Będąc w ciąży uważnie czytałam wypowiedzi o krakowskich szpitalach, pozostawione na stronie rodzicpoludzku. Pomogło to mi wybrać szpital (
Żeromskiego), w którym urodziłam swoją córkę, ale czasami w wypowiedziach typu „super, rewelacyjnie, świetni fachowcy” trochę mi brakowało szczegółów. Dlatego z myślą o oczekujących na rozwiązanie śpieszę załączyć swój komentarz.
Od razu zaznaczam, że mój poród nie należał do „szybkich, łatwych i przyjemnych” (o ile takie istnieją
), zaczął się od odejścia zielonych wód płodowych i trwał 19 godzin, przy czym ostanie 5 pod kroplówką z oksytocyną (to dzięki niej w końcu urodziłam siłami natury).
Na przyjęcie do porodu trzeba zaczekać w kilkuosobowej kolejce. Pewnie są wyjątki, aczkolwiek byłam świadkiem, jak czekać musiała dziewczyna ze skurczami co 5 minut (nie pamiętam, ile miała rozwarcia). Wypełnia się całą masę papierów i trzeba być przygotowanym na podanie dużej ilości szczegółowej informacji o stanie zdrowia, zabiegach medycznych i kosmetycznych, dokonywanych w ciąży, pamiętać, gdzie się robiło badania krwi i jakie leki się brało (radzę wszystko zapisać albo wtajemniczyć męża, bo ja, na przykład, zapomniałam nazwy leku, który brałam PRZEZ ROK!).
Sale do porodu są super, można się czuć naprawdę komfortowo. Jest kącik do ćwiczeń, artykuły higieniczne, 2 koce (nam z mężem bardzo się przydały).
W toalecie (jedna na 4 sale do porodu) brak papieru toaletowego (jest ręcznik w rolce, ale dość szorstki).
Położna Danuta Potaczek – dziewczyny, zapamiętajcie to nazwisko! – to anioł, nie kobieta, i ewidentnie nie minęła się z powołaniem. Informuje was o wszystkim co się dzieje i co się planuje, jest chyba bezgranicznie cierpliwa i wyrozumiała i naprawdę się o was troszczy!
Jeśli zapomnicie ćwiczeń ze szkoły rodzenia – pokażą, podpowiedzą i od nowa nauczą. Generalnie wszystko jest podpowiadane i proponowane, nie narzucane.
Po porodzie dziecko kładą na brzuchu matki, zostaje ona poinformowana o jego ocenie wg skali Apgar. Pokazują jak przystawić dziecko do piersi. Po porodzie można jeszcze zostać w tej sali ok. 2 godz., potem dziecko zabierają na szczegółowe badania, a matkę na oddział położniczy. (Kiedy nie mogłam wstać z łóżka i przesiąść się na fotel, przewieźli mnie na łóżku.)
Panie położne i pielęgniarki są bardzo życzliwe i uczynne, są na zawołanie, pomoc można uzyskać 24 godz. na dobę, przy czym nie trzeba się tej pomocy dopraszać i nie ma się wrażenia, że robi się tobie łaskę. Nie ma problemu z pozostawieniem dziecka pod ich opieką w razie potrzeby. Generalnie pilnują, czy sobie radzisz, nie tylko z karmieniem, ale też ubieraniem i przewijaniem dziecka, jak również ze wstaniem z łóżka po porodzie.
Lekarzy udzielają odpowiedzi na każde pytanie. Pani od rehabilitacji po porodzie pokazała „przywracające do normy” ćwiczenia.
Teraz trochę minusów.
Łóżka pamiętają… nie wiem jakie czasy, ale w wielu metalowe ramy były już nieraz spawane i trzeszczą niemiłosiernie przy każdym ruchu (gwarantuję brak snu przez 3 doby, chyba że będzie się samej na sali). Same łóżka są dość wysokie, tak że dla osób niewysokiego wzrostu (mam 160 cm) kładzenie się i wstawanie przypomina jakąś wspinaczkę, i to mimo plastikowego schodka-podstawki.
Klapki pod prysznic są po prostu niezbędne. Prysznice i wc wyglądają jak… jak ktoś mieszkał w Krakowie w akademikach „Stary Żaczek” lub „Bydgoska CD”, to właśnie tak. W toalecie 3/4 drzwi się nie zamykają – nie tylko na klamki, ale w ogóle, na dodatek ktoś ciągle tam pali. Papierem toaletowym można szlifować drewno, jak ktoś przewiduje, że będzie miał otarte/pocięte krocze (a czy ktoś nie przewiduje?) – niech weźmie z domu papier lub papierowe ręczniki.
Jak ktoś ceni sobie estetykę wnętrz, może się poczuć rozczarowany: w odróżnieniu od sal do porodu na parterze większość pomieszczeń doprasza się na gwałt remontu: obłażąca wielkimi płatami ze ścian farba, dziury pod linoleum etc. Karmią – jak określiła to moja znajoma – „mało i licho”, powstaje wrażenie, że chodzi nie o powrót do pełni sił kobiet po porodzie, a tylko o utrzymanie ich przy życiu. Naprawdę jest się głodnym. Więc radzę od razu ustalić, kto będzie was „dokarmiał” i czym (dieta jednak musi być).
Jeszcze jedna ważna rzecz: uwaga na dokumenty przy wypisaniu się! Ja dostałam książeczkę zdrowia dziecka, ale po moje dokumenty trzeba było zgłosić się kilka dni później (na szczęście nie musiałam tego robić osobiście). Radzę uważnie sprawdzić wszystkie dane – w moim przypadku obydwa adresy (i stały i czasowy) do wszystkich dokumentów zostały wpisane z błędami raczej uniemożliwiającymi odszukanie mnie i dziecka. Co ciekawe, mam też napisane, że zrobiono mi USG, czego jako żywo nie przypominam sobie
.
Generalnie doświadczenie porodu w tym szpitalu oceniam bardzo pozytywnie, mankamenty okresu poporodowego są niewielkie. Ale jestem świadoma, że każdy przypadek jest inny i można po prostu „źle trafić”. A jak ktoś ma możliwość, to radzę wybrać się „na wycieczkę” - wszystko pokażą i opowiedzą, a to pomaga.