reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciągłe poczucie winy w relacji z matką. Ktoś tak ma?

aniaslu

red. nacz. babyboom.pl, psycholog, admin
Członek załogi
Dołączył(a)
14 Czerwiec 2004
Postów
3 746
Miasto
Warszawa
Marianna ma poczucie, że przez całe życie wszystko, co zrobiłam dla jej matki było powodem do krytyki. Źle chodziła, siedziała, fryzura była nie taka, wybór studiów fatalny, raz była za brzydka i się ubierała, raz zbyt elegancka. Chłopak beznadziejny, mąż Marianny zbyt oficjalny, dziecko źle wychowane, a drugą ciąże skwitowała, że" "jak ktoś chce zostać garkotłukiem, zamiast robić karierę, to sam sobie winien. A jak zbrzydnie to i mąż przejrzy na oczy i ją porzuci."

Marianna nie umie uwolnić się spod jej wpływu. Cały czas robi wszystko, żeby mama ją zaakceptowała. Jednocześnie rani swoich bliskich, czyli męża i dzieci, tych którzy kochają ją bardzo mocno. Potrafi nakrzyczeć na dzieci, kiedy matka nie chce rozmawiać. Zazdrości siostrze, że umiała się wyzwolić, ale uważa, że ona zawsze była ulubienicą rodziców i nie
musiała walczyć o ich miłość i miała wszystko.

Rozmawiamy sobie, jak i co można zmienić. Jednak zastanawiam się, ile z nas ma taką sytuację. I jak sobie radzicie?
 
reklama
Rozwiązanie
@Zani2407 nie wiem na jakiej terapii był, ale być może warto, żeby skorzystał z terapii behawioralno -poznawczej, która pozwala przeuczyć nieefektywne sposoby radzenia sobie, myślenia, zachowań na takie, które są wspierające. Jednym słowem dostaje umiejętności, które pozwalają mu lepiej funkcjonować :)
USER=188050]@Jagna8[/USER] duża część z tego co napisałaś o sobie - szukanie problemów tam gdzie ich nie ma, przekładanie cudzego dobra nad swoje, to że nie umiesz odmówić komuś pomocy, ogromne poczucie obowiązku i brak dystansu - te cechy odnoszą się też do człowieka o którym piszę. Różni Was jedynie to że Ty nie masz żalu do rodziców a ta bliska mi osoba raz ma ogromny żal a za jakiś czas nie ma i obwinia się o to że miał żal. Ciężko mi w takich momentach z nim rozmawiać bo szczerze nie wiem jak mam się zachować, co powiedzieć. Gdy powiem coś nie po jego myśli to często mi się obrywa i ten cały żal przelewa na mnie.
Napisałaś że Tobie po części pomógł mąż - jeśli to nie zbyt intymne to możesz mi powiedzieć jak Ci pomógł? Masz jakiś pomysł na to jak ja mam się zachować w momentach załamki bliskiego mi człowieka?
[/QUOTE]

Też początkowo odrzucałam pomoc męża, wręcz odbierałam ją jako atak. Mi pomaga czasem inny punkt widzenia. Czasem mąż zada proste pytanie na przykład czy gdyby to nie tyczyło mnie a innej osoby to też uważałabym że ta osoba ma taki obowiązek? Też mam takie tendencje do użalania się i biczowania, ale wiem, że szkoda na to życia. W chwilach zwątpienia w siebie pomaga mi mąż, rozmowa, spacer, dziecko, brat, bo muszę przyznać że pozytywnym skutkiem ''matkowania" jest bardzo bliski kontakt z rodzeństwem.
Poza tym moi rodzice popełniali błedy, ale byli bardzo dobrzy dla mnie, mieli tylko trochę pod górkę przez chorobę mamy. Więc tak do końca nie mogę porównać obu przypadków.
Nie wiem co mogę Ci więcej poradzić, cierpliwość, wyrozumiałość, spokój, dobre słowo. To działa na mnie. Na innych działa dobrze zimny prysznic. A jeszcze inni muszą sami chcieć uporać się ze swoimi słabościami, bo nikt im nie pomoże dopóki sami się nie otworzą.
 
reklama
@Jagna8 z twojego opisu wygląda, że jako dziecko przejęłaś na siebie rolę rodzica i wzięłaś na siebie odpowiedzialność za członków rodziny. Piękne jest to, że zdajesz sobie sprawę z czym się borykasz. Bo właśnie dostrzeżenie i zdefiniowanie własnych trudności daje przestrzeń do wprowadzenia zmiany. Wspaniałe jest to, że masz wspierającego męża i że rodzice również się starają. I może właśnie teraz jest czas, żebyś pozwoliła samej sobie zadbać o siebie. Część z nas potrafi przepracować takie rzeczy samodzielnie, niektórzy potrzebują mentora a inni psychoterapeuty. Zastanów się, co mogłoby ci pomóc. Tak, żebyś poczuła się ok sama ze soba i innymi ludźmi :)

@Marynia88 nie wiem, czy podczas naszych warsztatów pokazywałam wam, że do wyboru mamy 4 reakcje na bolesne wydarzenia:
  • Możemy rozwiązać problem
  • Możemy próbować zmienić nasze odczucia względem problemu
  • Możemy zaakceptować problem
  • Możemy trwać w beznadziei

    Ale wybór zależy od każdego z nas i naszej samoświadomości. Najczęściej drogą do wolności jest akceptacja czyli powiedzenie TAK rzeczywistość. 
Jeśli bliska ci osoba będzie potrafiła zaakceptować, czyli uznać to co jej się wydarzyło w życiu, to nawet jesli nadal będzie jej towarzyszył smutek, to będzie potrafiła ruszyć dalej. Jak ładnie powiedziała Marsha Linehan, ktora badała osoby po traumie. Akceptacja, to droga byśmy wzięli cierpienie, które wydaje się być nie do wytrzymania i przekształcili je w ból, który potrafimy tolerować.
A co możesz zrobić ty, jako obserwatorka? Uprawomocnić. To znaczy dać drugiej osobie prawo do przezywania emocji, bez osądu, bez zaprzeczania, bez szukania rozwiązań (nawet w dobrej wierze). Możesz powiedzieć, że widzisz jak jej bardzo ciężko/smutno itd. Spytać, czy możesz się przydać? Czy potrzebuje zewnętrznej pomocy? Czasem wystarczy przytulenie, czasem wspólne siedzenie i milczenie. Niewiele, a jednak dużo.

Dziękuję za miłe słowa. W moim przypadku świadomość swoich wad i problemów to punkt wyjścia, ale droga przede mną daleka. Psychologa się przyznam szczerze obawiam. Trudno jest znaleźć kogoś kompetentnego, kompatybilnego ze mną, poza tym koszty, łatwiej mi pisać anonimowo na forum, w życiu nie potrafię się tak łatwo zwierzać. Wsparcie bliskich mam. A z pewnymi rzeczami się pogodziłam, rodzice mnie kochali, stąd chyba brak żalu u mnie, bo ja wiem o tej ich miłości, przecież nikt nie jest idealny. Chciałabym tylko znaleźć więcej radości w życiu codziennym i być bardziej asertywnym. To dla mnie trudne.

Marynia, dużo dobrego dla Ciebie. Już sam fakt, że próbujesz być wsparciem dla tej pogubionej osoby może mu pomóc, nawet jak robisz to po omacku. W złości mówi się często głupoty, nie bój się żalu tego mężczyzny, przypuszczam że to ktoś bliski dla Ciebue, ale nie pozwól się obrażać, bo dostajesz rykoszetem. Jeśli relacja matka -syn jest bardzo toksyczna, to najlepiej jakby ten mężczyzna zaakceptował problem, zrozumiał że to nie jego wina i odciął pępowinę.
 
@Jagna8 z twojego opisu wygląda, że jako dziecko przejęłaś na siebie rolę rodzica i wzięłaś na siebie odpowiedzialność za członków rodziny. Piękne jest to, że zdajesz sobie sprawę z czym się borykasz. Bo właśnie dostrzeżenie i zdefiniowanie własnych trudności daje przestrzeń do wprowadzenia zmiany. Wspaniałe jest to, że masz wspierającego męża i że rodzice również się starają. I może właśnie teraz jest czas, żebyś pozwoliła samej sobie zadbać o siebie. Część z nas potrafi przepracować takie rzeczy samodzielnie, niektórzy potrzebują mentora a inni psychoterapeuty. Zastanów się, co mogłoby ci pomóc. Tak, żebyś poczuła się ok sama ze soba i innymi ludźmi :)

@Marynia88 nie wiem, czy podczas naszych warsztatów pokazywałam wam, że do wyboru mamy 4 reakcje na bolesne wydarzenia:
  • Możemy rozwiązać problem
  • Możemy próbować zmienić nasze odczucia względem problemu
  • Możemy zaakceptować problem
  • Możemy trwać w beznadziei

    Ale wybór zależy od każdego z nas i naszej samoświadomości. Najczęściej drogą do wolności jest akceptacja czyli powiedzenie TAK rzeczywistość. 
Jeśli bliska ci osoba będzie potrafiła zaakceptować, czyli uznać to co jej się wydarzyło w życiu, to nawet jesli nadal będzie jej towarzyszył smutek, to będzie potrafiła ruszyć dalej. Jak ładnie powiedziała Marsha Linehan, ktora badała osoby po traumie. Akceptacja, to droga byśmy wzięli cierpienie, które wydaje się być nie do wytrzymania i przekształcili je w ból, który potrafimy tolerować.
A co możesz zrobić ty, jako obserwatorka? Uprawomocnić. To znaczy dać drugiej osobie prawo do przezywania emocji, bez osądu, bez zaprzeczania, bez szukania rozwiązań (nawet w dobrej wierze). Możesz powiedzieć, że widzisz jak jej bardzo ciężko/smutno itd. Spytać, czy możesz się przydać? Czy potrzebuje zewnętrznej pomocy? Czasem wystarczy przytulenie, czasem wspólne siedzenie i milczenie. Niewiele, a jednak dużo.
Dokładnie, znam osobę, która po ciężkiej relacji z matką wciąż przy każdej okazji wspomina i wypomina dawne czasy, ma dużo zalu w sobie wszedł w destrukcyjny związek z inną kobieta, która wręcz pielęgnuje jego poczucie winy, zniecheca go wobec całej rodziny nawet wobec ojca,który zawsze go wspiera. Powiem szczerze, że nie da się z nim przebywać dłużej bo przelewa te negatywna energię na każdego, każda rodzina impreza kończy się nawet jego płaczem, jest przed 40stka trwa w beznadziei.

Z kolei blizsza mi osoba, mężczyzna ma podobna relacje z ojcem. Tylko, że mimo uświadomienia sobie i niechęci do powielania zachowan ojca są momenty, że go "naśladuje" czasami jest to nie do wytrzymania bo w momencie kiedy się mówi STOP robisz dokładnie to samo co Twój tata, a nie chciałeś tego to obraża się, że jak mozna ich wogole porównywać....
Czasami obawiam się, że z wiekiem zacznie się do niego upodabniac. Gdy nie ma dłużej kontaktu z ojcem, jest spokojny i zrównoważony w momencie gdy spotkają się, jest spięty ale zachowania jego wskazują, że szuka poparcia, docenienia, nawet kosztem dzieci czy żony. Zdaje sobie sprawę, że jego ojciec nie jest dobrym człowiekiem jednocześnie mówi, że go kocha i dużo go nauczył. Wręcz koloryzuje swoje dzieciństwo, które łatwe nie było.
W dorosłym życiu czy jako nastolatek był upokarzany przy kolegach i innych, ma niskie poczucie wartości. W pracy chce być najlepszy, bardzo źle znosi gdy nie czuje tam docenienia, wręcz łaknie go w każdej sferze życia. W zwykłych czynnościach.
Nie raz w czasie rozmowy mówi, że zdaje sobie z tego sprawe ale na codzień tego tak nie widzi. Są różne momenty, stara się wyjść z cienia ojca, który ciągle go o coś obwinia. Był na terapii bo miał silna nerwice, po terapii wyprowadził sie z domu rodzinnego, nadal ma nawroty, co jakiś czas myśli, typu, głównie w pracy, że ktoś o nim źle mówi albo źle mu życzy.
Ciężka droga dorosłego dziecka, które mialo dziwna relacje z rodzicem. Jak łatwo można przelać dorosłe problemy na dzieci. Każde doświadczenie z dzieciństwa ma duży wpływ na nasze dorosłe życie. Staram się to wszystko widzieć żeby samej nie wpaść w taka pułapkę.
 
@Zani2407 nie wiem na jakiej terapii był, ale być może warto, żeby skorzystał z terapii behawioralno -poznawczej, która pozwala przeuczyć nieefektywne sposoby radzenia sobie, myślenia, zachowań na takie, które są wspierające. Jednym słowem dostaje umiejętności, które pozwalają mu lepiej funkcjonować :)
 
Rozwiązanie
Do góry