To co dzisiaj się u nas zdarzyło przerosło mnie samą. Pewnie żadna z Was tego nie ma u malucha ale muszę się wyżalić.
Kiedyś już pisałam, ze Oliwierek jako noworodek musiał być bardzo często łapany do góry bo coś mu się wracało, niby nie ulewał ale przełykał, przełykał i powietrza nie mógł złapać. Lekarze nic na to. Ok myslę sobie on jeszcze malutki. Dodam ze po porodzie Oliwierek (całe szczęście ze mieliśmy całonocną pielęgniarkę wykupioną, zeby czuwała nad malcem) miał odruch wymiotny, dławienia się i pielęgniarka tez go podnosiła do góry bo się dławił czy coś. Chyba wodami płodowymi się opił bo jak w końcu troszkę zwymiotował przeszło. Potem w domu to samo. Pewniego ranku już myśleliśmy, że karetkę musimy wzywać, on był taki malutki i oddechu przez te przełykanie nie mógł złapać. Nie wiem po jakim czasie może 2-3 msc to mu przeszło (dostawał chyba wtedy debridat na kupki, który nic nie pomógł były co tydzień, ale może tutaj coś poradził bo jest on tez na refluks, ale nie jestem pewna). Od czasu wprowadzania nowej diety znowu to się dzieje. Po rozszerzaniu diety mówiłam, ze zaczął chlustać, ale już przeszło. Teraz dzieje się ok raz na 2-3 dni wygląda to tak, że on na brzuszku pełza, nagle się zachłystuje slinką, czy może coś mu się znowu cofa do przełyku tego nie wiem, ale nie wylatuje on próbuje to przełykać, przełyka, przełyka w tym czasie nie mając chwili na oddech, płacze bo się przestraszy, ja go do góry (klepanie w plecki nic nie pomaga bo to nie zakrztuszenie) próbuję odwrócić jego uwagę i uspokoić jego oddech. Dziś to było takie mocne, być może za późno to zauważyłam bo byłam w pokoju a on na korytarzu (sam chwilkę), złapała go a on przełyka, przełyka w brzuszku słyszę głosy jakieś, on od tego przełykania nałapuje się powietrza, oddechu nie może złapać, płacze....................Boże...........już nie raz ot przerabiałam ale nie aż w takim stopniu, myślalam ze go nie uratuję już...wyleciałam na balkon do kotów, zeby odwórcić jego uwagę od tego przełykania, żeby się uspokoił, złapał oddech, w końcu tak beknął, ale znowu widzę, ze nie przechodzi.....trwało to z 5 minut może dłużej..........ja cała roztrzęsiona, po wszystkim się rozpłakałam bo w takim momencie wiedziałam co robić i zawsze przechodziło a teraz to było mocniej nasilone. Dzwoniłam do lekarza prywatnego, powiedział, ze to może być refluks ale co 2-3 dni mu się to zdarza? i żebym nagrała to na komórkę (jak jestem sama nie zrobię tego, bo musze małego ratować) rany....................
Aż z tego wszystkiego poszłam do sklepu i kupiłam sobie papierosy. Mama przyszła z miasta a ja na dwór i ryczałam jak bóbr, co będzie jak ......tfuuuuu...............