Bardzo jestem ciekawa waszego zdania. Przyznam od razu, ze czytałam tylko fragmenty książki opublikowanej w internecie i nie oglądałam filmu. Jednak te dwa fragmenty, które zaraz przytoczę we mnie budzą gniew. Nie podoba mi się przedmiotowe traktowanie bohaterki. Przemoc, która wobec niej jest użyta. Transakcja, w której nie ma równości i zgody tylko wymuszenie i naruszenie granic. I autorka, która mówi, że dla jednych kobiet to gwałt, a dla innych fajny seks.
I teraz pomyśl, że bohaterem tej historii jest twój sąsiad. Pan Zenobiusz lat 57. Któregoś dnia wpada na pomysł, że cię w sobie rozkocha. W końcu, w jego mniemaniu mu się należy, bo jest fajnym samcem. I książkę przeczytał, że kobiety to lubią jak jest brutalnie i jak facet wie, czego chce. Tak więc pan Zenobiusz cię porywa i zamyka w komórce. Ponieważ nie ma złotej karty, a chce, żebyś uważała go za hojnego przynosi ci jakieś kwiaty z dyskontu, a nawet ciasteczka z przeceny. Czasem cię zwiąże, czasem uderzy, ale mówi, że i tak daje ci czas, żebyś go pokochała. No może nie 365 dni, tylko 7, ale sorry to nie jest film. Może się czepiam, ale czym różni się ten opis?
– Lauro, usiądź na fotelu. Kolejny raz nie poproszę, tylko posadzę cię siłą.
(…)
W głowie szumiała mi krew, słyszałam bicie swojego serca i wydawało mi się, że zaraz zemdleję. Przed oczami zaczęło mi się robić ciemno.
– Do cholery, czemu mnie nie słuchasz?
Postać z balkonu ruszyła w moim kierunku i zanim osunęłam się na podłogę, chwyciła mnie za ramiona. Mrugałam oczami, chcąc złapać ostrość. Poczułam, jak sadza mnie w fotelu i wkłada do ust kostkę lodu.
– Possij. Spałaś prawie dwa dni, lekarz podał ci kroplówki, żebyś się nie odwodniła, ale może chcieć ci się pić i masz prawo nie czuć się najlepiej.
(...)
– Ty także musisz do mnie należeć, Lauro.
Nie wytrzymałam.
– Ja nie należę do nikogo, nie jestem przedmiotem. Nie możesz tak po prostu mnie mieć. Porwać i liczyć na to, że już jestem twoja – warknęłam przez zęby.
– Wiem, dlatego dam ci szansę, byś mnie pokochała i została ze mną nie z przymusu, a dlatego, że zechcesz. (…)
Podniosłam zamglone od płaczu oczy i spojrzałam na niego z taką nienawiścią, że aż odsunął się ode mnie. Byłam wściekła, zrozpaczona, rozerwana na strzępy i było mi wszystko jedno.
– Wiesz co? Odpierdol się! – Cisnęłam w niego kopertą i rzuciłam się do drzwi.
(…) Massimo wciąż klęcząc, złapał mnie za nogę i pociągnął w swoją stronę. Przewróciłam się i uderzyłam plecami o ziemię. (…)
– Nic nie zrobię bez twojej zgody i chęci. Nawet jeśli będzie mi się wydawało, że ją mam, poczekam, aż mnie zechcesz, zapragniesz i sama do mnie przyjdziesz. Co nie znaczy, że nie mam ochoty wejść w ciebie bardzo głęboko i językiem zatamować twój krzyk.
Co to w ogóle jest?
Może jednak źle odczytuję? Może myślicie inaczej? W sumie bardzo jestem ciekawa waszego zdania? Co jest fajnego, bądź niefajnego w tej książce? Może któraś z was obejrzała film? I nie, nie jestem przeciwniczką dobrej erotyki, żeby to było jasne.
I teraz pomyśl, że bohaterem tej historii jest twój sąsiad. Pan Zenobiusz lat 57. Któregoś dnia wpada na pomysł, że cię w sobie rozkocha. W końcu, w jego mniemaniu mu się należy, bo jest fajnym samcem. I książkę przeczytał, że kobiety to lubią jak jest brutalnie i jak facet wie, czego chce. Tak więc pan Zenobiusz cię porywa i zamyka w komórce. Ponieważ nie ma złotej karty, a chce, żebyś uważała go za hojnego przynosi ci jakieś kwiaty z dyskontu, a nawet ciasteczka z przeceny. Czasem cię zwiąże, czasem uderzy, ale mówi, że i tak daje ci czas, żebyś go pokochała. No może nie 365 dni, tylko 7, ale sorry to nie jest film. Może się czepiam, ale czym różni się ten opis?
– Lauro, usiądź na fotelu. Kolejny raz nie poproszę, tylko posadzę cię siłą.
(…)
W głowie szumiała mi krew, słyszałam bicie swojego serca i wydawało mi się, że zaraz zemdleję. Przed oczami zaczęło mi się robić ciemno.
– Do cholery, czemu mnie nie słuchasz?
Postać z balkonu ruszyła w moim kierunku i zanim osunęłam się na podłogę, chwyciła mnie za ramiona. Mrugałam oczami, chcąc złapać ostrość. Poczułam, jak sadza mnie w fotelu i wkłada do ust kostkę lodu.
– Possij. Spałaś prawie dwa dni, lekarz podał ci kroplówki, żebyś się nie odwodniła, ale może chcieć ci się pić i masz prawo nie czuć się najlepiej.
(...)
– Ty także musisz do mnie należeć, Lauro.
Nie wytrzymałam.
– Ja nie należę do nikogo, nie jestem przedmiotem. Nie możesz tak po prostu mnie mieć. Porwać i liczyć na to, że już jestem twoja – warknęłam przez zęby.
– Wiem, dlatego dam ci szansę, byś mnie pokochała i została ze mną nie z przymusu, a dlatego, że zechcesz. (…)
Podniosłam zamglone od płaczu oczy i spojrzałam na niego z taką nienawiścią, że aż odsunął się ode mnie. Byłam wściekła, zrozpaczona, rozerwana na strzępy i było mi wszystko jedno.
– Wiesz co? Odpierdol się! – Cisnęłam w niego kopertą i rzuciłam się do drzwi.
(…) Massimo wciąż klęcząc, złapał mnie za nogę i pociągnął w swoją stronę. Przewróciłam się i uderzyłam plecami o ziemię. (…)
– Nic nie zrobię bez twojej zgody i chęci. Nawet jeśli będzie mi się wydawało, że ją mam, poczekam, aż mnie zechcesz, zapragniesz i sama do mnie przyjdziesz. Co nie znaczy, że nie mam ochoty wejść w ciebie bardzo głęboko i językiem zatamować twój krzyk.
Co to w ogóle jest?
Może jednak źle odczytuję? Może myślicie inaczej? W sumie bardzo jestem ciekawa waszego zdania? Co jest fajnego, bądź niefajnego w tej książce? Może któraś z was obejrzała film? I nie, nie jestem przeciwniczką dobrej erotyki, żeby to było jasne.