Dzieci są różne, jedne zako****ą się już w wieku przedszkolnym, inne w podstawówce, to są takie chwilowe zauroczenia, fascynacje. Na trwałe związki przyjdzie jeszcze czas.
Z moich własnych doświadczeń mogę dać taki przykład, moja koleżanka, rówieśniczka miała "chłopaka" mając tylko 7 lat, co prawda "chodzili" ze sobą 1 lub 2 dni, no ale to się nazywało, że jest z kimś, więc reszta na podwórku plotkowała o ich "związku". Ja chłopców traktowałam raczej jak rywali, za wszelką cenę chciałam wszystkim udowodnić, że ja dziewczyna mogę być równa, a nawet i lepsza np. we wspinaniu na drzewa. Podobało mi się kilku kolegów, ale nie na tyle by się zakochiwać i "być" z nimi, wystarczyło mi, że sobie raz na jakiś czas na nich popatrzyłam na podwórku lub w szkole. Pierwszego chłopaka miałam dopiero mając lat 15 (jesteśmy razem już prawie 10 lat), więc w porównaniu z wieloma moimi koleżankami, to dosyć późno, no ale cóż wcześniej jakoś nie byłam zainteresowana "związkami". Tak więc widać, że różnie to bywa z tymi pierwszymi miłościami.
Moja córcia ma 8 lat i jak na razie nie wspominała nic, że ma "chłopaka". Jedynie, że ten kolega ją lubi, bo przynosi jej ciasteczka, cukierki i zaprasza do siebie do domu, a tamten kolega jej nie lubi, bo jej dokucza. Dziś przyszła ze szkoły i opowiadała, jak to wyszło jej z wróżb, że kocha ją kolega, który jej dokucza. Przeżywała, że tak się modliła, by go nie wylosować i stało się coś strasznego, bo go wylosowała.
Myślę, że nie należy dzieciom zabraniać takich "miłostek", a tym bardziej śmiać się z tego wszystkiego, bo to może zranić uczucia malucha, który straci do nas zaufanie i jako nastolatek nic nam nie powie o swoich miłościach. Trzeba starać się już teraz budować z dzieckiem taką więź, by za kilka lat samo przyszło do nas i się zwierzyło ze swoich wzlotów i upadków w dziedzinie miłości.