Moje dwie ciąże były książkowe, zera zakłóceń itp. Trzecia zaczęła się też wzorowo. Po prostu brak miesiączki. W siódmym tygodniu ciązy pojechałam na pierwszą wizytę. Tam lekarz zauważył jakieś plamienie ( ja nie zauważyłam go wczesniej) i jak się "zagłębij" to stwierdził krwiaka pozakosmówkowego. Nakaz leżenia, to był czwartek. Tydzięn później zaczełam krwawić. Płacz i szybko do szpitala. Lekarz stwierdził, że jest ok, tylko muszę zostac na obserwacji. Tak leżałam tydzień lipca w szpitalu, w najwieksze upały. Po tygodniu wyszłam ze szpitala i prosto do mojego lekarza na wizyte. Tam dlaszy nakaz leżenia dostałam i kontrola za dwa tygodnie. Więc pojechałam pod koniec lipca na kontrole. Plamienia jak byly tak nawet na chwilkę nie zniknęły, a "wspanialy" pan doktor stwierdzil, ze w ciazy moze byc sluz brazowy, zolty, zielony, a jak bedzie czysta krew to mam do niego ZADZWONIĆ !! bo wyjeżdza na urlop. Wróciłam do domu, z recepta na L**** doustną i na kwas foliowy, no i to leżenie. Nic wiecej. Maz zabronił mi czytac internet, bo sie nakrecalam i wyłam w obawie przed strata mojego dzidziusia. W momencie kiedy moj kochany mąż był chyba na skraju wytrzymalosci sam zadzwonil do innego lekarza i umowil nas na wizyte. Pojechaliśmy, była to środa sierpniowa. Pan dr Rysio zbadał mnie, wykonał USG po czy stwierdzil, ze krwiaka żadnego nie ma, a krwawienie jest z szyjki macicy, nie wiadomo dlaczego, aczkolwiek zdziwił się bardzo, ze poprzedni dr nie przepisal mi nic na stany zapalne pochwy, gdyz jak wiadomo krew sie psuje i mnoża sie bakterie. On mi przepisal globulki i tak troszke uspokojona wrociłam do domu. Dziś wiem, że z kazdym niepokojącym objawem należy się domagać lekarstw i leczenia, a wtedy tego nie wiedziałam, a może i wiedziałam, ale nie chciałam mówić lekarzowi, ktory chyba wie lepiej. I tak czwartek minąl na przeglądaniu allegro (ubranka) a w sobote proba licytacji (przegrałam o 0,50 zl) i to był znak. W niedziele 08.08.2010 r. dostałam silnego bólu podbrzusza i poronienie samoistne, to był 15 tydzien ciązy. Badanie hist.-pat. wykazało, że prawdopodobnie stan zapalny przyczynił sie do zakażenia owodni, a to doprowadziło do obumarcia. Gdyby nie moja zmiana lekarza, zaskarzyłabym tamtego ale cóż, nie mogłam nic udowodnic. Zabieg łyczeczkowania mialam w milej atmosferze, ale mi bylo wszystko jedno, wylam jak bobr. I tak wyłam miesiac, az do wizyty u dr. Rysia. Powiedzial, że po trzeciej @ moge sie starac. Maz sie cieszyl, ze bedzie sexił bez zabezpieczenia a tu bach..... trafił celnie za pierwszym razem :-) Choć poczatek nie był łatwy, zaś plamienia nie wiadomo skad, to jednak dr Rysio potrafi "sprzedac" zwykly tani lek by pomogło:-) Dzis jestem w 23 prawie tygodniu ciązy. Jeszcze czuje leki, obawy ale to bedzie chyba trwalo do konca.
Tak wiec dziewczynki płaczcie jeśli macie taką potrzebę, bo to pomaga ale wierzcie też, że każda z Was bedzie miala w rekach jeszcze swojego dzidziusia. Nie obwiniajcie się o nic, TO NIE WASZA WINA!! Wy zrobicie przecież wszystko, by z dzidzią bylo wszystko ok, czego Wam z calego serca życzę i trzymam mocno kciuki. Jesteśmy z Wami.