gosiek, to przykre, ze Twoja mama tak sie zachowuje.
My troche tak mamy z tesciami. Odwiedzaja nas raz na pare lat (mimo, ze bywaja czesto w Gdańsku u meza siostry - wtedy maja do nas 20 min tramwajem). Nie pomagaja ani troche od poczatku jak ze soba zamieszkalismy. Co sie nagadali na mnie (i moich rodzicow???) mojemu mezowi jeszcze przed slubem to nie wspomne
Po slubie odwrot o 180 stopni i wielka sciema, ze mnie lubia
ale i tak zero pomocy, wsparcia, zainteresowania. W sumie moze tak i lepiej, bo ich poglady roznia sie od naszych i jakby nam sie z tymi pogladami wtracali to chyba bym szalu dostala. Jednak jest mi przykro, bo wiem, ze ta sytuacja smuci i krepuje Tomka, ze wiecznie nam moi rodzice pomagaja, a jego maja nas gdzies. Teraz w ciazy moi rodzice dzwonia conajmniej raz dziennie (ale nie wtracaja sie na chama, rozmawiamy 2 minutki tylko mowiac co i jak). Za to tesciowie odzywaja sie jak cos zlego sie dzieje z ciaza (tylko, ze zawsze dopiero po paru dniach
) i mowia niby to zartem, ze "co ja ich strasze i mam tego wiecej nie robic" itditd No kur... Jakbym ja im na zlosc robila. Strasznie nie lubie takiego podejscia. (No to i ja sie wyzalilam troszke) Takze gosiek ja na szcescie tego nie doswiadczam, ale moj maz czuje sie podobnie jak Ty, wiec Cie rozumiem. Sciskam Cie mocno i staraj sie cieszyc tesciami (moj mezus jeszcze nie umie sie przemoc i przekonac do konca do moich rodzicow)