Witajcie dziewczyny jestem tu pierwszy raz mam nadzieje że dobrze trafiłam...moge w końcu to wyrzucić z siebie...niemy krzyk,wrzask,wyk nie wiem jak mam to określić ale poprostu potrzebuje to z siebie wszystko wyrzucić...zacznę od początku ...Mieszkam od roku w Holandii początkowo przyjechałam tu tylko do pracy,wiadomo za CHLEBEM ale życie lubi płatać figle i poznanlam fantastycznego faceta Holendra i tak od roku jestem już na stałe...miłość jak z bajki zycie jak z bajki sie zaczęło i z tej bajki zrodzila sie ciąża.początkowo szok!!!strach!!!!radosc!!!lęk! !!!....ale mój bo mój Gertjan od samego początku był pełen radosci i szczęścia ale po chwili i mnie zaraził tą radością (strach mój wynikał z tego iz mloda to juz taka nie jestem zachwile stuknie 40 lat i do tego sama już odchowałam córkę 17 letnia....sama i tu ten też strach że czasem znów zostane sama)ok. Zaczęły sie masa badań prenatalne ja pod stalą kontrolą ponieważ jestem również po wypadku samochodowym gdzie stracilam nerke i sledzione wiec monitoring ciągły ale ja jak nigdy wcześniej czułam sie wyśmienicie ba!!!jak nastolatka energia mnie roznosila wszystkie wyniki idealne w połowie 4 miesiaca wiadomo było że będę miała synka imie zostało ustlone bedzie jak dziadek Tony taki spokojny opanowany taki jak dziadek...mielismy nadzieje zaczął się szał zakupowy babcia cicia non stop ganiały po sklepach tata szalał przy remontach w domu NAWET GARAŻ WYSPRZĄTAŁ NA BŁYSK ha ha ha tygodnie mijły Tony rósł jak na drożdzach wszyscy sie smiali że gdyby nie USG to była by pewność że bedzie dwójka bo duży ten mój Tony że hoho od 7miesiaca troche opadlam z sił ale wyniki nadal idealne strasznie bolaly mnie żebra pachwiny szybko sie męczyłam mialam problemy z chodzeniem ale myslalam ciąża czego sie moge spodziewac nie jestem sama ...jeszcze troche i bedzie po wszystkim duzo odpoczywam i czekalam...34tydzien i3 dni poniedzialek wizyta u lekarza wszystko cudownie moje wynki idealne Tony szaleje nie lubi Ktg ale zdąrzam nagrać dzwiek serca az 2.47 sek z 30 minut bo reszta to byla wariacja uciekanie przed czujnikami ktg....taki mój bandyta mały jest...środa wieczór jesteśmy u rodziców Gertjana na obiedzi czuje sie dziwnie nie swoja mama mowi tydzień czasu i jedziemy na porodowke bo juz wygladam na koncowke ...smiech ....jedziemy do domku w domku spokojnie telewizja kanapa kocyk...lubimy tak sobie razem posiedzieć wieczorkiem ...czuje dziwne napiecie Tony wypioł sie nie naturalnie grzbietem ,ałaaaa ejjj wieczorne szaleństwa???śmiech mimo że nie fajne to bylo uczucie ,idziemy spać tata rano musi isc do pracy....5 rano wstaje tata do pracy wstjemy razem bo zawsze kawe i kanapki szykuje do pracy Gertjanowi i tak wogole to lubimy jeszcze rano ze sobą pobyc jeszcze przed pracą ale czuje sie dziwnie jednak nic nie mówi....glupia....nie chce robic paniki jeszcxe troche czasu zostalo przeciaz a jutro ....piatek znowu na kontrole ide ....narazie klade sie spać powinno pomoc...budze sie po 2 godzinach czuje sie fatalnie pisze do Gerjana ...zaczynam chyba rodzic ....dzwoni Gertjan smiech w sluchawce wieczorem będziemy juz w trojke... Mowi tak ale czuje sie dziwnie po 15 minutach przyjechala mama wsiadam do samochodu jedziemy ale nie rozmawiamy totalna cisza ....zawsze rozmawiamy smiejemy się. ..teraz cisza....jestesmy w szpitalu czekają juz na nas na oddziale ....procedury papierkowe ...usg..ktg....CISZA........................nie rozumiem co do mnie mówią nie rozumiem dlaczego mama placze .gdzie jest Gertjan!!!!!!!!!......kto nie zyje????!!!co Wy wszyscy do mnie mówicie! !!!!!!!!!!?? Jest Gertjan!!Płacze ...czemu płacze?????KAMILA TONY NIE ZYJE SERCE STOI!!!!....................czarna plama w mojej glowie pisk w uszach nie myślę nie wiem czy cos mowi nie wiem czy placze nie widze twarzy .....lece w przepaść......koniec mojej drogi....zaczyna sie wywolywanie porodu drogami naturalnymi ,dostaje krwotoku ,morze krwi jakby ktoś pompował ją ze mnie ani grama wód plodowych tylko krew krwe krwe lekarze dochodza do wniosku ze będzie cesarka jednak bo i moje zycie wisi na wlosku do tego nerka też powiedziala stop dramat pcha dramat...ale ja nie czuje bólu nie czuje nic...budze sie po wszystkim podłączona do masy kabli kroplowek ale widze Gertjana siedzi w koncie w moim pokoju i trzyma niebieskie zawiniątko ,to jest Tony mój mały śliczny synek...śpi...ale już sie nie budzi ma taką spokojną buzie taką opanowaną 50%mamy50%taty całość tworzy Nasz idealny Tony ...płaczę, płaczemy nie rozumiemy dlaczego co było nie tak lekarze mówią łożysko oderwalo sie samoistnie nie było najmniejszych szans...ale dlaczego?????nikt nie rozumie...został nam tylko płacz,płacz płacz ...Tony jest caly czas z nami owinięty lodem nie czujemy zimna chcemy poprostu być razem ogladamy centymet po centymetrze naszego Toniego patrzymy co po kim ma robimy stos zdjęć wszystkiego wloskow, paluszkow ,raczki, nóżki,brzuszek z babcia z dziadkiem ciocia ,starszy braciszek nie opuszcza Toniego na krok ma 7 lat patrze na niego i podziwiam że jest taki dzielny że sie nie boi braciszka ...kocha go czystą dzieciecą miłością (nie do opisania widok...). Jutro mija miesiać od śmierci Toniego nie moge sie ogarnąć niby staram sie NoRMALNIE funkcjonowac ale wszystko kręci sie w okol jednej myśli Tony. Gertjan tez stara sie byc twardy ale wiem że tez mu ciezki zaczelismy chodzić do terapeuty...ja narazie milcze tylko placze mam wachania nastroju boje sie teraz o moj zwiazwk czy sama tego nie rozwale poprostu opadlam z sił energi zawsze bylam silną kobietą,wiele przeszlam w swoim życiu ale piewszy raz poprostu mam czarną dziurę przed sobą ...może to forum mi troche pomoże ....przepraszam jeśli za duzo napisalam nawet nie wiem czy dobrze wstawiam mój post poprostu zaczęłam pisać i nie moglam skończyć. ..potrzebowalam tego...