reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

babcia czy mama ?

na szczęście NIE ale mieszka na tym samym osiedlu co my :(
zbieram się już od tygodnia jak rozsądnie przeprowadzić tą rozmowę narazie to jak o tym myślę to się tylko wściekam, a mój M nie widzi w ogóle problemu i mówi że jestem nadopiekuńcza
 
reklama
Cześć dziewczyny,
piszę, bo chciałam się dowiedzieć czy może któraś z Was ma podobne odczucia.:wściekła/y:Ja czasami mam już dosyć...
Przed ślubem było bardzo dobrze, po ślubie również nasze relacje były prawie idelne. Wszystko zmieniło się z urodzeniem naszego synka. Przestała traktować mnie jak synową, ale jak matkę - kwokę jej wnuczka.
Wyciąga go z bujaczka, kiedy do nas przyjedzie. To, że proszę żeby tego nie robiła, bo synek jest grzeczny i bawi się sam i nie ma potrzeby noszenia go na rękach tłumaczy, że sie za nim stęskniła. Mały ma już ponad osiem kilo, ja nie mam tyle siły, żeby go później cały czas nosić. Nie chcę go do tego przyzwyczajać.
Przez cały czas planuje jak to będzie gdy mały będzie już większy i co będzie robił z babcią. Te wizje są lekko przerażające. Ale najgorszy tekst to że BABCIA CIĘ ZABIERZE! Nie cierpię go i boję się, że jeśli synek zacznie rozumieć może się bać babciuni. Nikt nie lubi być straszony, że go od matki zbiorą. :baffled: Pomocy
:tak::blink:Znam ten bol, przerabialam to pare lat temu. Radze olac to , bo sie wykonczysz. Co do noszenia 8 kilowej dzidzi zgadzam sie, moja matka tez nauczyla Oskara noszenia na rekach- koszmar. Nosilam go tak rok. On szybko przybieral na wadze bylo mi ciezko, ale babcie tego nie rozumialy. Przy drugim dziecku na to nie pozwole. Co do BABCIA CIE ZABIERZE, tesciowa zdrowo opiepszylam, i sie obrazila. Ale mialam to gdzies. Pamietaj TY jestes mama i TY dyktyjesz swoje zasady. WALCZ O SWOJE, bo Cie zjedza. Milego dnia.:-):-):-)
 
Dziewczyny ja również przeszłamprzez męki z teściami. Jeszcze jak byłam w ciąży to teść mówił wszystkim, że synów nie udało mu się wychować po jego myśli to sobie wnuka wychowa. Jak Dawidek się urodził to już był po prostu koszmar. Mieszkaliśmy z nimi do 4 miesiąca małego i uciekliśmy na dużo gorsze warunki mieszkaniowe (palenie w piecu itp.) bo nie szło wytrzymać. Jak Dawid miał 3 tyg zostawiłam go u moich rodziców bo zasnął a ja wróciłam do domu teściów na obiad (całe 3 minuty drogi od moich rodziców) a teść podniósł taką wrzawę,że dziecko porzuciłam itd. Normalnie była wojna. Za to teściowa wciąż go ubierała za ciepło i doprpwadziła małego do potówek, ale nawet i to nie pomogło. Noszenie na rękach to już była porażka. Teść nie dość,że go nosił to jeszcze śpiewał mu i podskakiwał, więc Dawid tylko tak chciał i koniec. Jak się przeprowadziliśmy do kamienicy to 3 dni go odzwyczajałam (wył po kilka godzin bez przerwy, ale ja go nie brałam i tylko sprawdzałam czy wszystko ok).
Teraz już od roku mieszkam za granicą,więc mam spokój. Tylko jak jesteśmy z wizytą w Polsce to Dawid robi się potworny, oczywiście przez dziadków.
Spięcia były ostre, wręcz na ostrzu noża, ale to jedyny sposób.
Następne dziecię planuję urodzić w Irlandii,więc problem wtrącania się teściów będzie z głowy.
 
Cześć laski!
Wróciliśmy z długiego weekendu. :-) I co tu opowiadać... Jak wyjechaliśmy z dala od dziadków to była bajka! Synuś grzeczniuteńki. Same oh i ach od obcych ludzi. A jaka kulturka w czasie posilków. Moglismy z mężem zjesć dwudaniowy obiad, a synuś gerberka. Porozmawiać ze znajomymi. Nie było większych problemów ze spaniem.
Ale końcówka weekendu była u babciuni:szok:. Postanowiłam być spokojna. Nie denerwować się, bo niestety mój mąż nie widzi problemu. A ja wychodzę na jakąś dziwną co by nie powiedzieć: rozchwianą emocjonalnie. Na początku to mnie nawet śmieszyło: dziadkowie skakali (dosłownie) koło wnuczka, wyrywali go sobie z rąk itp. Potem trochę rozbolała mnie głowa od tego trajkotania i zdrabniania wszystkiego. Niestety efektem był brak drzemki w dzień, a w konsekwencji gorszy sen w nocy. Trudno.
Drugiego dnia mój mąż odzyskał wzrok! Stało się to po tym jak o mały włos potrącił swojego Tatę, który przyklejony do szyby samochodu machał maszemu synkowi. (Za godzinę znowu się widzieli- ale dziadek machał tak jakby mały jechał na drugi koniec świata). Mąż doszedł do wniosku, że coś jest nie tak. Wreszcie.

Końcówkę weekendu przeżyłam. Dzisiaj jest czwartek i udało mi się przywrócić rytm dnia mojego synka. Mąż na szczęście widział co się działo. Poniedziałek wstawanie w nocy co pół godziny. Mały przestał się bawić sam - wcześniej to robił (radosne guganie do zabawek). Jest lepiej, ale znowu jedziemy w sobotę. Zobaczymy czy się czegoś nauczył.:laugh2: Ja staram się odpocząć i zebrać siły. Jestem sprytniejsza niż im się wydaje
 
Dziewczyny, pierwszy raz tu zajrzałam i to co czytam.., jakby sceny wyrwane z mojego życia. Moja mama poprostu zakochała się w Natalii. Zaraz po porodzie przyjechała do nas na 2 tygodnie, żeby pomagać przy małej. Efektem było rozbawienie Natki, tak,że jak ona wyjechała, my non stop musieliśmy ją nosić. W końcu zaczęła się sielanka; zostałam z nata i mężem sama, świetnie sobie radziliśmy, więc mama postanowiła przyjechac do nas na weekend. gdy Mała spała w łóżeczku i troche zaczęła mruczeć, my oczywiście byliśmy w tym samym pokoju, jakby co, to bym wstała, Nata nawet nie płakała, a moja mama wparowała do sypialni i buch do dziecka, wzięła je na ręce i chciała wynieść z pokoju. Ja do niej, co robi, a ona, ze ją pobawi, żebyśmy się mogli wyspać (jaka ona dobrotliwa :wściekła/y:). Ja jej na to, żeby mi poodała Natę do łóżka (często tak nad ranem robimy), a ona że ją zabierze, bo mi się przyda odpoczynek. Ja jej na to, żeby ją położyła z powrotem. Więc ona się przymierzała do łózka, żeby to zrobić, wtedy mi się przysnęło, więc ona znowu do dziecka. Gdy otworzyłam oczy, mama była przy drzwiach, ja się pytam, co robi, a ona z tak głupią miną, jak złodziej, który coś z domu kradnie. Zerwałam się na nogi, wyrwałam jej dziecko, a mój mąż tak się wkurzył, że od tej pory to my jeździmy do mojej mamy, a nie ona do nas.
 
Aż się boję, co będzie od września. Będę mieszkac przez ten rok z mamą w mojej rodzinnej miejscowości, a mąż w Kalsizu, bo ja mam tam pracę baaaaardzo dobrą. Mam nadzieję, ze mama nie zapomni kto jest matką, a kto babcią, bo jak zobaczę, że coś nie tak, to rzucam pracę i wracam do domu.
 
u mnie także podobne historie się dzieją , mieszkamy z mężem u teściów, od urodzenia klaudi teść nosił ją całymi dniami, zabierał mi ją z rąk bo ja mam odpocząć, usypiał ją na rękach, potrafił nawet siedzieć 2 godziny i się nie ruszać bo ona mu spała na rękach, klaudia szybko zajarzyła o co chodzi i już po kilku dniach nie chciała spać w łóżeczku i się budziła jak ją tylko odkładalam do łóżeczka, żadne tłumaczenia nic nie dały, on powiedział że jest dziadkiem i będzie ją rozpieszczał ile mu się podoba bo mieszkamy u niego w domu,(nie mogliśmy się wyprowadzić bo mąż nie miał pracy a ja studiowałam), tak więc klaudia ma teraz prawie 2,5 roku i dalej jest tak samo, klaudia jest tak rozpuszczona że szkoda słów, jak tylko zwrócę uwagę teściowi to obraża się na kilka dni i potem znowu jest to samo,poza tym nadal nie mamy możliwości się wyprowadzić, ale już niedługo:-), budujemy dom, razem z teściami ale oni będą na dole a my na górze, myślę że kupię sobie dużą kłódkę i nie będę słyszeć jak tesciowie będą pukać do nas:-D, już nie mogę się doczekać
 
hwej widze ze nie jestem sama ale tak juz jest tesciowa wie najlepiej :wściekła/y::no:ale powinna zrozumiec ze teraz inaczej chowa sie dzieci niz kiedys !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!moja tez ze zle ubralam ze powinnam wkladac tak i tak ze nie powinnam tak nosic itd.........................................ale trzeba zacisnąc zęby dziewczyny!!!!!!!!!!!!!!!!:tak:tak jak ja
 
A ja miałam problem z własnymi rodzicami.Mieszkałam z nimi w jednym domu.Ja na dole oni na górze.Często i gęsto próbowali się wtrącać do wychowania moich dzieci.Ja mówiłam białe a oni czarne.Jak dziecko miało jakiś zakaz oni mu pozwalali na to co ja zabroniłam.Na początku nie wiedziałam co mam z tym problemem robić,aż kiedyś postawilam wszystko na jedną karte.Przeprowadziłam rozmowe z rodzicami,doszło nawet do kłótni.Ale wiecie poskutkowa...mam spokój moje słowa są święte ...fakt,dziadkowie rozpieszczają wnuki alenie wtrącają się do ich wychowania.Wszystkie sprawy konsultują z nami..
 
reklama
U nas jakoś nie ma problemu - jak mówię że coś jest czy zabronione czy chce by tak było to zrobione dziadkowie nie mają problemu .... jakoś to wszystko naturalnie wyszło... oni się nie wtrącają a jeśli zapytam to powiedzą własne zdanie ale i tak my decydujemy....
 
Do góry