Tak jak dziewczyny wyżej napisały spróbujcie zmienić swoje podejście do tematu. Mąż ewidentnie ma ciśnienie na dziecko skoro interesuje Go tylko kiedy masz dni płodne i czy się tym razem udało... Jego celem jest zapłodnić kobietę? Zawsze tak podchodził do sprawy? Może to też wynika z wiary, Że seks ma służyć prokreacji a nie przyjemnosci? A przez to Ty żyjesz pod presją nie tylko siebie, rodziny ale także męża, bo z każdy miesiąc to miesiąc "stracony". Nam udało się zajść w ciążę jak odpuściliśmy po 2,5 roku starań. Lekarz kazał zastanowić się nam nad invitro, mężowi zlecił ostatnie badania coś DNA plemników i stres oksydacyjny, akurat wybieraliśmy się na urlop, a po powrocie mieliśmy wrócić z wynikami badań. Fajnie się bawiliśmy, szczerze porozmawialiśmy o tym invitro i było tak jak przed ślubem taki relaks i fun. Po powrocie zorientowałam się że spóźnia mi się okres. Do lekarza poszliśmy - mąż z wynikami badań, a ja z pięknym wynikiem bety. W drugą ciąże zaszłam rok po porodzie (absolutna wpadka), kiedy o ciąży nawet nie myślałam i wręcz byłam pewna, że ciąża mi nie grozi, że względu na złe wyniki badań (myślałam że mam cykle bezowulacyjne) Ale trafił się wolny wieczór, wcześniej spotkanie ze znajomymi i troche nas poniosło. Życzę żeby i Wam się udało, porozmawiajcie z sobą, wyluzujcie się, nie podchodźcie do tego zadaniowo. Jesteście młodzi, cieście się sobą, korzystajcie z życia i nie obwiniajcie się nawzajem.