Chcę opowiedzieć Wam o dwóch cudownych mężczyznach w moim zyciu , Antoś to wyczekana kruszynka która zaszczyciła mnie swoją obecnością przez 11 tygodni i 6 dni , niestety tak samo jak niespodziewanie się pojawił tak samo niespodziewanie odszedł , to miała być cudowna majówka czekałam z utęskieniem na przyjazd na ukochanego tatusia Antosia, przyjechal ostatniego dnia kwietnia , ze swoimi córkami , które jeszcze nie wiedzialy że będą miały braciszka , starsza z dziewczynek w tym roku zdaje mature nie chcielismy zawracać jej główki , ponieważ ta wiadomość wiążę sie ze sporymi zmianami rownież w ich zyciu , mielismy pogadać z dziewczynkami po maturze. Jesteśmy razem kilka lat , bardzo je kocham i uważałam ze na wszystko przyjdzie czas ... 1 maja przebiegał raczej leniwie, po kąpieli poczułam bol brzucha , nic okropnego ale nie ustepował , więc jak mój kochany wyszedł z kąpieli postanowilismy że jedziemy , zadnych złych przeczuć , pomyslałam że dostane coś rozkurczowego i wrócę do domu najpóźniej rano, w szpitalu po badaniu decyzja że zostaje wiec łzy , ale i nadzieja że wszystko bedzie ok, na oddziale zastrzyk na podtrzymanie, rano obchód, badanie , wszystko w pożądku szyjka trzyma , idealnie wielkość macicy odpowiada tygodniom ciąży , wiec jeszcze usg , weszłam ostatnia do gabinetu , po dosłownie sekundzie decyzja że zmiana na dopochwowe usg, szybko zmiana a ja czekałam jak mój malec pojawi sie na wielkim telewizorze podlaczonym dla pacietek, i zacznie frygać , a tam cisza... nie dotarlo , albo umarłam na chwile , pomiar który powiedział tylko tyle że moje slonko nie uroslo prawie wcale od ostatniego usg z przed niespełana 3 tyg. Choć wiedziałam że serduszka nie widzialam bijącego to nadal istniała nadzieja, że sie nie znam wiec zapytałam, ale nie, nie ma akcji serca , wyszlam nie wiem jak doszłam do sali , chciałam uciekać , zadzwoniłam i powiedziałam że malec nie żyje, pielegniarka pobierała mi krew , zaraz przyniosła coś na uspokojenie, nie wziełam , wiedziałam że to moje ostanie chwile z Antosiem nie chciałam stracić ani sekundy, a ten kieliszek nie mógł oddać mi mojego skarba. Powrot do gabinetu był koszmarem wiedziałam że idę po wyrok ktory zapadł bez mojej zgody , nie dostalam prawa do obrony, w gabinecie lekarz-czlowiek , ktory cierpliwie wytłumaczył mi że nie zawiód moj organizm , że tak się zdarza , że wiek nie ma tu nic do rzeczy, że wiele kobiet to spotyka, że jest mu przykro, że podaje mi czopek a za sześć godzin dostane tabletke które mają wywolać skurcze abym mogla poronić sama , bo nie chcą mnie okaleczyć że tak jest lepiej, że zostane wyczyszczona już jak malca we mnie nie będzię . wróciłam do sali przyjechała mama z moją ukochaną córą Dominiką i moj skarb . kazałam im wrócić w końcu do domu, po poludniu przywiózł wszystkie dziewczynki , chwile bylam wstanie z nimi porozmawiać, bolało już strasznie , wrociły do domu zostalismy sami oboje wiedząc że to początek końca. Mój kochany powiedział że skoro jestem pezkonana że to chlopiec to będzie Antoś , marzyłam o wspólnym porodzie a nie poronieniu, ale on siedział przy mnie trzymając rece na brzuchu abyśmy oboje mogliśmy się z Antosiem pożegnać , nie ważny był ból fizyczny tylko że możemy być razem we troje,do ostatniej chwili , nigdy nie przestane dziękować mu za to że był ze mną tam , dla wielu to normalne , ja mam troje dzieci , ciąże pozamaciczną za sobą i Agnieszkę aniolka mojego, a mojego ex meża nigdy nie było przy mnie, zawsze przyjezdzał do szpitala , zdziwiony . A Jasiek bo tak ma na imie cudowny mężczyzna, z którym jestem- jest zawsze. Nie ucieka ,nie udaje!!! Dziś wiem co znaczy miłość. Dziś jestem pewna że Antoś czekał na tate żeby się pożegnać.I dlatego nie dał znać mi że umarł.Jestem wdzięczna że nie zabrał niczego co dotyczylo naszego dziecka , a wiem jak sie szuka rzeczy malenstwa po stracie , po Agnieszce zabrali mi wszystko , zadawali tym cios po ciosie. Dziś mam jedną rane po stracie Antosia. I duzo wiecej siły zeby dalej żyć być wsparciem dla dzieci i dla Jaska który też cierpi po stracie naszego SKARBA
Ostatnia edycja: