Jak to jest, wspólnie planuje się dziecko, wspólnie przeżywa ciąże, wspólnie jeździ do lekarza na USG a rodzić kobieta ma sama? Akurat w najtrudniejszym, kulminacyjnym momencie ma spędzić kilka godzin ze swoim bólem i strachem sama w towarzystwie obcych i nie zawsze przyjaznych osób?
To w związku wybieramy sobie chwile wygodne dla nas a od niewygodnych uciekamy?
A niby czego konkretnie ma się bać mężczyzna, przyszły ojciec, mąż czy partner? Widoku krwi? A przez całe życie tej krwi nigdzie nie zobaczy? Jak mu pies wpadnie pod samochód nie weźmie go zakrwawionego na ręce i nie pobiegnie do weterynarza? Jak się jego dziecko skaleczy w palec to odwróci głowę i będzie czekał aż się wykrwawi? A jeśli żonie trzeba będzie zmieniać opatrunki z sączącej się rany to pójdzie na korytarz poczekać aż zmieni się samo? Pieluchy i kupy też się będzie brzydził?
Jedyne czego może doświadczyć mężczyzna przy porodzie z czym trudno sobie poradzić to oglądanie ukochanej wijącej się w bólach i totalna bezradność. Ale to właśnie świadomość obecności kogoś komu się ufa pomaga najbardziej. Daje namiastkę poczucia bezpieczeństwa.
Gdybym była mężczyzną wstydziłabym się przyznać do takiego tchórzostwa i egoizmu. Ktoś powie, że poród to kobieca sprawa i kobiety na przełomie stuleci wyłącznie się tym zajmowały. Ale też kobieta była nikim, nie miała prawa głosu, nie mogła być politykiem, nie mogła nosić spodni, nie mogła sobie nawet męża wybrać.
Nie znam mężczyzny, który miałby problemy seksualne po porodzie swojej kobiety. Właśnie na przełomie kilku ostatnich dni doszło wśród moich znajomych trzech młodych tatusiów, nieprawdopodobne emocje, masakra, różnie określają ale żaden nie powiedział żałuję. To oni jako pierwsi mają dziecko na rękach. To oni jako pierwsi robią zdjęcie i informują cały ich świat o narodzinach, wysyłają zdjęcia, dzwonią, chwalą się po niebo. W końcu to oni nadzorują pracę pediatry gdy mama pozbywa się łożyska i jest szyta (jeśli musi). W reszcie to oni symbolicznie oddzielają dziecko od matki przecinając pępowinę :-)
Warto uświadomić młodemu ojcu, jak ważna jest jego rola

Że pomoże ulżyć w bólu masując krzyż, że poda wodę, że w razie potrzeby zawoła lekarza, dopilnuje by zastosowano się do próśb rodzącej, przy porodzie zmotywuje (czasem jedyny głos jaki słyszy rodząca to właśnie głos partnera i to jego się posłucha), przytrzyma głowę, może aktywnie pomagać.
A czasem wystarczy, że po prostu jest. Jak to leciało? Na dobre i na złe :-)