reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

365 dni, czyli naprawdę o tym marzą kobiety?

aniaslu

red. nacz. babyboom.pl, psycholog, admin
Członek załogi
Dołączył(a)
14 Czerwiec 2004
Postów
3 746
Miasto
Warszawa
Bardzo jestem ciekawa waszego zdania. Przyznam od razu, ze czytałam tylko fragmenty książki opublikowanej w internecie i nie oglądałam filmu. Jednak te dwa fragmenty, które zaraz przytoczę we mnie budzą gniew. Nie podoba mi się przedmiotowe traktowanie bohaterki. Przemoc, która wobec niej jest użyta. Transakcja, w której nie ma równości i zgody tylko wymuszenie i naruszenie granic. I autorka, która mówi, że dla jednych kobiet to gwałt, a dla innych fajny seks.

I teraz pomyśl, że bohaterem tej historii jest twój sąsiad. Pan Zenobiusz lat 57. Któregoś dnia wpada na pomysł, że cię w sobie rozkocha. W końcu, w jego mniemaniu mu się należy, bo jest fajnym samcem. I książkę przeczytał, że kobiety to lubią jak jest brutalnie i jak facet wie, czego chce. Tak więc pan Zenobiusz cię porywa i zamyka w komórce. Ponieważ nie ma złotej karty, a chce, żebyś uważała go za hojnego przynosi ci jakieś kwiaty z dyskontu, a nawet ciasteczka z przeceny. Czasem cię zwiąże, czasem uderzy, ale mówi, że i tak daje ci czas, żebyś go pokochała. No może nie 365 dni, tylko 7, ale sorry to nie jest film. Może się czepiam, ale czym różni się ten opis?

– Lauro, usiądź na fotelu. Kolejny raz nie poproszę, tylko posadzę cię siłą.
(…)
W głowie szumiała mi krew, słyszałam bicie swojego serca i wydawało mi się, że zaraz zemdleję. Przed oczami zaczęło mi się robić ciemno.
– Do cholery, czemu mnie nie słuchasz?
Postać z balkonu ruszyła w moim kierunku i zanim osunęłam się na podłogę, chwyciła mnie za ramiona. Mrugałam oczami, chcąc złapać ostrość. Poczułam, jak sadza mnie w fotelu i wkłada do ust kostkę lodu.
– Possij. Spałaś prawie dwa dni, lekarz podał ci kroplówki, żebyś się nie odwodniła, ale może chcieć ci się pić i masz prawo nie czuć się najlepiej.


(...)
– Ty także musisz do mnie należeć, Lauro.
Nie wytrzymałam.
– Ja nie należę do nikogo, nie jestem przedmiotem. Nie możesz tak po prostu mnie mieć. Porwać i liczyć na to, że już jestem twoja – warknęłam przez zęby.
– Wiem, dlatego dam ci szansę, byś mnie pokochała i została ze mną nie z przymusu, a dlatego, że zechcesz.
(…)
Podniosłam zamglone od płaczu oczy i spojrzałam na niego z taką nienawiścią, że aż odsunął się ode mnie. Byłam wściekła, zrozpaczona, rozerwana na strzępy i było mi wszystko jedno.
– Wiesz co? Odpierdol się! – Cisnęłam w niego kopertą i rzuciłam się do drzwi.
(…)
Massimo wciąż klęcząc, złapał mnie za nogę i pociągnął w swoją stronę. Przewróciłam się i uderzyłam plecami o ziemię. 
(…)

– Nic nie zrobię bez twojej zgody i chęci. Nawet jeśli będzie mi się wydawało, że ją mam, poczekam, aż mnie zechcesz, zapragniesz i sama do mnie przyjdziesz. Co nie znaczy, że nie mam ochoty wejść w ciebie bardzo głęboko i językiem zatamować twój krzyk.

Co to w ogóle jest?

Może jednak źle odczytuję? Może myślicie inaczej? W sumie bardzo jestem ciekawa waszego zdania? Co jest fajnego, bądź niefajnego w tej książce? Może któraś z was obejrzała film? I nie, nie jestem przeciwniczką dobrej erotyki, żeby to było jasne.
 
reklama
Rozwiązanie
Przeczytałam 2 część książki. Czekam na dostarczenie mi 3. Szału nie było, wybitna literatura nie bardzo, ale przeczytałam z ciekawością. Taka trochę odmożdzająca kobiety książka. Nie doszukuje się drugiego dna. Bardziej bulwestują mnie wystawiane na deskach teatru "sztuki" typu "Klątwa " czy inne tego typu, które mnie jako chrześcijankę i katoliczkę obrażają i sprawiają przykrość. To jest straszne....Nie książka.

Na filmie nie byłam i nie będę. Nie lubię scen seksu na ekranie, szczególnie kiedy są brutalne i nie mają z miłością nic wspólnego .
Ciekawość tak działa na ludzi. Jest szum medialny, każdy chce sprawdzić, o co.
Są słabe książki, słabe filmy, słaba muzyka. Ktoś czyta Harlequiny, słucha disco polo lub ogląda Modę na Sukces. Ok, wszystko jest dla ludzi.
Tylko tu mam wrażenie chodzi o coś innego - nie o gusta, a o reklamę - nieprzyzwoite wmawianie, że to jest nowatorskie, seksy i godne naśladowania. To jest nie fair, a ludzie to cwane bestie, widzą, że jeśli coś nie jest białe to takie nie jest. Jak ktoś jest refleksyjny, to zobaczy, przeczyta, zaspokoi ciekawość i nie będzie katował tym innych. Może ta Blanka Lipińska to taki nasz polski Tom Cruise ;) :D
Ty sie nie nabierzesz, ja sie nie nabiorę, ale tysiące pewnie i owszem.
P.S. Chętnie obejrzałabym z tobą Boże Ciało ;) W sobotę mieliśmy seans z mężem i jesteśmy na tak, teraz czekamy na Parasite :)
Fajnie, że są jeszcze tacy ludzie jak Wy!
 
reklama
Boże ciało polecam- dobra gra aktorska :) jest coś w tym filmie, muzyka i przejścia w kadrach takie hollywoodzkie, dobre kino coraz lepsze jak na pl realia jedynie jak zwykle dźwiękowcy mogliby wiecej popracować.

Co do reszty to nie lubię Greya ani tego typu literatury czy filmu, Greya przeczytałam bo wszyscy czytali, nie zrobił na mnie żadnego wrażenia wręcz mnie śmieszyl tak jak śmieszą mnie jakieś romansidła. Wiem, że są ludzie którzy to lubią i nic mi do tego, każdy ma prawo do tego by czytać to co lubi. Na szczęście mamy wybór.

365 dni ksiazka baaardzo polecana, ale nie zaczęłam się nią głębiej interesować bo to nie mój typ, dopiero jak zobaczyłam ten wątek to obejrzałam zwiastun i przeczytałam recenzję, trudno mi mieć konkretną opinię na ten temat skoro nie znam filmu ani książki ale zainteresowanie tematem tłumacze tym, że to jest ciekawe i intrygujące dla wielu ludzi bo generalnie człowiek to istota, która ogląda takie bulwersujące rzeczy, nie koniecznie się z tym utożsamia, po prostu szukamy wrażeń. Myślę, że są przesuwane są jakieś granice w danej tematyce po to by coś się sprzedało, teraz coraz mniej rzeczy dziwi.
Możemy być fanami kryminałów gdzie opisywane są różne zbrodnie mimo to, normalny, zdrowy człowiek nie pójdzie i nie zabije drugiego człowieka bo czytał opis mordu, czy rozkładających się zwłok, może to oglądać czy czytać i może mu się podobać ogólnie-książka ale nie znaczy, że chce by w jego życiu wydarzyła się podoba sytuacja, więc myślę, że to właśnie to, świadomość/nieświadomość fikcji tworzy to, że jeden widz/czytelnik wyciągnie pochopne wnioski z tego co akurat obejrzał/przeczytał a drugi będzie miał jakieś dobre przemyślenia na dany temat i ostatecznie uzna, że to bylo dobre kino czy książka inny natomiast powie, że wcale się tym nie interesuje.
Sam fakt, że coś jest tak bulwersujące skłania do zapoznania się z tą literaturą bądź filmem i choć wcześniej nie miałam na niego ochoty to po prostu jestem ciekawa o co ta burza [emoji4]
Ja aż się boje wypowiadać, bo zauważyłam sporo agresji przy lada krytyce tego dzieła, nie mam nic do słabej literatury, Harlequin'y też ktoś czyta. Smuci mnie jednak aż tak wielka popularność tej książki, czy tam całej serii. Czy serio nie ma bardziej wysublimowanej erotyki, czy całe rzesze ludzi pędzi na to bo to jednak jest średni poziom zainteresowania literatura i filmem?! Ja otaczam się wykształconymi ludźmi i czuję żal, bo nie mam z kim iść na Boże Ciało, a dziewczyny już się umówiły na ten gniot.
Niesmaczna jest dla mnie fabuła, ale tłumacze sobie że to tylko fikcja literacka, każdy film przedstawia jakąś historię, niekoniecznie jest drogowskazem jak żyć, tylko szkoda że tak się to podoba tak wielu ludziom.
 
O właśnie miałam to samo na myśli ale właściwie zdublowałam bo nie zauważyłam Twojego postu [emoji2960]
Ciekawość tak działa na ludzi. Jest szum medialny, każdy chce sprawdzić, o co.
Są słabe książki, słabe filmy, słaba muzyka. Ktoś czyta Harlequiny, słucha disco polo lub ogląda Modę na Sukces. Ok, wszystko jest dla ludzi.
Tylko tu mam wrażenie chodzi o coś innego - nie o gusta, a o reklamę - nieprzyzwoite wmawianie, że to jest nowatorskie, seksy i godne naśladowania. To jest nie fair, a ludzie to cwane bestie, widzą, że jeśli coś nie jest białe to takie nie jest. Jak ktoś jest refleksyjny, to zobaczy, przeczyta, zaspokoi ciekawość i nie będzie katował tym innych. Może ta Blanka Lipińska to taki nasz polski Tom Cruise ;) :D
Ty sie nie nabierzesz, ja sie nie nabiorę, ale tysiące pewnie i owszem.
P.S. Chętnie obejrzałabym z tobą Boże Ciało ;) W sobotę mieliśmy seans z mężem i jesteśmy na tak, teraz czekamy na Parasite :)
 
Szczerze mówiąc ja też nie rozumiem tego, no chyba że rozpatrujemy to w kwestiach platonicznych fantazji seksualnych - tu bym nie oceniała, bo każdy może mieć różne i nawet jeśli ktoś podczas masturbacji myśli o seksie z księdzem czy z koniem, to nic mi do tego - to jego podnieta :)
Nie sądzę, by w realnym życiu kogoś to naprawdę podniecało. Ja sama z partnerem czasami się bawię w takie delikatne akty uległości, ale wiadomo, że mu ufam i mam świadomość, że to tylko zabawa, w której w każdej chwili mogę powiedzieć: "stop".
 
Ciekawość tak działa na ludzi. Jest szum medialny, każdy chce sprawdzić, o co.
Są słabe książki, słabe filmy, słaba muzyka. Ktoś czyta Harlequiny, słucha disco polo lub ogląda Modę na Sukces. Ok, wszystko jest dla ludzi.
Tylko tu mam wrażenie chodzi o coś innego - nie o gusta, a o reklamę - nieprzyzwoite wmawianie, że to jest nowatorskie, seksy i godne naśladowania. To jest nie fair, a ludzie to cwane bestie, widzą, że jeśli coś nie jest białe to takie nie jest. Jak ktoś jest refleksyjny, to zobaczy, przeczyta, zaspokoi ciekawość i nie będzie katował tym innych. Może ta Blanka Lipińska to taki nasz polski Tom Cruise ;) :D
Ty sie nie nabierzesz, ja sie nie nabiorę, ale tysiące pewnie i owszem.
P.S. Chętnie obejrzałabym z tobą Boże Ciało ;) W sobotę mieliśmy seans z mężem i jesteśmy na tak, teraz czekamy na Parasite :)

O tak Boże Ciało, Parasite, Małe kobietki, Historia małżeńska, Irlandczyk... Mnóstwo dobrych filmów teraz. Ja obejrzałam Historię małżeńską, polecam, ale nie w walentynki :)
 
Boże ciało polecam- dobra gra aktorska :) jest coś w tym filmie, muzyka i przejścia w kadrach takie hollywoodzkie, dobre kino coraz lepsze jak na pl realia jedynie jak zwykle dźwiękowcy mogliby wiecej popracować.

Co do reszty to nie lubię Greya ani tego typu literatury czy filmu, Greya przeczytałam bo wszyscy czytali, nie zrobił na mnie żadnego wrażenia wręcz mnie śmieszyl tak jak śmieszą mnie jakieś romansidła. Wiem, że są ludzie którzy to lubią i nic mi do tego, każdy ma prawo do tego by czytać to co lubi. Na szczęście mamy wybór.

365 dni ksiazka baaardzo polecana, ale nie zaczęłam się nią głębiej interesować bo to nie mój typ, dopiero jak zobaczyłam ten wątek to obejrzałam zwiastun i przeczytałam recenzję, trudno mi mieć konkretną opinię na ten temat skoro nie znam filmu ani książki ale zainteresowanie tematem tłumacze tym, że to jest ciekawe i intrygujące dla wielu ludzi bo generalnie człowiek to istota, która ogląda takie bulwersujące rzeczy, nie koniecznie się z tym utożsamia, po prostu szukamy wrażeń. Myślę, że są przesuwane są jakieś granice w danej tematyce po to by coś się sprzedało, teraz coraz mniej rzeczy dziwi.
Możemy być fanami kryminałów gdzie opisywane są różne zbrodnie mimo to, normalny, zdrowy człowiek nie pójdzie i nie zabije drugiego człowieka bo czytał opis mordu, czy rozkładających się zwłok, może to oglądać czy czytać i może mu się podobać ogólnie-książka ale nie znaczy, że chce by w jego życiu wydarzyła się podoba sytuacja, więc myślę, że to właśnie to, świadomość/nieświadomość fikcji tworzy to, że jeden widz/czytelnik wyciągnie pochopne wnioski z tego co akurat obejrzał/przeczytał a drugi będzie miał jakieś dobre przemyślenia na dany temat i ostatecznie uzna, że to bylo dobre kino czy książka inny natomiast powie, że wcale się tym nie interesuje.
Sam fakt, że coś jest tak bulwersujące skłania do zapoznania się z tą literaturą bądź filmem i choć wcześniej nie miałam na niego ochoty to po prostu jestem ciekawa o co ta burza [emoji4]
Wiesz co, ok, ja sama kocham kryminały, także te z gatunku cięższych, ale jest jedna różnica... W żadnej z nich morderca nie był przedstawiony jako bożyszcze kobiet. O żadnej z tych książek autor nie powiedział "ale wy nie wyłapaliście, że ta ofiara go prowokowała, a to że dostała to czego chciała tylko w nieprzyjemnej dla siebie formie to już inna sprawa. A w ogóle to 61% fantazjuje na temat zabójstw i odcinania kończyn".

Żeby było jasne, o czym mówię. Nie wiem czy czytałyście, ale wspominałam już o pewnej scenie - stewardessa w samolocie uśmiecha się "zalotnie", bohater bierze ją za rękę i wyprowadza. Ok, poszła z nim z własnej woli. Ok, pozwala się całować. Nie ok? Patrzy na niego z przerażeniem, a kiedy zmusza ją do stosunku oralnego drapie, wbija paznokcie, próbuje walczyć i się wyrwać.

"Jej paznokcie wbiły się w moje nogi, najpierw próbowała mnie odsunąć, a później okaleczyć, drapiąc. Lubiłem to, lubiłem, kiedy walczyły, kiedy były bezradne wobec mojej siły."

Autorka dzieła uparcie twierdzi, że tam żadnego gwałtu ani wykorzystania NIE BYŁO. Cytuję: moja stewardesa podrywała go, prowokowała. Miała tylko pecha, bo spodziewała się, że to będzie romantyczny stosunek, a dostała dominanta. Stąd płynie ważna nauka: uważaj, o co prosisz, bo możesz to dostać, ale nie w takiej formie, o jaką prosiłaś albo na jaką jesteś gotowa. Poza tym ostatnio czytałam o badaniach amerykańskiego psychologa Justina Lehmillera, z których wynika, że 61 proc. kobiet fantazjuje o seksie, na który nie wyraziły zgody.

Ja bardzo przepraszam, ale gwałt jest właśnie wtedy, kiedy dostajesz coś "w formie, o jaką nie prosiłaś albo nie jesteś na nią gotowa". Jeśli kobieta WYRAZA SPRZECIW, a mężczyzna UPAJA SIĘ JEJ BEZRADNOŚCIĄ... No halo...

Dlatego uważam że ta książka jest zwyczajnie szkodliwa. Pójdzie taka 20 latka do klubu, nastawi się na niewinny flirt, zostanie brutalnie zgwałcona i co, no przecież jej wina, bo sama chciała...? To się nazywa victim blaming i to powinno byc karalne.
 
Jeśli czytałaś tę książkę to co Cię skłoniło by po nią sięgnąć?
Wiesz co, ok, ja sama kocham kryminały, także te z gatunku cięższych, ale jest jedna różnica... W żadnej z nich morderca nie był przedstawiony jako bożyszcze kobiet. O żadnej z tych książek autor nie powiedział "ale wy nie wyłapaliście, że ta ofiara go prowokowała, a to że dostała to czego chciała tylko w nieprzyjemnej dla siebie formie to już inna sprawa. A w ogóle to 61% fantazjuje na temat zabójstw i odcinania kończyn".

Żeby było jasne, o czym mówię. Nie wiem czy czytałyście, ale wspominałam już o pewnej scenie - stewardessa w samolocie uśmiecha się "zalotnie", bohater bierze ją za rękę i wyprowadza. Ok, poszła z nim z własnej woli. Ok, pozwala się całować. Nie ok? Patrzy na niego z przerażeniem, a kiedy zmusza ją do stosunku oralnego drapie, wbija paznokcie, próbuje walczyć i się wyrwać.

"Jej paznokcie wbiły się w moje nogi, najpierw próbowała mnie odsunąć, a później okaleczyć, drapiąc. Lubiłem to, lubiłem, kiedy walczyły, kiedy były bezradne wobec mojej siły."

Autorka dzieła uparcie twierdzi, że tam żadnego gwałtu ani wykorzystania NIE BYŁO. Cytuję: moja stewardesa podrywała go, prowokowała. Miała tylko pecha, bo spodziewała się, że to będzie romantyczny stosunek, a dostała dominanta. Stąd płynie ważna nauka: uważaj, o co prosisz, bo możesz to dostać, ale nie w takiej formie, o jaką prosiłaś albo na jaką jesteś gotowa. Poza tym ostatnio czytałam o badaniach amerykańskiego psychologa Justina Lehmillera, z których wynika, że 61 proc. kobiet fantazjuje o seksie, na który nie wyraziły zgody.

Ja bardzo przepraszam, ale gwałt jest właśnie wtedy, kiedy dostajesz coś "w formie, o jaką nie prosiłaś albo nie jesteś na nią gotowa". Jeśli kobieta WYRAZA SPRZECIW, a mężczyzna UPAJA SIĘ JEJ BEZRADNOŚCIĄ... No halo...

Dlatego uważam że ta książka jest zwyczajnie szkodliwa. Pójdzie taka 20 latka do klubu, nastawi się na niewinny flirt, zostanie brutalnie zgwałcona i co, no przecież jej wina, bo sama chciała...? To się nazywa victim blaming i to powinno byc karalne.
 
Niestety, ale jest. Cała ksiazka sprawia wrażenie fantazji typowej Grażyny, przy której Grey to jest szczyt pozytywnych wzorców - o ile w amerykańskim oryginale mamy odpowiednie traktowanie bohaterki, okreslanie przez nia na co sie zgadza itd., o tyle 365 Dni to ksiazka dla ktorej szczytem romantyzmu jest porwanie i branie kobiety siłą.
 
reklama
Do góry