Będę szczera, bo to nie jest tak, że po kubie nie wróciłam do palenia. Jak skończyłam go karmić to zaczęłam popalać od nowa (wszyscy znajomi palą) ale nie wiem z jakiego powodu mój organizm reagował na fajki źle. Miałam zawroty głowy, chciało mi się wymiotować a już jak przyjechaliśmy do Szkocji to rzuciłam na dobre bo tutejsze papierosy too chyba najgorsze siano na świecie!! Po jednej fajce czułam się jak po zatruciu nikotynowym gdzie wcale nie paliłam mocnych tylko miętowe, lighty i to jeszcze cienkie.. W sumie więc żeby było zgodnie z prawdą to paliłam 10 lat potem była przerwa na Kubę, karmienie 10 m-cy i wróciłam do nałogu na ok 10 m-cy do momenntu jak przyjechaliśmy tutaj. Z tym, że ten powrót to było raczej popalanie w towarzystwie. Bardzo dobrze się czuję jak nie palę, myślę, że to organizm sam zmusił mnie to rzucenia. Miałam dość smrodu, złego samopoczucia, zawrotów głowy. Nawet grama nie przytyłam więc widocznie tak miało być.
A z tym spaniem to tak samo miałam w ciąży z Kubą. Ponieważ przytyłam więcej to już wogóle nie mogłam spać i nawet nie mogłam się w nocy sama przekręcić tylko musiałam budzić M żeby mi pomógł. Teraz daję radę sama ale też za każdym razem się budzę i jest to dla mnie duży wysiłek. Za to śpię w dzień jak zabita. Jak kładę Kubę na drzemkę (ok 2 godz dziennie po obiedzie) to sama się kładę w przed telewizorem i nie pamiętam nawet jak się przykrywam ;-) Tylko ,że ja i tak czekam wieczorem aż M wróci o 24 do domu i usypiam z nim właśnie ok 1 w nocy.