Chodzi mi o to aby mieć świadomość jak testy działają ... mi usg wyszło idealnie - ryzyko wystąpienia wad genetycznych było po nim wielokrotnie niższe niż wstępnie ustalono na podstawie mojego wieku. I gdybym nie była po IVF na tym badania by się skończyły bo nie łapie się w żadne inne wskazanie do wykonania PAPP- A (poza tym że ciąża jest po IVF).
Później poszłam na badanie krwi przekonana że usg takie idealne więc to tylko formalność. Bada się na nim betę ale 'wolną' a nie HCG i białko PAPP-A. Mi białko wyszło skrajnie niskie, kilkakrotnie poniżej minimum, beta w miarę. Ostateczne wyniki poznam w środę ale wiem że niskie białko bardzo mocno podwyższy ryzyko które oszacowano po USG, pytanie tylko czy tak mocno że będą wskazane dalsze (inwazyjne) badania, czy zmieszczę się powyżej granicy.
No i jeszcze jedna ważna rzecz - nawet wynik ostateczny, pozytywny czyli teoretycznie wskazujący na wadę w >90% po dalszych badaniach (aminiopunkcja - pobranie wód które wiąże się z 1% ryzykiem poronienia) wykazuje że dziecko jest zdrowe ....
Jak to wszytko przemyślałam to wiem że ja kolejny raz na testy z krwi - jeżeli usg nie budzi wątpliwości bym się nie zdecydowała. Mam kolejny stres który nie jest mi potrzebny.