safiya
Fanka BB :)
Witam. Mój syn ma obecnie 6 miesięcy, urodził się w 42 tygodniu.
Od początku na mleku modyfikowanym - przez pierwszy miesiąc pił Bebilon. Dostał kolek jak pewnie każdy noworodek i lekarka przepisała nam Nutramigen + Nutrition na ulewanie. Po 3 miesiącach picia pojawiły się placki przypominające liszaje - na łokciach i nogach. Zmiany te nie chciały schodzić, długo smarowałam go Bepanthenem Sensiderm, Clobazą, nawet próbowam Clotrimazolum, bo nie znałam podłoża owych placków. Niestety po kolejnym miesiącu prób (dalej na Nutramigenie i stopniowym rozszerzaniu diety) pediatra przepisała nam maść z hydrokortyzonem i kazała smarować. Niestety to błędne koło - smarowane 2x dziennie znikało, by pojawić się znów. Wyleczyliśmy jednak dwa łokcie, za to placki pojawiły się na brzuchu i dekolcie i są ciężkie do usunięcia. Średnio, co 4 dni się zaogniają i nie mają związku z jedzeniem (jak mówię wszystko zaczęło się od samego mleka, a nie obserwujemy żadnej zależności z jedzeniem). Nogi smarujemy Biodermą Intensive Baume na AZS i placki bledną (a niektóre były nawet takie twardawe), finalnie znikają, czasem widać pod światło po nich ślad (narazie nie pojawiły się znów). Finalnie trafiliśmy do Pani alergolog, która od razu powiedziała, że to AZS. Przeszliśmy na Bebilon Pepti.
Młody nigdy nie miał problemów ze skórą na buzi, uszami, czy zgięciami, nigdy nie było nic pod pampersem ani na plecach.
Prałam w Loveli, teraz zmieniliśmy na płyn do prania BIO i robię płukanie dwa razy. Nowe zmiany się nie pojawiają tylko zaogniają te na dekolcie i brzuchu. Gdy bledną mają czerwoną otoczkę, a w środku są jasne. Są raczej oddzielone, więc szperając w internecie widzę, że bardzo przypominają wyprysk pieniążkowy. I co najważniejsze one są w stałych miejscach, nie pojawiają się w nowych.
Jedynie dzisiaj znów zauważyłam mały placek na łokciu, ale chyba przez to, że po macoszemu go wcześniej potraktowałam skupiając się na tułowiu.
Alergolog kazała odstawić steryd, tak więc teraz stosujemy tą Biodermę, Bepanthen Sensiderm, Bepanthen Sensiderm Daily Care i Linomag. Dodatkowo Fenistil.
Wykonaliśmy testy z krwi, teraz czekamy na wyniki, jednak alergolog powiedziała, że i tak może nic nie wyjść.
Dziecko nie ma problemu z glutenem, owocami, kaszami, zjada dużo i chętnie. Nie wyskoczyło nic po podaniu zupki z selerem. Nabiału nie wprowadzamy. Podałam żółtko i też nic.
Do tego dziecko ząbkuje, więc myślę, że przy okazji skóra też reaguje.
Chciałabym zapytać doświadczonych Państwa, co myślą o takiej sytuacji. Wiadomo może po testach może poznamy wroga i będzie z nim łatwiej walczyć
Uważam, że to nie będzie alergia na bmk, jestem zdania, że to wziewne bądź kontaktowe. Przebywam z dzieckiem całą dobę i obserwuję, a alergolog obejrzała go pół minuty. Pediatra twierdzi, że to kontaktowe. Ubieramy go tylko w bawełniane ciuchy i staramy się nie przegrzewać - zresztą młody lubi jak jest chłodniej. Kąpiemy w przegotowanej wodzie, co 2 dzień. Alergolog powiedziała, że Nutramigen został podany bezpodstawnie i mógł wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Kąpaliśmy w Oilatum, ale nie było widać różnicy.
Czy organizm potrzebuje więcej czasu, żeby "się oczyścić"? Dziwię się, że to nie znika. Chyba, że to alergia na kurz/roztocza? Czy powinnam zrobić jakiś wymaz (czy to profesjonalne określenie nie wiem) z tych miejsc i czy warto sięgać jeszcze opinii dermatologa? Nie chcę, żeby kolejna osoba wyrokowała w tej sprawie, bo i tak za dużo już zostało pomieszane.
Zakupiliśmy dzisiaj Latopic, bo młody nie brał żadnych probiotyków (tylko w 1-2 miesiącu FF Baby i BioGaję).
Dysponuję zdjęciami, a w razie pytań chętnie odpowiem. Pozdrawiam i dziękuję.
Od początku na mleku modyfikowanym - przez pierwszy miesiąc pił Bebilon. Dostał kolek jak pewnie każdy noworodek i lekarka przepisała nam Nutramigen + Nutrition na ulewanie. Po 3 miesiącach picia pojawiły się placki przypominające liszaje - na łokciach i nogach. Zmiany te nie chciały schodzić, długo smarowałam go Bepanthenem Sensiderm, Clobazą, nawet próbowam Clotrimazolum, bo nie znałam podłoża owych placków. Niestety po kolejnym miesiącu prób (dalej na Nutramigenie i stopniowym rozszerzaniu diety) pediatra przepisała nam maść z hydrokortyzonem i kazała smarować. Niestety to błędne koło - smarowane 2x dziennie znikało, by pojawić się znów. Wyleczyliśmy jednak dwa łokcie, za to placki pojawiły się na brzuchu i dekolcie i są ciężkie do usunięcia. Średnio, co 4 dni się zaogniają i nie mają związku z jedzeniem (jak mówię wszystko zaczęło się od samego mleka, a nie obserwujemy żadnej zależności z jedzeniem). Nogi smarujemy Biodermą Intensive Baume na AZS i placki bledną (a niektóre były nawet takie twardawe), finalnie znikają, czasem widać pod światło po nich ślad (narazie nie pojawiły się znów). Finalnie trafiliśmy do Pani alergolog, która od razu powiedziała, że to AZS. Przeszliśmy na Bebilon Pepti.
Młody nigdy nie miał problemów ze skórą na buzi, uszami, czy zgięciami, nigdy nie było nic pod pampersem ani na plecach.
Prałam w Loveli, teraz zmieniliśmy na płyn do prania BIO i robię płukanie dwa razy. Nowe zmiany się nie pojawiają tylko zaogniają te na dekolcie i brzuchu. Gdy bledną mają czerwoną otoczkę, a w środku są jasne. Są raczej oddzielone, więc szperając w internecie widzę, że bardzo przypominają wyprysk pieniążkowy. I co najważniejsze one są w stałych miejscach, nie pojawiają się w nowych.
Jedynie dzisiaj znów zauważyłam mały placek na łokciu, ale chyba przez to, że po macoszemu go wcześniej potraktowałam skupiając się na tułowiu.
Alergolog kazała odstawić steryd, tak więc teraz stosujemy tą Biodermę, Bepanthen Sensiderm, Bepanthen Sensiderm Daily Care i Linomag. Dodatkowo Fenistil.
Wykonaliśmy testy z krwi, teraz czekamy na wyniki, jednak alergolog powiedziała, że i tak może nic nie wyjść.
Dziecko nie ma problemu z glutenem, owocami, kaszami, zjada dużo i chętnie. Nie wyskoczyło nic po podaniu zupki z selerem. Nabiału nie wprowadzamy. Podałam żółtko i też nic.
Do tego dziecko ząbkuje, więc myślę, że przy okazji skóra też reaguje.
Chciałabym zapytać doświadczonych Państwa, co myślą o takiej sytuacji. Wiadomo może po testach może poznamy wroga i będzie z nim łatwiej walczyć
Uważam, że to nie będzie alergia na bmk, jestem zdania, że to wziewne bądź kontaktowe. Przebywam z dzieckiem całą dobę i obserwuję, a alergolog obejrzała go pół minuty. Pediatra twierdzi, że to kontaktowe. Ubieramy go tylko w bawełniane ciuchy i staramy się nie przegrzewać - zresztą młody lubi jak jest chłodniej. Kąpiemy w przegotowanej wodzie, co 2 dzień. Alergolog powiedziała, że Nutramigen został podany bezpodstawnie i mógł wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Kąpaliśmy w Oilatum, ale nie było widać różnicy.
Czy organizm potrzebuje więcej czasu, żeby "się oczyścić"? Dziwię się, że to nie znika. Chyba, że to alergia na kurz/roztocza? Czy powinnam zrobić jakiś wymaz (czy to profesjonalne określenie nie wiem) z tych miejsc i czy warto sięgać jeszcze opinii dermatologa? Nie chcę, żeby kolejna osoba wyrokowała w tej sprawie, bo i tak za dużo już zostało pomieszane.
Zakupiliśmy dzisiaj Latopic, bo młody nie brał żadnych probiotyków (tylko w 1-2 miesiącu FF Baby i BioGaję).
Dysponuję zdjęciami, a w razie pytań chętnie odpowiem. Pozdrawiam i dziękuję.