Czesc :-)
Uprzedzam,że może być długo,więc dziękuję jeśli któraś z was dotrwa do końca ;-)
A więc chodzi o bratowa i jej dzieci.
Chłopak lat 4,dziewczynka lat 2.
Ja te dzieci naprawdę kocham,ale to co się dzieje jest straszne.
Pomijając fakt,że dzieci są niegrzecze,(zaraz wyjaśnię o co chodzi)to na dodatek umówić się z bratowa na kawę jest strach.
Dzieci(oboje)rzucają w człowieka czym popadnie,tak dla zabawy,przykład:siedziałam u bratowej na kawie i na kolanach trzymałam mojego synka polrocznego.Jej córka (2lata)rzuciła we mnie kostka rubika i gdybym się nie odchylila to dostałby mój syn w głowę .
Mała mówi dość dobrze,i nie raz byłam świadkiem jak mówi do swojej mamy :mama su(czyt.suka),mama hu(czyt.huj).
Jak się z nią bawię potrafi powiedzieć spadaj,pokazać środkowy palec itd.Mój Jej brat(4lata)jak poprosisz by się uspokoił potrafi poklepac się po pupie co u niego oznacza pocałuj mnie w du#e,jak się z nim bawię potrafi ugryźć człowieka.Dzieci rozwalaja wszystko,i nie mam tu na myśli rozrabiania przez dzieciaki,ale np.mały malował farbakami (takie z kinder)znudził się i rzucił nimi w ścianę z czego ja dostałam tymi farbkami.I jest wiele wiele takich przykładów.
Bratowa jedynie tyle reaguje,że powie Alan nie wolno(czy krzycząc tak powie)a mały podchodzi i albo odpowie jej
mama hu(czyt.huj)albo uderzy ja np.w rękę i pójdzie.
Ja te dzieciaki kocham,ale mój starszy syn który ma dwa lata(między nim a mała jest miesiąc różnicy)naśladuje ich zachowanie i potem ciężko mi okiełznać w domu.Bratowa u małej wszystko tłumaczy buntem dwulatka,mój mały też ma skończone dwa lata i jest taki sam jak wcześniej.Nie bije,nie gryzie no,trochę krzyczy.
Ja mam czwórkę dzieci i u mnie nie ma takiego krzyku jak u niej przy dwójce
Próbowałam z nią delikatnie rozmawiać,że nie może na wssysstko dzieciakom pozwalać(a mogą na prawdę wszystko)ale bratowa jedynie mówi ze mała ma bunt a w jej syna coś dzisiaj wstapilo,z tym że te wymówki ma codziennie.
Zaczęłam unikać chodzenia do nich,ale z jednej strony mi żal,że nie można przyjść na kawę spotkać się z nią i dzieciakami a z drugiej nie pozwolę by dzieci podnosily rękę na mnie czy mojego dwuletniego syna.
Sama już nie wiem.
Edit:ja wiem,że istnieje coś takiego jak bunt dwulatka,ale żadne z moich dzieci tego nie miało i nikt mi nie wmowi,że każde takie zachowanie tlumaczy się buntem.
Uprzedzam,że może być długo,więc dziękuję jeśli któraś z was dotrwa do końca ;-)
A więc chodzi o bratowa i jej dzieci.
Chłopak lat 4,dziewczynka lat 2.
Ja te dzieci naprawdę kocham,ale to co się dzieje jest straszne.
Pomijając fakt,że dzieci są niegrzecze,(zaraz wyjaśnię o co chodzi)to na dodatek umówić się z bratowa na kawę jest strach.
Dzieci(oboje)rzucają w człowieka czym popadnie,tak dla zabawy,przykład:siedziałam u bratowej na kawie i na kolanach trzymałam mojego synka polrocznego.Jej córka (2lata)rzuciła we mnie kostka rubika i gdybym się nie odchylila to dostałby mój syn w głowę .
Mała mówi dość dobrze,i nie raz byłam świadkiem jak mówi do swojej mamy :mama su(czyt.suka),mama hu(czyt.huj).
Jak się z nią bawię potrafi powiedzieć spadaj,pokazać środkowy palec itd.Mój Jej brat(4lata)jak poprosisz by się uspokoił potrafi poklepac się po pupie co u niego oznacza pocałuj mnie w du#e,jak się z nim bawię potrafi ugryźć człowieka.Dzieci rozwalaja wszystko,i nie mam tu na myśli rozrabiania przez dzieciaki,ale np.mały malował farbakami (takie z kinder)znudził się i rzucił nimi w ścianę z czego ja dostałam tymi farbkami.I jest wiele wiele takich przykładów.
Bratowa jedynie tyle reaguje,że powie Alan nie wolno(czy krzycząc tak powie)a mały podchodzi i albo odpowie jej
mama hu(czyt.huj)albo uderzy ja np.w rękę i pójdzie.
Ja te dzieciaki kocham,ale mój starszy syn który ma dwa lata(między nim a mała jest miesiąc różnicy)naśladuje ich zachowanie i potem ciężko mi okiełznać w domu.Bratowa u małej wszystko tłumaczy buntem dwulatka,mój mały też ma skończone dwa lata i jest taki sam jak wcześniej.Nie bije,nie gryzie no,trochę krzyczy.
Ja mam czwórkę dzieci i u mnie nie ma takiego krzyku jak u niej przy dwójce
Próbowałam z nią delikatnie rozmawiać,że nie może na wssysstko dzieciakom pozwalać(a mogą na prawdę wszystko)ale bratowa jedynie mówi ze mała ma bunt a w jej syna coś dzisiaj wstapilo,z tym że te wymówki ma codziennie.
Zaczęłam unikać chodzenia do nich,ale z jednej strony mi żal,że nie można przyjść na kawę spotkać się z nią i dzieciakami a z drugiej nie pozwolę by dzieci podnosily rękę na mnie czy mojego dwuletniego syna.
Sama już nie wiem.
Edit:ja wiem,że istnieje coś takiego jak bunt dwulatka,ale żadne z moich dzieci tego nie miało i nikt mi nie wmowi,że każde takie zachowanie tlumaczy się buntem.