reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Ciężko chore dziecko - 31 tydzień - czekając na najgorsze :(

Mosia1989

Zaangażowana w BB
Dołączył(a)
11 Październik 2019
Postów
138
Miasto
Poznań
Witajcie. Długo się zastanawiałam czy napisać ale chyba muszę się wyżalić, tym bardziej że mam wrażenie że zrozumieć mnie mogą tylko matki będące w takiej samej sytuacji jak moja. Nie wiem od czego zacząć, może od tego że mam już zdrową córeczkę 1,5 roczną i jestem aktualnie w drugiej ciąży, w 31 tygodniu. Pierwsze dziecko rodziłam przez cesarskie cięcie w 41 tygodniu, Amelka była okazem zdrowia, ważyła 4700, nic dziwnego że kiedy dostałam zielone światło po roku postanowiliśmy spróbować jeszcze raz, udało się za drugim podejściem, byłam szczęśliwa, dziecko szybko rosło, zapowiadało się że będzie duże jak moja Amelka. W 20 tygodniu poszłam na takie lepsze usg, chciałam już poznać płeć dziecka, urządzić pokoik, nie pomyślałam że coś może być nie tak, przecież to sie zdarza tylko innym, i na tym badaniu dowiedziałam się że będzie upragniony chłopczyk. Siedziałam na fotelu i się cieszylam jak głupia, po chwili zauważyłam że mina lekarki była nietęga. Powiedziała mi że dziecko ma bardzo chore serce, że nie umie powiedzieć dokładnie boi nie jest kardiochirurgiem ale wada jest poważna, dodatkowo ma poszerzone komory mózgowe, płyn w brzuszku, jest mniejsze o 2 tygodnie. Byłam w szoku, myślalam że się pomyliła, przecież 2 tygodnie temu było wszystko ok, inna ginekolog nie widziała nic niedobrego. Siedziałam tam i się zupełnie wyłączyłam, pamiętam tylko strzępki rozmowy, wpisane na karcie "zespół wad" i skierowanie na amniopunkcje bo może jeszcze nie będzie za późno. Świat się zawalił, zadzwoniłam do partnera i do koleżanki, płakałam im w telefon. Póżniej się zaczeło, wizyty u innych ginekologów, diagnoza potwierdzona, amniopunkcja zrobiona na polnej, echo serca które wykazało najgorszą bo nieuleczalną wadę serca HLHS. Po każdym usg przeszukiwałam Internet w poszukiwaniu nowych informacji, co tylko pogarszało moj stan psychiczny, usunęłam Facebooka, messengera, nie chciałam tej litości, chciałam zostać sama. Dodatkowo moja koleżanka która ma rodzić miesiąc po mnie, zaczeła mi pisać że ona chyba żałuje że zaszła w ciąże bo będzie jej ciężko z dwójką dzieci, serio??? przecież jej synek będzie zdrowy a mój nie. Naprawdę zaczęłam doceniać słowa "najważniejsze aby było zdrowe". Amniopunkcja wyszła ok, kariotyp prawidłowy. Okazało się że będąc w ciąży zaraziłam sie cytomegalią, pierwszy raz w życiu, właśnie będąc w ciązy, około 6-8 tygodnia, najgorszy z możliwych przypadków kiedy wszystkie narządy się formułują. Pojechaliśmy z moim do Łodzi do profesora Grzesiaka, chcieliśmy dowiedzieć się o możliwość porodu w Łodzi, w końcu tam przeprowadzają z powodzeniem operacje na sercu i dzieci żyją nawet z HLHS a tam kolejny cios... "Państwa dziecko ma również wady OUN, nie widzę robaka móźdzku i tylko szczątkowe ciało modzelowate".... w tamtej chwili straciłam cały zapał i nadzieję, całą chęć walki, dodał po sekundzie że mamy dwa wyjścia, muszę urodzić ale po porodzie możemy albo uporczywie go leczyć, chociaż wątpi aby jakiś kardiochirurg podjął się operacji na sercu przy tych wadach, albo zapewnić mu opiekę paliatywną i dać odejść. Wtedy to był 26 tydzień, lekarze w Łodzi mówili że nie dożyje raczej porodu,ani 35 tygodnia, łożysko było pogrubione, dziecko miało wodogłowie, płyn w brzuszku, za mało wód płodowych, hipotrofię 3 tygodniową plus oczywiście wady OUN i HLHS. Podjeliśmy decyzję że nie chcemy aby cierpiał, że nie chcemy uporczywej terapii, że damy mu odejść w spokoju, zapewniając maksimum opieki paliatywnej, ale teraz cały czas bije się z myślami co robić, mały tak mocno się rusza, tak mocno kopie a mnie to tak boli że będę musiała go pochować, myślę że nie poradzę sobie z tym bólem,z tą stratą. Cały czas się waham, a może jednak zrobić tą operację na sercu, ale boję się, boje się że bez robaka móżdzku nie będzie chodził, mówił, że bedzie roślinką i że na co mu i nam również taki los. Czesto sie zastanawiam czy jestem egoistką, bo boje sie opieki nad takim dzieckiem,czuje że mogę nie dać rady, chociaż zawsze uważałam że jestem silną psychicznie osobą. Na chwilę obecną wód płodowych jest dobra ilość, łożysko też już nie jest pogrubione, obrzęk z brzuszka małego schodzi, ma to pewnie związek z tym że już przeszłam cytomegalie i mam w sobie dużo przeciwciał i mały również, ale wady OUN raczej pozostały plus HLHS.Jutro ginekolog,mam mętlik w głowie.... Przepraszam za ten chaos, cięzko mi pisać o tym.
Mosia
 
reklama
Rozwiązanie
Cześć dziewczyny. Czytam ten wątek i łzy mi lecą. Też właśnie się dowiedziałam że mam dodatnie igg i igm. Właśnie czekam na wynik awidności. Jestem dopiero w 7tc. Dzidzia się miarowo rozwija, ale i tak się boję. Niestety pozostaje tylko czekać 😐

Zrobiłam dwa wyniki na cmv tak by potwierdzić wynik. Pierwszy igm 4,3 igg 500. Drugi igm 3,85 i igg 491 - po tygodniu wynik się obniżył. No ale i tak to są wyniki dodatnie. W pierwszej ciąży nawet na to nie byłam badana. Nie wiem skąd się zaraziłam. Chyba od syna bo nie sądzę żeby to było świeże zakażenie ponieważ od marca w domu siedzę i pracuje zdalnie i nie nam częstego kontaktu z innymi. A wynik raczej wskazuje na świeże zakażenie. Zamiast się cieszyć to tylko się stresuję 😑

Ina80...
Może przez noc Cię coś ruszy... Ciężko ez malutkiego w brzuszku trzymać tak długo . Ze tez nie myślą o tym
No właśnie, ja cały czas myślę że on tam się rozkłada i że nie będzie wyglądał dobrze po porodzie 😥 poza tym było jednak kilka porodów i mega przykro mi się słuchało jak położne krzyczały dalej, dalej dasz radę a później płacz dziecka, chowałam się do łazienki i w ryk lub słuchawki na uszy a tu słuchać tego przez kolejne dni to byłaby tortura naprawdę 😔😔
 
reklama
No i opieka się zmieniła. Przyszła inna zmiana i klops, od razu zwiekszenie oksytocyny do 10 ml na godzinę pomimo że ryzyko rozejscia blizny nadal przecież jest i po pięciu godzinach rozwarcie zwiększyło się aż o 1 cm 🤦‍♀️ lekarka, nowa która przyszła zrobiła mi mega bolesne badanie bo mały był wysoko i jeszcze mówi do mnie ze nawet 3 dni możemy wywoływać. Chyba oszaleli. Napewno nie będę tyle tu siedzieć. Jesli się nie ruszy po oxy to sama jutro żądam cesarki😐
No właśnie, ja cały czas myślę że on tam się rozkłada i że nie będzie wyglądał dobrze po porodzie 😥 poza tym było jednak kilka porodów i mega przykro mi się słuchało jak położne krzyczały dalej, dalej dasz radę a później płacz dziecka, chowałam się do łazienki i w ryk lub słuchawki na uszy a tu słuchać tego przez kolejne dni to byłaby tortura naprawdę 😔😔

Bardzo silna z Ciebie kobieta!

Chcesz to pisz ile tutaj Ci potrzeba.

Dajesz niezwykłą siłę nam kobietom, czytającym. Mi odmieniłaś myślenie. Nadal mi ciężko, ale już inaczej patrze na pewne rzeczy...

Czułam się t ak samo po operacji jak mi usuwali ciąże w 2 mc :( obok były cesarki i rodziły się maluszki. Normalnie ból nie do zniesienia 🥺 🥺
Mam nadzieje, że to przetrwacie oboje. Musi się to wszystko jakoś poukładać sensownie a Wasz maluszek zawsze będzie w Waszych serduszkach i będzie nad Wami czuwał.

😢

Dopiero teraz wiem, że już jesteś na porodówce... Dużo siły dla Ciebie kobietko!

I dziękuje za to, że Twoja historia dała mi reset w głowie!
 
Czytam od początku ale nie miałam odwagi napisać. Podziwiam Cię na prawdę. Nie umiem sobie nawet wyobrazić co czujesz.
Ale nie martw się że to się przyciąga. Mały się bardzo nie zmieni. Siostra mojego męża w styczniu urodzila w domu martwa dziewczynkę. Okazało się że chodziła 10 tygodni z martwą ciaza. Tutaj zadziałała natura, nawet nie wiedziała że ból brzucha to skurcze i rodzi. ( wcześniej miała 2 cc ) . Alurka wygladala normalnie tylko ze byla dwudziestotygodniowa. Ściskam Cię bardzo mocno i jestem z Tobą myślami.
 
No właśnie, ja cały czas myślę że on tam się rozkłada i że nie będzie wyglądał dobrze po porodzie [emoji26] poza tym było jednak kilka porodów i mega przykro mi się słuchało jak położne krzyczały dalej, dalej dasz radę a później płacz dziecka, chowałam się do łazienki i w ryk lub słuchawki na uszy a tu słuchać tego przez kolejne dni to byłaby tortura naprawdę [emoji17][emoji17]

No i w takich momentach człowiek ma ochotę przypierdxielic drugiemu . Zero empatii
Jak nocka?
 
Kochana przykro mi ze maluszek nie dotrwał do porodu. Jesteś mega dzielna kobieta która walczyła o swoje dziecko do końca. Zrobilas wszystko co mogła - nie zwatpilas ani na sekundę. Przykro mi ze znosisz te tortury na porodowce. Mnie również łamali gdy slyszalam płacz noworodków. Bo miałam świadomość ze ja moge go nie usłyszeć, ze moje dziecko odejdzie za chwile..... Dobrze ze daja ci komfort i ze byl psycholog. Pamiętaj nie zamykaj sie w sobie, rozmawiaj pytaj jakie sa dalsze postępowania, itd. Najtrudniejsze kochana przed toba. Ale wierze ze masz w sobie tyle sił i miłości ze dasz rade. Przeszlas juz długa drogę
... Fakt final nie jest szczęśliwy ale poznasz malego walecznego człowieka który walczył do końca dla ciebie, tak jak ty o niego. Tule cie mocno, bądź dzielna [emoji8]
No właśnie, ja cały czas myślę że on tam się rozkłada i że nie będzie wyglądał dobrze po porodzie [emoji26] poza tym było jednak kilka porodów i mega przykro mi się słuchało jak położne krzyczały dalej, dalej dasz radę a później płacz dziecka, chowałam się do łazienki i w ryk lub słuchawki na uszy a tu słuchać tego przez kolejne dni to byłaby tortura naprawdę [emoji17][emoji17]
 
Hej. Od rana czułam się słabo, miałam zimne poty, chyba już jakieś zakażenie się wdawało u mnie od tych zielonych wód ale oczywiście mieli gdzieś i wywoływali normalnie , podali mi o 10 oxytocyne na 10 ml i zaczely się skurcze, przy skurczach parlam żeby zepchnąć dziecko na dół i po 2 godzinach jakoś dziecko zeszło w dół i zaczęła sie jazda 😐. Mocne skurcze, przychodzili do mnie tylko żebh zobaczyc co się dzieje i narazie. Cały czas byłam sama w zasadzie bo w końcu moje dziecko nie umrze przy porodzie. Slyszalam jak innym pomagają a ja byłam sama... Na 6 cm rozwarcia dzwoniłam i prosiłam lekarza o zzo bo w końcu wszyscy mi to obiecali ale powiedział że główka się już wstawia i nie ma potrzeby, ale mówię że chce i już bo mocno boli. Przebili mi pecherz, skurcze się nasiliły, później przyszły z ankieta do zzo którą kazali mi wypełniać w skurczach, no idioci. Z 6 cm w ciągu pół godziny poszło do 10 cm i już na zzo było za późno, a bolało jak skurwysyn😥. Ogólnie okazało się że mam bardzo wąska miednicę i takich 3,5 kg bym nie urodziła napewno, położna przyszła jak już miałam glowke w kroczu i dopiero wtedy ze mną została, praktycznie więc urodziłam go sama. Urodziłam bez nacięcia. Lozysko wyszło całe.Mały ważył 2100 i wyglądał zupełnie normalnie, miałam go na rękach od razu po porodzie w kocyku, wyglądał jakby spał, nawrt był czerwony, ja nie płakałam ani nic, myślę że wypłakałam się na wszystkich diagnozach, ale Mati ryczał jak bobr., dopiero puściły w nim emocje bo wczesniej udawalo mu się trzymać. Polozna mnie wkurwiła, powiedziała że albo chce rodzic albo nie, a ja jej ze chciałam tylko przerwę mała bo tak mocno mi te paluchy wtykala, ona mówi że jakbym dała sobie pomoc to w 10 minut byłoby po wszystkim i poszła🤬 Tak mnie wkurwiła że odłączyłam oxytocyne i ciekła na podłodze bo za mocne skurcze mi dawała i na zlosc jej zaczęłam mocno przec aż główka wyszła do połowy i jak przyszła to w zasadzie tylko dziecko złapała. Oczywiście że trzymali mnie tak długo z martwym płodem to mam gorączkę i jakieś zakażenie 37,8 temperatura., jestem juz piętro niżej na diagnostyce i daja mi paracetamol i antybiotyki. Czuję się ok. Pożegnałam się z nim, mam odcisk stopek, daje rade. Był ślicznym chłopcem...♥️ Dzięki za wsparcie, dochodzę powoli do siebie, jestem z siebie dumna że dałam radę go urodzić, sn było moim marzeniem, szkoda że w takich okolicznościach, w piątek chyba wyjdę do domu.
 

Załączniki

  • Resized_20200212_144723.jpeg
    Resized_20200212_144723.jpeg
    293,2 KB · Wyświetleń: 1 019
  • Resized_20200212_143852.jpeg
    Resized_20200212_143852.jpeg
    219,3 KB · Wyświetleń: 1 011
Hej. Od rana czułam się słabo, miałam zimne poty, chyba już jakieś zakażenie się wdawało u mnie od tych zielonych wód ale oczywiście mieli gdzieś i wywoływali normalnie , podali mi o 10 oxytocyne na 10 ml i zaczely się skurcze, przy skurczach parlam żeby zepchnąć dziecko na dół i po 2 godzinach jakoś dziecko zeszło w dół i zaczęła sie jazda [emoji52]. Mocne skurcze, przychodzili do mnie tylko żebh zobaczyc co się dzieje i narazie. Cały czas byłam sama w zasadzie bo w końcu moje dziecko nie umrze przy porodzie. Slyszalam jak innym pomagają a ja byłam sama... Na 6 cm rozwarcia dzwoniłam i prosiłam lekarza o zzo bo w końcu wszyscy mi to obiecali ale powiedział że główka się już wstawia i nie ma potrzeby, ale mówię że chce i już bo mocno boli. Przebili mi pecherz, skurcze się nasiliły, później przyszły z ankieta do zzo którą kazali mi wypełniać w skurczach, no idioci. Z 6 cm w ciągu pół godziny poszło do 10 cm i już na zzo było za późno, a bolało jak skurwysyn[emoji26]. Ogólnie okazało się że mam bardzo wąska miednicę i takich 3,5 kg bym nie urodziła napewno, położna przyszła jak już miałam glowke w kroczu i dopiero wtedy ze mną została, praktycznie więc urodziłam go sama. Urodziłam bez nacięcia. Lozysko wyszło całe.Mały ważył 2100 i wyglądał zupełnie normalnie, miałam go na rękach od razu po porodzie w kocyku, wyglądał jakby spał, nawrt był czerwony, ja nie płakałam ani nic, myślę że wypłakałam się na wszystkich diagnozach, ale Mati ryczał jak bobr., dopiero puściły w nim emocje bo wczesniej udawalo mu się trzymać. Polozna mnie wkurwiła, powiedziała że albo chce rodzic albo nie, a ja jej ze chciałam tylko przerwę mała bo tak mocno mi te paluchy wtykala, ona mówi że jakbym dała sobie pomoc to w 10 minut byłoby po wszystkim i poszła[emoji2959] Tak mnie wkurwiła że odłączyłam oxytocyne i ciekła na podłodze bo za mocne skurcze mi dawała i na zlosc jej zaczęłam mocno przec aż główka wyszła do połowy i jak przyszła to w zasadzie tylko dziecko złapała. Oczywiście że trzymali mnie tak długo z martwym płodem to mam gorączkę i jakieś zakażenie 37,8 temperatura., jestem juz piętro niżej na diagnostyce i daja mi paracetamol i antybiotyki. Czuję się ok. Pożegnałam się z nim, mam odcisk stopek, daje rade. Był ślicznym chłopcem...[emoji3531] Dzięki za wsparcie, dochodzę powoli do siebie, jestem z siebie dumna że dałam radę go urodzić, sn było moim marzeniem, szkoda że w takich okolicznościach, w piątek chyba wyjdę do domu.
Jest śliczny [emoji3059]
Przytulam cieplutko i współczuję przezyc [emoji22]
 
Patrze na Twojego synka i ryczę 😭

Piękny chłopczyk.

Dużo siły wam życze, wspierajcie się teraz wzajemnie.

Cudownie, że się z nim pożegnaliście.

Ogromne brawa dla Ciebie, że to przetrwałaś, dałaś radę i sobie poradziłaś. Teraz będziesz tylko silniejsza! Jak wiele jest w Tobie miłości to jest po prostu niepojęte...
Wierze, że jeszcze siei wszystko pięknie poukłada i doczekacie szczęśliwie istotki, która wszystko Wam wynagrodzi...

Ja bym chyba nie potrafiła się pożegnać :(

Wyrzucaj wszelkie emocje z siebie, nie duś ich, nie dowalaj sobie. Ty też jesteś ważna teraz.

A Wasz aniołek stróż zawsze będzie z Wami i w Waszych serduszkach!
 
reklama
Hej. Od rana czułam się słabo, miałam zimne poty, chyba już jakieś zakażenie się wdawało u mnie od tych zielonych wód ale oczywiście mieli gdzieś i wywoływali normalnie , podali mi o 10 oxytocyne na 10 ml i zaczely się skurcze, przy skurczach parlam żeby zepchnąć dziecko na dół i po 2 godzinach jakoś dziecko zeszło w dół i zaczęła sie jazda 😐. Mocne skurcze, przychodzili do mnie tylko żebh zobaczyc co się dzieje i narazie. Cały czas byłam sama w zasadzie bo w końcu moje dziecko nie umrze przy porodzie. Slyszalam jak innym pomagają a ja byłam sama... Na 6 cm rozwarcia dzwoniłam i prosiłam lekarza o zzo bo w końcu wszyscy mi to obiecali ale powiedział że główka się już wstawia i nie ma potrzeby, ale mówię że chce i już bo mocno boli. Przebili mi pecherz, skurcze się nasiliły, później przyszły z ankieta do zzo którą kazali mi wypełniać w skurczach, no idioci. Z 6 cm w ciągu pół godziny poszło do 10 cm i już na zzo było za późno, a bolało jak skurwysyn😥. Ogólnie okazało się że mam bardzo wąska miednicę i takich 3,5 kg bym nie urodziła napewno, położna przyszła jak już miałam glowke w kroczu i dopiero wtedy ze mną została, praktycznie więc urodziłam go sama. Urodziłam bez nacięcia. Lozysko wyszło całe.Mały ważył 2100 i wyglądał zupełnie normalnie, miałam go na rękach od razu po porodzie w kocyku, wyglądał jakby spał, nawrt był czerwony, ja nie płakałam ani nic, myślę że wypłakałam się na wszystkich diagnozach, ale Mati ryczał jak bobr., dopiero puściły w nim emocje bo wczesniej udawalo mu się trzymać. Polozna mnie wkurwiła, powiedziała że albo chce rodzic albo nie, a ja jej ze chciałam tylko przerwę mała bo tak mocno mi te paluchy wtykala, ona mówi że jakbym dała sobie pomoc to w 10 minut byłoby po wszystkim i poszła🤬 Tak mnie wkurwiła że odłączyłam oxytocyne i ciekła na podłodze bo za mocne skurcze mi dawała i na zlosc jej zaczęłam mocno przec aż główka wyszła do połowy i jak przyszła to w zasadzie tylko dziecko złapała. Oczywiście że trzymali mnie tak długo z martwym płodem to mam gorączkę i jakieś zakażenie 37,8 temperatura., jestem juz piętro niżej na diagnostyce i daja mi paracetamol i antybiotyki. Czuję się ok. Pożegnałam się z nim, mam odcisk stopek, daje rade. Był ślicznym chłopcem...♥️ Dzięki za wsparcie, dochodzę powoli do siebie, jestem z siebie dumna że dałam radę go urodzić, sn było moim marzeniem, szkoda że w takich okolicznościach, w piątek chyba wyjdę do domu.
A ja jak zobaczyłam zdjęcia się poryczalam. Śliczny aniołek, jest w lepszym miejscu. Nic Go nie boli. Ale nie mogę uwierzyć, że taka znieczulica w szpitalu 😠 Chyba bym wyzwala te baby tam ;/ Wiem, że łatwo mówić, teraz spróbuj odpocząć, mam nadzieję że szybko wyjdziesz ze szpitala. Ja jestem słaba psychicznie, niestabilna przede wszystkim, ale myślę że po załatwieniu wszystkich formalności dojdziesz szybko do siebie. W całej tej sytuacji jest to, że urodziłaś siłami natury. Przesyłam buziaki i będę myślami z naszymi aniolkami i jeżeli chcesz mieć jeszcze dzidziusia to życzę, aby wszystko i szybko się udało. Przesyłam przytulasy!
 
Do góry