reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Brak wsparcia i zrozumienia ze strony narzeczonego

Dołączył(a)
21 Kwiecień 2024
Postów
2
Cześć. Jest to tu mój pierwszy post, więc chciałabym się przywitać że wszystkimi i chyba trochę wyżalić, sama nie wiem...
Czuję, że ostatnio świat wali mi się na głowę. Pierwszym małym ogniwem od którego wszystko się zaczęło była chyba rekacja pracodawcy na moją ciążę. Po okazaniu dokumentu potwierdzającego mój stan, kierownik był niezadowolony, skomentował to słowami, że jest to wg niego nieodpowiedni moment na to. Jestem do tej pory na siebie zła, że nic nie odpowiedziałam, ale byłam zestresowana i przede wszystkim w szoku przez jego słowa. Druga kwestia to kwestia grafiku. Z uwagi na to, że jest to praca na stacji paliw, zmiany były 12h i też nocne, co musiało zostać zmodyfikowane "pode mnie". Tak też się stało, z tym że zaczęłam dostawać same zmiany 14-22, 4 dni jeden dzień wolny i kolejne 4 dni pod rząd itd, które mnie wykańczały, ale jakoś starałam się dawać radę. I tu można przejść płynnie do głównego wątku, tj. mój narzeczony i jego reakcja na to, co dzieje się w mojej w pracy. Skomentował to, że dlaczego się dziwię, że dostałam najgorsze zmiany skoro "rozwaliłam im grafik", także po niedawnym nieporozumieniu z pracodawcą kiedy to żaliłam się narzeczonemu na tą sytuację, skomentował to w takim tonie, że to teraz na maj w ogóle żebym się pewnie spodziewała samych zmian 14-22 i dodał na samym końcu wiadomości "xD" jakby to był bardzo śmieszny dowcip czy zabawna sytuacja. Oprócz jego reakcji na sprawy zawodowe, bardzo przykre były jego pretensje o inne rzeczy. W momencie osłabienia i wzmożonej potrzeby snu, mimo że obiecałam, nie byłam w stanie pomóc mu przy robieniu lasagne. Kolejną rzeczą o którą miałam wyrzut to to, że nie przywiozłam mimo że obiecałam 5l wody demineralizowanej (również nie czułam się na tamten moment na siłach by jechać do sklepu i to przytargac). W piątek wróciłam przed 23:00 z pracy zła, zestresowana, smutna i zmęczona przede wszystkim, wywiązała się między nami awantura, w której to wszystko mi wykrzyczał to, co powyżej, że nie może na mnie liczyć, że jak nie potrafię się wywiązać, to nie powinnam niczego obiecywać itd. Skończyło się moim histerycznym płaczem, zamknęłam się w łazience, co też go jeszcze bardziej zdenerwowało, bo chwilę wcześniej "zaklepał sobie" łazienkę, bo chciał iść się umyć i rozjuszyło go to, że ją zajęłam (mimo że on skończył pracę ok 15:00 i mógł w każdej innej chwili z niej skorzystać).
Dostałam nie wiem czy przez stres w domu czy w pracy czy tak po prostu plamienia, więc w sobotę czyli na następny dzień pojechałam do ginekologa, okazało się, że odkleja mi się kosmówka, mam sporego krwiaka, dostałam Duphaston, L4 i mam na razie oszczędzać się maksymalnie. Tego samego dnia narzeczony z uśmiechem próbował wręczyć mi bukiet ze słowami:"kupiłem ci kwiatki". Nie przyjęłam ich, powiedziałam że wolałabym żeby nie próbował mi dawać kwiatów, a żeby mnie dobrze traktował, że chciałabym mieć wsparcie i pomoc. On chyba się zirytował moja reakcją, powiedział "ok" i wrócił do komputera. Mi może na wyrost, ale od razu skojarzyło mi się to z mężem, który bije żonę, a następny dzień błaga na kolanach o wybaczenie, daje kwiaty i obiecuje, że to ostatni raz...
Z racji tego, że w weekend przyjechała na studia moja siostra i nocowała u nas w mieszkaniu i niestety (a może stety?) była świadkiem tej awantury, ona trochę mnie uspokoiła, zaproponowała żebym przyjechała do domu rodzinnego na czas zwolnienia i ona się mną zajmie, co też zrobiłam. Po przyjeździe do domu rodzinnego napisałam narzeczonemu wiadomość o moim stanie ciąży, że muszę odpoczywać, że zostaje tu na co najmniej kilka dni. Jedyna odpowiedź jaką uzyskałam to znowu: "ok". Zero pytania jak się czuję, dodatkowych pytań co z dzieckiem, czy może mimo wszystko w czymś mi pomóc. Nic. Nie wiem co mam robić, jest mi tak potwornie przykro, z każdej strony życie mi próbuje dowalić, nie dość, że mam problemy z atmosferą w pracy, nie dość, że narzeczony okazał się egoistyczny i nie wspierający, to jeszcze ten problem z ciążą. Kilka lat temu chorowałam na depresję, boję się, że to wróci i to w "najgorszym" momencie jakim jest ciąża kiedy to nawet nie będę mogła brać leków żeby trochę się pozbierać... Planuję iść na terapię, by może trochę poukładać siebie to wszystko w glowie, trochę wyciszyć. Jednak wiem, że nie rozwiąże to moich problemów, wiem, że nie zapomnę tego jak zostałam potraktowana przez narzeczonego, zwyczajnie czuję, że i ja i dziecko które we mnie rośnie zostaliśmy olani przez niego. Wiecie, sama nie wiem czego oczekuję pisząc to wszystko. Chyba potrzebowałam to z siebie wyrzucić po prostu. Agata
 
reklama
Zacznę od tego, że na pewno ta sytuacja jest niefajna i rozumiem Twój ból.
Dodam, że w ciąży jak najbardziej można brać leki, także na depresję. Po porodzie podczas karmienia piersią również. Należy po prostu skontaktować się z psychiatra i poprosić o leki kompatybilne w ciąży. To pisze tak dodatkowo, gdyby była potrzeba, nie męcz się bez potrzeby, skorzystaj z pomocy.
Czy mogę spytać ile lat ma Twój narzeczony?
Trzymam kciuki za Ciebie i maleństwo.
 
Zacznę od tego, że na pewno ta sytuacja jest niefajna i rozumiem Twój ból.
Dodam, że w ciąży jak najbardziej można brać leki, także na depresję. Po porodzie podczas karmienia piersią również. Należy po prostu skontaktować się z psychiatra i poprosić o leki kompatybilne w ciąży. To pisze tak dodatkowo, gdyby była potrzeba, nie męcz się bez potrzeby, skorzystaj z pomocy.
Czy mogę spytać ile lat ma Twój narzeczony?
Trzymam kciuki za Ciebie i maleństwo.
Bardzo dziękuję za odpowiedź i wsparcie. Mamy oboje rocznikowo po 30 lat. Dodam może też, że ciąża nie była planowana, tzn. była gdzieś w sferze planów na bliżej nieokreśloną przyszłość, ale nie wiadomo kiedy i czy w ogóle. Nie spotkałam się z negatywną reakcją od niego na wieść o pozytywnym teście, wręcz przeciwnie, uspokoił mnie, mówił, że w sumie to życie tak za nas zdecydowało i może to i całkiem fajnie, że skoro już jest, to znaczy, że tak miało być. Nie rozumiem co się stało po drodze i dlatego jego stosunek do mnie tak bardzo się zmienił. Rok temu w okolicach września mieliśmy duży kryzys, którego zaczątkiem była jego wizyta na masażu erotycznym. Udało się to wszystko poukładać przez kilka miesięcy na terapii dla par. Teraz mnie nachodzą takie myśli, że może to była zła decyzja, by urodzić, że zostanę z tym wszystkim sama. Naprawdę bardzo mi ciężko, na pewno nie pomaga mi to, że jestem od zawsze osobą bardzo wrażliwą no i przede wszystkim czuję że hormony często rozstrajają mi samopoczucie. Ale inaczej wyobrażałam sobie okres ciąży, nie oczekiwałam, że będzie mnie nosił na rękach, wszystko podstawiał pod nos, ale myślałam, że spotkam się ze zrozumieniem, że czasem nie mam na coś siły, że chce mi się spać itp. :(
 
Nic innego nie moge ci doradzic jak rozmowa z narzeczonym, jak juz ochloniecie. Jestescie dorosli, a te wasze sprzeczki sa troche dziecinne, jak sie czyta to wszystko.
Pytałam o wiek, bo odniosłam wrażenie, że to bardzo młodziutkie osoby, szczególnie narzeczony. 🙈

Autorko, ja tak jeszcze dodam, że kobieta czuje się matka już w ciąży. Ale wielu mężczyzn w ogóle nie czuje się ojcami w czasie ciąży i nie czuje tego wszystkiego, co my czujemy. Pojawia się to dopiero po porodzie albo niestety i później...

Myślę, że musicie na spokojnie porozmawiać.
 
Jeżeli jesteś teraz w domu rodzinnym, to może da mu to do myślenia trochę jako, że nie ma cię na codzień w domu. Ty też przez ten czas Przemyśl sobie to wszystko, aby później móc porozmawiać o wszystkim co cię trapi. Tu nasuwa się pytanie kiedy wracać? Gdybym nie otrzymała przez ten czas zainteresowania o moje samopoczucie chociażby to szczerze nie wiem sama co bym zrobiła/ tu wszystko sprowadza się do przeprowadzenia ważnej dla was rozmowy. Być może on nie rozumie czym jest ciąża dla kobiety i jakie zmiany wprowadza i że nie powinien postępować tak jak postępuje.
Jego odpowiedzi „ok” - czy od zawsze był raczej taki? Czy był okres że czułaś jego wsparcie? Pytam bo ludzie są różni, nie każdy jest wylewny itp.
 
Jeżeli jesteś teraz w domu rodzinnym, to może da mu to do myślenia trochę jako, że nie ma cię na codzień w domu. Ty też przez ten czas Przemyśl sobie to wszystko, aby później móc porozmawiać o wszystkim co cię trapi. Tu nasuwa się pytanie kiedy wracać? Gdybym nie otrzymała przez ten czas zainteresowania o moje samopoczucie chociażby to szczerze nie wiem sama co bym zrobiła/ tu wszystko sprowadza się do przeprowadzenia ważnej dla was rozmowy. Być może on nie rozumie czym jest ciąża dla kobiety i jakie zmiany wprowadza i że nie powinien postępować tak jak postępuje.
Jego odpowiedzi „ok” - czy od zawsze był raczej taki? Czy był okres że czułaś jego wsparcie? Pytam bo ludzie są różni, nie każdy jest wylewny itp.
Są różni faceci. Może wcale mu to nie dać powodu do myślenia. ;) Jest w domu rodzinnym to jest i tyle. 🤣 Także też bym tak się nie nastawiała, że na pewno coś do niego dotrze przez ten czas i będzie miał masę przemyśleń
Mój facet by nie miał 🤣 jeszcze by się cieszył pewnie pierwsze 2 tygodnie, że w spokoju może sobie pograć 🤣 a potem by pytał, kiedy wracam, bo mu się czyste gacie kończą 🤣
 
Ja nie polecam zwiewaniado domu rodzinnego. To taka bezpieczna furtka, ale w praktyce jest już wyjściem jednś noga z relacji. Zwłaszcza, jak czlowiek porządnie wtedy pomyśli i wyjdzie, ze partner to samo zlo, bo go nie ma obok i konfrontujemy sie z wlasnymi wyobrażeniami. Ciężko potem wrócić.
 
Ja nie polecam zwiewaniado domu rodzinnego. To taka bezpieczna furtka, ale w praktyce jest już wyjściem jednś noga z relacji. Zwłaszcza, jak czlowiek porządnie wtedy pomyśli i wyjdzie, ze partner to samo zlo, bo go nie ma obok i konfrontujemy sie z wlasnymi wyobrażeniami. Ciężko potem wrócić.
 
reklama
Może i tak. Ale moim zdaniem najważniejsze jest teraz jej zdrowie i zdrowie dziecka,a do tego potrzebuje odpoczynku i spokoju. Jesli jedynym wyjściem jest wyjazd do domu rodzinnego i skupienie się na sobie i swojej ciąży to dobrze zrobiła. Raczej nie sadze,by nagle w cudowny sposób przestali się kłócić,a on przestał się czepiać,a każda taka kłótnia to niepotrzebny stres,który wpływa na ciąże. Daj sobie kilka dni,odpocznij,zrelaksuj się,skup się na sobie i na dzieciątku. Jak poczujesz się już bardziej na siłach to poproś,by przyjechał i zaproponuj rozmowe. Faktycznie powody waszych kłótni wydają się głupie,ale tak to jest gdy atmosfera ogólnie jest ciężka…może po prostu on nie czuł się gotowy na dziecko i wydaje mu się,ze wszystko będzie jak dawniej,jest zły,ze jednak wszystko się zmienia…musicie poważnie porozmawiać,co dalej. Trzeba mieć nadzieje,ze da się to wszystko jeszcze posklejać 🙂Ciąża potrafi dać w kość i wpłynąć na związek,nawet jesli wydawało ci się,ze marzysz o tym najbardziej na świecie…nie zawsze jest to najpiękniejszy moment w życiu pary 😅
 
Do góry