Mamy 4 szczęścia: 9l, 7.5l, 17 m-cy i 4 m-ce.. i powiem tak, bywa ciężko ale bez przesady, wszystko jest kwestią organizacji. Wiadomo, że maluszki potrzebują ciągłej uwagi, i bywa to męczące zwłaszcza na początku jak tu karmisz najmłodsze a starsze ciągnie za rękę do zabawy. U nas po około miesiącu już wiedziałam jaki najmłodsza corka ma plan dnia i pod nią układałam resztę, tj zabawy z 17 miesięcznym synkiem, obowiązki w domu, gotowanie itd, odbieranie starszaków ze szkoły. U nas mąż zaprowadza ich rano a ja ich odbieram po szkole. Dajemy radę i nawet nieźle to idzie. Fakt, że bywamy zmęczeni bo przy 4 dzieci jest obowiązków, ale dajemy radę. Moje dzieciaki gdy chorowały jak dotąd raz tylko najmłodsza córka załapała katar być może od nich.
Na Twoim miejscu posłałabym najstarsze dziecię do przedszkola mimo wszystko, poza tym że będzie to dla Ciebie jakby lżej to też dziecko wiele się w przedszkolu nauczy. Korzyść z tego jest i dla dziecka i dla mamy.
Kwestie organizacji to kompromisy między rodzicami, mąż dzieciaki odprawia rano do szkoły, zaprowadza itd po czym jedzie do pracy, ja zajmuję się dziećmi w domu, odbieram starszaki ze szkoły, gotuję obiady, sprzątam, mąż dla relaksu wieczorami prasuje, ogarnia i układa juniorów do spania a ja oporządzam starszaki. Starszaki odrabiają lekcje sami, a w razie trudności obydwoje im pomagamy. Dodatkowo jak mąż wraca z pracy to je obiad i wychodzimy wszyscy na spacer. Dni są powtarzalne i każdy już do tego przywykł. W weekendy jeździmy na działkę lub organizujemy jakieś rozrywki dla dzieciaków. Wiadomo, że na własne rozrywki mamy mniej czasu ale nie wcale.
Pomocy od rodziców też nie mamy, bo nasi rodzice nie żyją, ja mam rodzinę 300km stąd a mąż ma tylko siostrę, której pomocy się boję:-)
Wszystko ogarniamy sami, i jest to do zrobienia, ale potrzeba kompromisu, cierpliwości i czasu do wypracowania sobie tej nowej rzeczywistości.
Ja nigdy nie myślałam o tym aby usunąć którąkolwiek z ciąż choć miałam obawy. Dziecko to cud i niczemu nie jest winne a my musimy wziąść na klatę obowiązki i dźwigać to aby fo przodu ;-)
Nie bój się wcale nie jest tak strasznie, grunt aby dzieciaczki były zdrowe ;-)
Na Twoim miejscu posłałabym najstarsze dziecię do przedszkola mimo wszystko, poza tym że będzie to dla Ciebie jakby lżej to też dziecko wiele się w przedszkolu nauczy. Korzyść z tego jest i dla dziecka i dla mamy.
Kwestie organizacji to kompromisy między rodzicami, mąż dzieciaki odprawia rano do szkoły, zaprowadza itd po czym jedzie do pracy, ja zajmuję się dziećmi w domu, odbieram starszaki ze szkoły, gotuję obiady, sprzątam, mąż dla relaksu wieczorami prasuje, ogarnia i układa juniorów do spania a ja oporządzam starszaki. Starszaki odrabiają lekcje sami, a w razie trudności obydwoje im pomagamy. Dodatkowo jak mąż wraca z pracy to je obiad i wychodzimy wszyscy na spacer. Dni są powtarzalne i każdy już do tego przywykł. W weekendy jeździmy na działkę lub organizujemy jakieś rozrywki dla dzieciaków. Wiadomo, że na własne rozrywki mamy mniej czasu ale nie wcale.
Pomocy od rodziców też nie mamy, bo nasi rodzice nie żyją, ja mam rodzinę 300km stąd a mąż ma tylko siostrę, której pomocy się boję:-)
Wszystko ogarniamy sami, i jest to do zrobienia, ale potrzeba kompromisu, cierpliwości i czasu do wypracowania sobie tej nowej rzeczywistości.
Ja nigdy nie myślałam o tym aby usunąć którąkolwiek z ciąż choć miałam obawy. Dziecko to cud i niczemu nie jest winne a my musimy wziąść na klatę obowiązki i dźwigać to aby fo przodu ;-)
Nie bój się wcale nie jest tak strasznie, grunt aby dzieciaczki były zdrowe ;-)