Cześć dziewczyny!;-)
Melduję się z rana, tym razem już z domu:-)
A teraz tak jak obiecałam, opiszę swój 8- dniowy pobyt w szpitalu..
Pierwsza noc - korytarz!
..bo w drugim szpitalu w moim mieście jest jakaś bakteria i jest otwarty tylko jeden oddział ginekologiczno-połozniczy, więc ludzi multum
..Jeszcze tego samego dnia pobrali mi krew i na tym koniec.. Kolejnego dnia dnia zostałam zbadana przez ginekologa i miałam zrobione USG..w trakcie badania zakasłałam i lekarz zalecił 4 x dziennie ampicylinę dozylnie na tę moja infekcję i wiecie co?? Na tym moja kuracja sie skończyła!!
Nie zostałam zbadana ponownie przez lekarza w trakcie pobytu w szpitalu,wiec nawet nie wiem czy moja szyjka nadal się nie skraca i czy rozwarcie nie postepuje!
Jeszcze wczoraj na porannym obchodzie poprosiłam ordynatora o kontrolne UGS to stwierdził ze nie ma takiej potrzeby!
NO ŻESZ KUR**..CZY JA TAM SIĘ POSZŁAM LECZYC NA KASZEL??!!Paranoja!!
W ogóle cały ten szpital to jedna wielka pomyłka..Znajoma w 35 tc trafiła z krwawieniem, to na obchodzie ją poprostu mineli
Upominała się o zbadanie,wiec lekarz łaskawie przyszedł o 23 i zrobił jej USG (przyjęta do szpitala była ok 13 w południe),ale wczesniej zapytał:" CZY COS PANIĄ NIEPOKOI"?? ŚMIECH NA SALI!!
Do kolejnej dziewczyny na porannym obchodzie powiedzieli ze ma gronkowca w pochwie, i że jak zacznie rodzić,to dostanie zastrzyk żeby dziecka nie zarazić, a po południu przyszedł lekarz do niej z receptą i stwierdził:"wiesz, te bakterie masz jednak w nosie, wiec niech ci ktoś kupi w aptece masć i smaruj":-)..Czy to nie jest żałosne? Jak można pomylić pochwę z nosem>??
Wiem jedno..nie chciałabym tam trafić poraz kolejny..obojetnie na jaki oddział..Kompetencje i opieka tych "lekarzy" pozostawia wiele do życzenia..
Mam nadzieję,że córa moja już nie bedzie mnie straszyć i posiedzi przynajmniej do połowy sierpnia.. Wizytę u gina mam 12 lipca więc dowiem się co i jak z moja szyjką...
Zyczę Wam zdrówka i oby Was ominęła taka "szpitalna przygoda" jaka mnie spotkała