reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Odpowiedz w temacie

Sylwia też miałam przygodę z jamnikiem. Mój tata pracuje w firmie, która przeprowadza odczyty, więc musi wejść do mieszkań. Zawsze na takich zawiadomieniach piszą, ze proszą, żeby zwierzaki zamknąć w innym pokoju/na balkon/trzymać na smyczy. Tak żeby obca osoba była bezpieczna. No i dzwonimy do mieszkania jednego, słychać psa, babka otwiera, a tata prosi, żeby psa na smycz wzięła. A ona, że nie trzeba, że to kochany jamniczek. Na te słowa piesek na klatkę wyskoczył i mnie złapał za nogę i nie chciał puścić. Już do jej mieszkania nie weszliśmy. Na szczęście nic mi się nie stało. Ale nienawidzę, jak właściciel jest przekonany o tym, jaki to jego zwierzak jest kochany, grzeczny, nie gryzie. Albo w autobusie, jak bez kagańca przewożą. Nie dalej, jak w poniedziałek, babka wsiadła do autobusu z psem (nie znam się na rasach) to kierowca prosił o założenie mu kagańca. Taki regulamin i koniec kropka.

Moi sąsiedzi wzięli psa z hodowli, pies tak szczekał na młodszą córkę, gryzł ją, nie pozwalał jej do mamy się przytulić, że musieli sunię oddać. A znajoma jedna ma amstaffa i uwierzcie mi lub nie, ale to najmilszy pies świata, jakiego poznałam. Taki pieszczoch, to jeden z niewielu psów, którego się nie boję.

Inni sąsiedzi wzięli psa ze schroniska, ja się panicznie jej bałam, a potem pokochałam jak własną. Potrzebuję dużo czasu na zaprzyjaźnienie się z psem.


Do góry