Dzień dobry,
moja córka za kilka dni kończy 14 miesięcy. Nie potrafi samodzielnie usiąść, pełzać, czworakować, tym samym nie wstaje sama na nóżki poprzez podciąganie się. Ma stwierdzone obniżone napięcie mięśniowe i jest rehabilitowana metodą Bobath od skończonego 11 miesiąca (dopiero).
Problemy były od samego początku, czyli od braku podnoszenia główki, ale wtedy neurolog zalecił ćwiczenia i na wizycie kontrolnej stwierdził, że wszystko jest już ok i dziecko ćwiczeń nie wymaga. Z biegiem miesięcy zauważyłam, że brak jest nowych umiejętności... Chodziłam z nią do prywatnego fizjoterapeuty, który ocenił, że wystarczy miesiąc ćwiczeń i będzie poprawa. Nie było ŻADNYCH EFEKTÓW, więc gdy córka miała 9 miesięcy poszłam do neurologa i znów diagnoza: obniżone napięcie i skierowanie na rehabilitację. Wg neurologa córka jest zdrowa, a jej problemy wynikają z bardzo opóźnionej rehabilitacji, no i związanego z tym rozleniwienia dziecka.
Jest rehabilitowana już 4 miesiąc, a efekty są baaaardzo małe. Posadzona siedzi i utrzymuje prostą postawę, ale nadal trzeba jej pomagać przy siadania. Postawiona do czworaków, utrzyma się, ale woli wrócić do bezpiecznej pozycji, którą jest siad (robi to sama).
Nie lubi leżeć na brzuszku, szybko przewraca się na plecy.
Urodziła się w terminie, w sposób naturalny, Apgar 10/10. Na USG głowy radiolog stwierdził, że przy porodzie było niedotlenienie, z kolei neurolog mówi, że do żadnego niedotlenienia nie doszło. Więc sama już nic nie wiem.
Mała nie rwie się do niczego, nie próbuje pełzać. Przemieszcza się podskakując na pupie.
Na dniach włączamy WWR oraz mam zamiar wykonać badanie TSH. Nie wiem, co mogę więcej zrobić. Coś ją blokuje, ale nie wiem co. Uważam, że to bardzo niepokojące, iż w tym wieku nie potrafi jeszcze siąść sama albo chociaż pełzać. Wiem, że na chodzenie ma jeszcze czas - nie oczekuję tego od niej.
Chyba nie muszę dodawać, że jestem sfrustrowana tą sytuacją, okropnie przygnębiona i zdołowana. Doszło do tego, że nie śpię już w nocy ze stresu i mam opory, aby zabierać Małą do ludzi, bo tam wszyscy wybałuszają oczy, dlaczego ona nic nie robi.
Może jest tu jakaś mądra głowa, która podpowie, co jeszcze mogę zrobić. Lub chociaż napisze mi, że może przesadzam, że może Mała ma jeszcze czas...
moja córka za kilka dni kończy 14 miesięcy. Nie potrafi samodzielnie usiąść, pełzać, czworakować, tym samym nie wstaje sama na nóżki poprzez podciąganie się. Ma stwierdzone obniżone napięcie mięśniowe i jest rehabilitowana metodą Bobath od skończonego 11 miesiąca (dopiero).
Problemy były od samego początku, czyli od braku podnoszenia główki, ale wtedy neurolog zalecił ćwiczenia i na wizycie kontrolnej stwierdził, że wszystko jest już ok i dziecko ćwiczeń nie wymaga. Z biegiem miesięcy zauważyłam, że brak jest nowych umiejętności... Chodziłam z nią do prywatnego fizjoterapeuty, który ocenił, że wystarczy miesiąc ćwiczeń i będzie poprawa. Nie było ŻADNYCH EFEKTÓW, więc gdy córka miała 9 miesięcy poszłam do neurologa i znów diagnoza: obniżone napięcie i skierowanie na rehabilitację. Wg neurologa córka jest zdrowa, a jej problemy wynikają z bardzo opóźnionej rehabilitacji, no i związanego z tym rozleniwienia dziecka.
Jest rehabilitowana już 4 miesiąc, a efekty są baaaardzo małe. Posadzona siedzi i utrzymuje prostą postawę, ale nadal trzeba jej pomagać przy siadania. Postawiona do czworaków, utrzyma się, ale woli wrócić do bezpiecznej pozycji, którą jest siad (robi to sama).
Nie lubi leżeć na brzuszku, szybko przewraca się na plecy.
Urodziła się w terminie, w sposób naturalny, Apgar 10/10. Na USG głowy radiolog stwierdził, że przy porodzie było niedotlenienie, z kolei neurolog mówi, że do żadnego niedotlenienia nie doszło. Więc sama już nic nie wiem.
Mała nie rwie się do niczego, nie próbuje pełzać. Przemieszcza się podskakując na pupie.
Na dniach włączamy WWR oraz mam zamiar wykonać badanie TSH. Nie wiem, co mogę więcej zrobić. Coś ją blokuje, ale nie wiem co. Uważam, że to bardzo niepokojące, iż w tym wieku nie potrafi jeszcze siąść sama albo chociaż pełzać. Wiem, że na chodzenie ma jeszcze czas - nie oczekuję tego od niej.
Chyba nie muszę dodawać, że jestem sfrustrowana tą sytuacją, okropnie przygnębiona i zdołowana. Doszło do tego, że nie śpię już w nocy ze stresu i mam opory, aby zabierać Małą do ludzi, bo tam wszyscy wybałuszają oczy, dlaczego ona nic nie robi.
Może jest tu jakaś mądra głowa, która podpowie, co jeszcze mogę zrobić. Lub chociaż napisze mi, że może przesadzam, że może Mała ma jeszcze czas...