Hej, nie piszę tego jako poradnik, jako chęć by mnie żałować, nic z tych rzeczy. Piszę to dla kogoś kto będzie w takiej samej sytuacji jak my kilkanaście miesięcy wcześniej. Do sedna. Moja żona od urodzenia miała problemy z nerkami, pewnego czasu troszeczkę się to nasiliło postanowiliśmy wykonać badania, lekarz wysłał nas na scyntygrafia dynamiczna nerek. Nic nam to nie mówiło tylko tyle że będzie jej podany kontrast i poddana badaniu. Wcześniej od jakiegoś czasu staraliśmy się o dziecko, na spokojnie bez nerwów. Przed badaniem żona miała mieć wykonany wywiad i omówione wszystko co i jak. Jedyne co to pytanie było czy jest w ciąży. Odpowiedziała nie bo miała objawy takie jak zwykle przed okresem. Niestety nie powiedziano jej do końca że staranie się o dziecko jest równoznaczne z ciążą, Badanie to polega na podaniu izotopu promieniotwórczego który podczas rezonansu pokazuje stopień pracy nerek. Po kilki tygodniach okazało się że małżonka jest w ciąży. Radość i obawa, po badaniu. Po przeliczeniu okazało się że była może w 2, 3 tygodniu ciąży na dzień badania ponieważ po tym badaniu jak było wykonywane USG nic nie było widać, nawet pęcherzyka. Na to doszła pierwsza fala pandemii, ginekologów wywiało, a z tymi co gadałem to albo nie wiedzieli nic, w końcu udało się znaleźć ginekologa. Nie odpowiedziała nam na pytanie czy coś z dzieckiem może być nie tak, ale stwierdziła na tak wczesnym etapie, gdy tylko coś było by nie tak, organizm sam usunie zarodek. Szukanie po internecie nic nie dało. Czytałem literaturę na temat tego badania, nikt nigdy nie przeprowadził badań wpływu izotopu na zarodek, z wiadomych przyczyn, doszukałem się tylko tego że jest to bezpieczniejsze od rtg. Ale i tak groźne z uwagi na gromadzenie się pierwiastka - nerki. Ciąża trwała dalej, miesiące mijały, badania prenatalne ok, tylko że dziecko będzie mniejsze, no cóż tata tez nie jest duży. Do tego doszło nadciśnienie żoniy w ciąży. Poród, cesarka - noworodek 9/10 w skali, tylko że kruszyna 52 cm na 2800gram. Obecnie ma 3 miesiące i 3 dni waga 5880 gram i 58 cm. Czas pokaże czy będzie wszystko ok. Wierzymy że tak.
A i jak co dodam że żona ze szpitala przyniosła covida i gronkowca złocistego. Covidem obydwoje się zaraziliśmy a maluch nic, Tłumaczymy sobie to tak że żona przekazała przeciwciała maluchowi i temu było wszystko ok, A gronkowiec no cóż rana przez 3 tygodnie trzymała się na szwie zanim się zrosła.
Pozdrawiam.
A i jak co dodam że żona ze szpitala przyniosła covida i gronkowca złocistego. Covidem obydwoje się zaraziliśmy a maluch nic, Tłumaczymy sobie to tak że żona przekazała przeciwciała maluchowi i temu było wszystko ok, A gronkowiec no cóż rana przez 3 tygodnie trzymała się na szwie zanim się zrosła.
Pozdrawiam.