslicie ?