Oj troszkę mnie tu nie było i widzę, że sporo nas tutaj nowych dziewczyn! Bardzo się cieszę, że jest nas aż tyle [emoji2]
Mam mały dylemat i nadzieję, że pomożecie mi go rozwiązać.
Otóż chodzę do ginekologa prywatnie, moja Pani Doktor jest przemiłą osobą, czuję się u niej bardzo komfortowo, ale wydaje mi się, że jej sprzęt nie jest już najnowszej jakości i ona sama nie wykonuje badań prenatalnych tylko wysyła do zaprzyjaźnionych lekarzy (o bardzo dobrej renomie). Moja Pani Gin troszkę sobie liczy za wizyty na których spędzam od 30 min do 40 min często również rozmawiając o tematach niezwiązanych z ginekologia - podejrzewam, że jest to również jej sposób na rozluźnienie pacjentki i wprowadzenie przyjaznej atmosfery.
Postanowiłam spróbować pójść do ginekologa na NFZ iii... spotkałam się z totalnie innym światem. Lekarz był oschły, małomówny ogólnie teksty typu "tu majtki ściągnąć tu założyć..." na pytanie czy bije serce usłyszałam "jakby nie biło to bym powiedział".
Wiem, że dziwnie to zabrzmi, ale mimo wszystko dowiedziałam się od tego lekarza tych samych rzeczy co u mojej ginekolog prywatnej tylko w mniej przyjazny sposób i na moje oko sprzęt również miał lepszy.
Dodatkowo ten lekarz mówił te swoje teksty jak z PRLu w tak przerysowany sposób, że poprostu przez całą wizytę chichotałam.
Dostałam skierowanie z NFZ na te same badania na które skierowała mnie moja Gin i dodatkowo co mnie mega zaskoczyło to mimo iż nie było wskazań skierował mnie na bezpłatne prenatalne.
Zastanawiam się co mam zrobić czy kontynuować wizyty i tu i tu. Od niego brać skierowania a do mojej Gin chodzić, aby czuć się dopieszczona i zadowolona z wizyt?
Pozostaje też kwestia badań prenatalnych boję się, że nie będę zadowolona z tego badania z NFZ tu i I tak i tak zapłacę za te które prywatnie mi polecono.
Czy można tak często się badać? Czy np dwa razy prenatalne nic nie szkodzą maluszkowi?
No i tak na koniec wrzucam zdjęcie z dzisiejszego USG [emoji7]