Cześć, mam pytanie do przyszłych mam. Jestem w 10tc. Ogólnie nie będę ukrywać czuję się jak gó***no. Wyrzyguję żołądek kilka razy na dobę, chodzę spac o 20, boli mnie głowa. Pewnie dobrze to znacie. Ale do rzeczy. Chodzi o mojego frajera. Tzn partnera. Człowieka, który będzie ojcem mojego dziecka. Otóż wczoraj po tym jak prawie mdlałam z bezsilności wymiotowania obraził się, zabrał pościel i poszedł spać do salonu z powodu tego, że nie mam ochoty, siły na seks. Nie ukrywam, po raz kolejny bo od 4 tyg nie mam siły nawet ugotować obiadu, a co dopiero ochotę na seks na jego zawołanie. Z resztą ogólnie nie jest fanką seksu, nie potrzebuję go do szczęścia. Nie ma dnia zeby po powrocie z pracy nie pytał czy uprawiamy dzisiaj seks. Nie ma dnia żeby nie łapał mnie za cycki, niżej też. Jakiś czas temu napomniał żebym nie była zdziwiona jak pójdzie szukać gdzie indziej. Twierdzi ogólnie, ze ja to sowje samopoczucie nad wyrost pogarszam, że on sie zna. Bo mu się już bardzo chce, chociaż przynajmniej 1 w tyg ulegam na ten seks, ale co z tego skoro na 2 dzień znów ta sama gadka. Jetem już zmęczona, zażenowana, wiecznie zestresowana jego zachowaniem. Szczerze mówiąc najchętniej wystawiłabym mu za dzrzwi walizkę. Boje się co będzie po porodzie. Podejrzewam, że zostanę samotną matką. Jakie są wasze doświadczenia w tym temacie? co robicie? co mi radziecie bo mi już ręce opadają.