Bruno bał się koni. Ale było to pomieszanie lęku, podziwu, fascynacji i w końcu - uwielbienia. Kiedy pierwszy raz zobaczył z bliska konia, to prawie wszedł mi na głowę i zaczął płakać... ale potem ciągnął do tych koni, ciągle o nie pytał, chciał oglądać w książeczkach i w necie... Zaczęła się prawdziwa pasja, która trwała jakoś koło 4 miesięcy, co na tak młodego obywatela wydaje mi się całkiem długo. Zaoowocowała przebogatym zbiorem różnych koników - plastikowych, drewnianych, pluszowych, oraz specjalistycznej literatury ;-) dvd "Kucyki ze Wzgórza" no i regularnymi wyprawami na Starówkę i do stadnin. 20 misięczny Bruno prawidłowo odmienia słowo "koń" we wszystkich przypadkach, potrafi tez powiedzieć żrebak, stado, siodło, kopyto... :-) Jednak nigdy nie doszło do tego, żeby odważył się dotknąć prawdziwego dużego konia. Teraz dalej lubi konie, ale bardziej fascynujące sa pociągi.
Poza tym trochę boi się innych dzieci, ale już coraz mniej.
Innych lęków nie zaobserwowałam.