Mój synek miał podobnie do 6 miesięcy. Kiedy jedno zanikało za chwilę pojawiało się nowe. Po tym okresie buzia zrobiła się ładniutka, bez żadnej krostki. Oczywiście ciekawa i jednocześnie zaniepokojona byłam takim stanem rzeczy. Nasza pani pediatra uspokoiła nas jednak. Po obejrzeniu buzi stwierdziła, że to efekt działania hormonów, które maleństwo "dostało" w prezencie ode mnie podczas ciąży.
Początkowo smarowałam buzię Piotrusia sudocremem, ale to pogarszało sprawę; krostki stawały się czerwieńsze. Po tej "wpadce" zaprzestałam smarowania, bo bałam się kolejnej reakcji.
Tak jak napisałam wcześniej, samo wszystko przeszło. Ale dobrze byłoby, gdyby buźkę dziecka obejrzał pediatra. Okazji przecież nie brakuje, zważywszy, że do pół roku dziecko odwiedza co kilka tygodni przychodnię na kolejne szczepienia.
Powodzenia.