reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Urodzisz, to pokochasz. Jak było z wami?

U mnie było tak : mialam doświadczenie w pracy w zlobku, czulam się gotowa i bardzo pragnęłam dziecka, wręcz "zazdrościłam" koleżankom, znajomym. Wiedzialam ze ogarne macierzyństwo, maluchy przecież tylko jedzą i śpią. Miałam różne założenia : od początku maluch spi w swoim łóżeczku, codzienne spacery, zadbana mama itp Rzeczywistość okazała się być zupełnie inna...
W ciazy mialam 2 załamania, kiedy powiedzialam ze ja juz nie chce być w tej ciazy i "wez i sam sobie noś" i byl płacz. Nie moglam patrzec nawet na lalki-bobasy bo zaraz byl ryk z nieszczęścia. Ale to minęło.
Synek urodzil sie wymagający. Jest high need baby. W szpitalu bylismy jedną dobę dluzej, cały ten czas plakal niemiłosiernie i ciężko było go uspokoic. W samochodzie, wozku okropny ryk. Nie uspokaja go noszenie na rekach. Pierwsze 3 miesiace ciagle wisiał na piersi, latalam nago po domu kiedy na piers się obrażał, w końcu obraził się raz a porządnie i przeszedł na butle (chociaz nigdy nie akceptował smoczka i butli, zawsze pluł, zajęło mi to ponad 3 miesiące by zaakceptował butle), 2 i pol miesiąca bezustanny płacz, siku lecialo mi po nogach, prysznic max 3 min. Nie moglam ruszyc się z pokoju. Jako noworodek jie spal w całe, tylko trochę w nocy, i tak zostało. A jak spi to okropnie się kręci tak, że nie daje spac nam. Np Potrafił plakac bez przerwy 20 godzin na dobę. Nie ma sposobu by ukoić jego płacz, lub by go uspac. Brak snu jest najgorszy, nie umiem mu pomóc, nikt nie chce ze służby zdrowia nam pomóc, wpadłam w depresję. Synek Potrzebuje 100% uwagi. Wozek nie, bujaczek nie... Latanie po lekarzach, badania w normie. Teraz ma prawie 5 miesięcy i nie jest źle (dla mnie, ostatnio bylismy w szpitalu i pielegniarki tylko "współczuję pani") . Ale Najbardziej boli brak zrozumienia wśród innych. Mówią że to moja wina, bo przyzwyczaiłam, że jest niegrzeczny, że to niemożliwe ze nie spi, że mną manipuluje, że powinnam go zostawic samego płaczącego...
Piszę trochę chaotycznie, ale żyje z dnia na dzień. Żyje dniem dzisiejszym, zapominam co było wczoraj, nie chce tego pamiętać. Raz powiedzialam słowa których żałuję, nie raz puszczały mi nerwy, ale to dlatego że bylam sama i nie mialam wsparcia ani pomocy, było mi bardzo ciężko a tata dziecka nie ułatwiał.
 
reklama
Najbardziej boli mnie to że nie umiem mu pomóc i ze nigdy nie moglam sie cieszyć macierzynstwem. Także ja w ciazy jak i po porodzie mialam chwilę zwątpienia. Ale gdybym miała wsparcie i pomoc uważam że na pewno byłoby zupełnie inaczej.
 
Ale Najbardziej boli brak zrozumienia wśród innych. Mówią że to moja wina, bo przyzwyczaiłam, że jest niegrzeczny, że to niemożliwe ze nie spi, że mną manipuluje, że powinnam go zostawic samego płaczącego...
Ja kiedyś tak zrobiłam. Płakał tak długo, aż do niego nie przyszłam. To było straszne, ale pękłam któregos dnia... Wydaje mi się że problem leży w ojcu dziecka, bo nieważne jak bardzo wymagające jest dziecko, to dwie osoby dadzą radę. U nas jestem sama.
 
U mnie było tak : mialam doświadczenie w pracy w zlobku, czulam się gotowa i bardzo pragnęłam dziecka, wręcz "zazdrościłam" koleżankom, znajomym. Wiedzialam ze ogarne macierzyństwo, maluchy przecież tylko jedzą i śpią. Miałam różne założenia : od początku maluch spi w swoim łóżeczku, codzienne spacery, zadbana mama itp Rzeczywistość okazała się być zupełnie inna...
W ciazy mialam 2 załamania, kiedy powiedzialam ze ja juz nie chce być w tej ciazy i "wez i sam sobie noś" i byl płacz. Nie moglam patrzec nawet na lalki-bobasy bo zaraz byl ryk z nieszczęścia. Ale to minęło.
Synek urodzil sie wymagający. Jest high need baby. W szpitalu bylismy jedną dobę dluzej, cały ten czas plakal niemiłosiernie i ciężko było go uspokoic. W samochodzie, wozku okropny ryk. Nie uspokaja go noszenie na rekach. Pierwsze 3 miesiace ciagle wisiał na piersi, latalam nago po domu kiedy na piers się obrażał, w końcu obraził się raz a porządnie i przeszedł na butle (chociaz nigdy nie akceptował smoczka i butli, zawsze pluł, zajęło mi to ponad 3 miesiące by zaakceptował butle), 2 i pol miesiąca bezustanny płacz, siku lecialo mi po nogach, prysznic max 3 min. Nie moglam ruszyc się z pokoju. Jako noworodek jie spal w całe, tylko trochę w nocy, i tak zostało. A jak spi to okropnie się kręci tak, że nie daje spac nam. Np Potrafił plakac bez przerwy 20 godzin na dobę. Nie ma sposobu by ukoić jego płacz, lub by go uspac. Brak snu jest najgorszy, nie umiem mu pomóc, nikt nie chce ze służby zdrowia nam pomóc, wpadłam w depresję. Synek Potrzebuje 100% uwagi. Wozek nie, bujaczek nie... Latanie po lekarzach, badania w normie. Teraz ma prawie 5 miesięcy i nie jest źle (dla mnie, ostatnio bylismy w szpitalu i pielegniarki tylko "współczuję pani") . Ale Najbardziej boli brak zrozumienia wśród innych. Mówią że to moja wina, bo przyzwyczaiłam, że jest niegrzeczny, że to niemożliwe ze nie spi, że mną manipuluje, że powinnam go zostawic samego płaczącego...
Piszę trochę chaotycznie, ale żyje z dnia na dzień. Żyje dniem dzisiejszym, zapominam co było wczoraj, nie chce tego pamiętać. Raz powiedzialam słowa których żałuję, nie raz puszczały mi nerwy, ale to dlatego że bylam sama i nie mialam wsparcia ani pomocy, było mi bardzo ciężko a tata dziecka nie ułatwiał.
Przeczytaj. Może przyda się dobry fizjo?
 
Mi przy pierwszym dziecku wszystko przyszło gładko, po narodzinach drugiego też, jednak dopadł mnie kryzys , zmęczenie, niewyspanie, ciągle ściągnie pokarmu i podawanie małej bo był problem z cyckami, do tego przez to za dużo czasu musiałam poświęcać małemu , starsza córka odsunęła się ode mnie- wolała spędzać czas z teściową jak ze mną, zaczęło mnie to wszystko przerastać, wkurzać. Ciężko było się wybrać z dwójką dzieci do ogrodu , trzeba było przeorganizować się , wpaść w nową rutynę. Starsza córka to żywe srebro i gaduła już poprostu miałam wszystkiego dość , obie w jednym czasie były spokojne i w jednym czasie wymagające wobec mnie uwagi. Nie powiem, nie mogę na męża narzekać , bo ile może to mi pomaga przy dzieciach, ale też go nie ma większe pół dnia w domu, wychodzi o 6 wraca o 16 . Planując dzieci myślałam , że będzie łatwiej i tu się przejechałam , kocham swoje dzieci od początku , jednak czasem mam poprostu ochotę wyjść i nie wrócić , nerwów mam już resztki , bo takie już są zszargane - ostatnio nic nie robię tylko się drę na starszą córkę , chce z tej bezsilności .
Jak nieraz widzie jak matki celebrytki , które pokazują jak ich życie macierzyńskie sra i rzyga tęczą to poprostu mnie mdli 🤮
 
U mnie było tak : mialam doświadczenie w pracy w zlobku, czulam się gotowa i bardzo pragnęłam dziecka, wręcz "zazdrościłam" koleżankom, znajomym. Wiedzialam ze ogarne macierzyństwo, maluchy przecież tylko jedzą i śpią. Miałam różne założenia : od początku maluch spi w swoim łóżeczku, codzienne spacery, zadbana mama itp Rzeczywistość okazała się być zupełnie inna...
W ciazy mialam 2 załamania, kiedy powiedzialam ze ja juz nie chce być w tej ciazy i "wez i sam sobie noś" i byl płacz. Nie moglam patrzec nawet na lalki-bobasy bo zaraz byl ryk z nieszczęścia. Ale to minęło.
Synek urodzil sie wymagający. Jest high need baby. W szpitalu bylismy jedną dobę dluzej, cały ten czas plakal niemiłosiernie i ciężko było go uspokoic. W samochodzie, wozku okropny ryk. Nie uspokaja go noszenie na rekach. Pierwsze 3 miesiace ciagle wisiał na piersi, latalam nago po domu kiedy na piers się obrażał, w końcu obraził się raz a porządnie i przeszedł na butle (chociaz nigdy nie akceptował smoczka i butli, zawsze pluł, zajęło mi to ponad 3 miesiące by zaakceptował butle), 2 i pol miesiąca bezustanny płacz, siku lecialo mi po nogach, prysznic max 3 min. Nie moglam ruszyc się z pokoju. Jako noworodek jie spal w całe, tylko trochę w nocy, i tak zostało. A jak spi to okropnie się kręci tak, że nie daje spac nam. Np Potrafił plakac bez przerwy 20 godzin na dobę. Nie ma sposobu by ukoić jego płacz, lub by go uspac. Brak snu jest najgorszy, nie umiem mu pomóc, nikt nie chce ze służby zdrowia nam pomóc, wpadłam w depresję. Synek Potrzebuje 100% uwagi. Wozek nie, bujaczek nie... Latanie po lekarzach, badania w normie. Teraz ma prawie 5 miesięcy i nie jest źle (dla mnie, ostatnio bylismy w szpitalu i pielegniarki tylko "współczuję pani") . Ale Najbardziej boli brak zrozumienia wśród innych. Mówią że to moja wina, bo przyzwyczaiłam, że jest niegrzeczny, że to niemożliwe ze nie spi, że mną manipuluje, że powinnam go zostawic samego płaczącego...
Piszę trochę chaotycznie, ale żyje z dnia na dzień. Żyje dniem dzisiejszym, zapominam co było wczoraj, nie chce tego pamiętać. Raz powiedzialam słowa których żałuję, nie raz puszczały mi nerwy, ale to dlatego że bylam sama i nie mialam wsparcia ani pomocy, było mi bardzo ciężko a tata dziecka nie ułatwiał.
pytam z ciekawości - kto stwierdził, że mały jest hnb?
 
Do tego o czym napisałyście dodam tylko jedno, macierzyństwo to ciężko kawałek chleba. U mnie w drugiej ciąży doszła jeszcze obawa czy pokocham córkę tak samo jak syna. Nie wyobrażałam sobie tego, mimo że ciąża planowana, wyczekana. Na szczęście pokochałam te małą istotkę naturalnie i bezproblemowo, choć wcześniej nie wiedziałam jak to będzie.
 
Mam dwójkę dzieci i za każdym razem było z ta miłością inaczej.
Tez nie ekscytuje się ciąża. Ot środek do celu, posiadania dziecka. Ale nie odczuwałam motylków, nie rzygałam tecza. Nic z tych rzeczy. Pierwsza ciąża bezproblemowa, druga trochę mi dała w kość ze względu na złe samopoczucie. Ale nie miałam wiekszych powikłań.
Pierwszy poród, planowa cesarka. Urodziłam, kangurowalam, przywiozłam córkę do domu i co? Nic. Nie odczuwałam żadnych wiekszych emocji, miłości, tęczy, jednorożców i innych bajkowych przezyc. Pierwszy dzień to był obowiązek. A drugiego dnia córka zaczęła tak jakos żałośnie płakać…wzięłam ja podniosłam i dopiero wtedy zalały mnie emocje. Zaświeciłam własnym światłem niemalże. Pokochałam ta mała istotę do bólu.
Potem już poszło łatwo. Macierzyństwo mnie nie przeorało. Nie czułam się rozmemlana, nie czułam ze się nie nadaje. Czułam, ze sobie dobrze radzę. Jasne, ze bywaly nie przespane noce ale ja tego oczekiwałam. Nastawiałam się na to, ze na chwile będę musiała o sobie zapomnieć. Ze w odstawke pójdą wizyty u fryzjera, w kinie czy robienie paznokci. Jak mała płakała to wiedziałam dlaczego. Nie zawsze mogłam ja uspokoić ale jak dla mnie dziecko czasami płacze i nie da się go uspokoić. Tak już jest, nie ma co się stresować.
Zorganizowalam się tak, żeby sobie maksymalnie ułatwiać. Karmienie butelka, żeby moc niektóre karmienia zwalić na tatę. Gotowanie na kilka dni, żeby w kuchni nie stać bóg wie ile. Kupiłam małej więcej ciuchów, żeby rzadziej prac i wywieszac. Pokupowalam sprzęty do kuchni żeby gotować szybciej albo żeby moc po prostu wrzucić rzeczy do gara i niech się samo robi. Mąż oral na równi ze mną.
Chodzilam z dzieckiem na spacery, pikniki, klasy. Jak dla mnie to był wspaniały czas.
Potem urodził się Bułek. Synek. Ciąża troszkę cięższa i tez bez żadnych romantycznych uniesień. Poród, kolejna planowana cesarka.
Jak się dowiedziałam, ze będzie synek to byłam rozczarowana, bo chciałam druga córkę. Ale jak się już urodził to pokochałam go jak tylko go dostałam do rak. Jeszcze mnie szyli na stole a ja go trzymałam i płakałam z emocji. Tych pozytywnych. Był mój, kochany, wspaniały.
Drugie macierzyńskie było już cięższe, bo dochodziła do tego niezwykle uparta córka. Ale ona chodziła już wtedy do żłobka a ja miałam połówki dnia dla synka. Tez chodziłam z nim na spacery, na pikniki, masaże.
Zrobiło się cholernie złe jak wszystko pozamykali, bo zaczęła się pandemia. Córka w domu, roznosilo ja, synek mały, mąż w pracy a ja sama. Ale to było kilka miesięcy. Jak otworzono żłobki to wszystko wróciło do normy.
Obecnie córka ma 4 latka z kawałkiem, synek 2 z kawałkiem i mam już ustabilizowana rutynę. Teraz mam już czas na sporo rzeczy.
Oboje śpią w nocy, wiec nie muszę wstawać, oboje są niezależni (jak na swój wiek), i oboje pomagają w domu. Jak dla mnie dzieci powinny tez mieć obowiązki w domu wiec moje po sobie sprzątają i potrafią wytrzeć stol czy podloge jak coś im się wyleje. Chodzą do żłobka i przedszkola, mało chorują i są oboje niesamowici.
 
reklama
Do góry