Hmmmm
Nie wiem czy wam wogóle pisałam że w żylakach po porodzie zrobiły mi się potężne zakrzepy
Sprawa o tyle poważna że te lubią przemieszczać sie w stronę serca....
Rozpoczełam leczenie tzn rozpuszczanie zakrzepów - dostałam aspiryne 300mg no i co jakis czas na skan byłam wysyłana.
Strasznie długo to trwa ale POWOLI widzę że te twarde kulki pod skórą (zakrzepy) zanikają więc są jakiekolwiek efekty...
Na uwage jednak zasługuje inny fakt;
Byłam w klinice naczyniowej. Rozmawiałam ze "specjalistą" a ten pyta się mnie czy planuję wiecej dzieci? - No to mówię że i owszem...
"Czy w niedalekiej przyszłości?" - no ja że tak, ale wcześniej oczywiście chciałam zrobić zabieg na te żylaki bo to juz ostatni stopień (sa bodajrze 3st zaawansowania żylaków!)
A on na to że na moim miejscu wstrzymałby sie z zabiegiem i zrobił go dopiero po drugiej ciąży!!!!
Nie rozumiem. Przecież juz teraz było mi cięzko w ciąży z tymi żylakami a teraz napewno sa bardziej nadwyrężone niż przed ciążą...! Na co tu czekać?
On na to: że jak teraz zrobie to i tak w ciazy moga mi wyjść nowe...
No a co ma piernik do wiatraka?!?!?
Jak bedzie trzeba to sie drugi raz zabieg zrobi i tyle... No bo przeciez jak ja mam w takim stanie pakowac sie świadomie w ciąże???
Też mi "ekspert" jak z koziej dupy trąbka!
Będę w Pl to do mojego żylakowca pójde dowiedzieć się co on na ten temat myśli...
Zobaczcie jak to trzeba zawsze być na pełnych obrotach umysłowych żeby przez jakiegoś palanta w bagno sie nie wkopac...