reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wieści ze szpitala (watek bez komentarzy)

reklama
Tymuś nadal w szpitalu. Nadal się inhalujemy :dry:. Płuca są już w porządku, nic tam nie świszczy dawno. Lekarzom nie podoba się krtań, bo ciągle charczy. Dzisiaj dostanie do inhalacji sterydy i jakieś krople do nosa. Dzisiejsza lekarka mówiła, że wtedy zobaczą, czy się poprawia i czy nas dzisiaj wypuszczą (taaaa... już to widzę...:dry: zostaniemy tu chyba do Wielkanocy...).
Już mam 200 gram Tymka mniej. Wczoraj rano ważył 7900g. To jedzenie które mu dają to masakra w porównaniu z tym, co dostawał w domku. Nie dość, że mi go przestawiają na 7 (!!!) posiłków dziennie, to zupkę musi pić z butelki, bo łyżeczką wody dziecku podawać nie będę...:wściekła/y: Po co pytają co, ile i jak często dziecko je (i to 2 razy przy przyjęciu na oddział) skoro potem i tak dostaje wszystko inaczej. I według mnie dostaje całkiem inne mleko niż podawałam... Masakra. Ciekawe, ile dzisiaj będzie ważył...
 
Ostatnia edycja:
*****, jeszcze mi rotawirusa brakowało :wściekła/y:. Na oddziale sieje popłoch rota, salowe marudzą, że od wczoraj co chwilę rzygi gdzieś ścierają z podłogi, wczoraj trójkę dzieci pod kroplówką przewozili. Dwójka z naszego pokoju już chora. A i mąż w nocy do sracza latał :-(. A my dalej się inhalujemy, do tego jakieś sterydy dostał (no szkoda, że nie za miesiąc... wszystko sobie tak "dozują" co kilka dni). Pieprzę. Jak go dzisiaj nie wypiszą, to jutro go sama zabieram. A jak mieliśmy katar i kaszel tak nadal go mamy. Więc o kant dupy to całe leczenie szpitalne :wściekła/y:.
 
reklama
My zaliczyliśmy dzisiaj karetkę i szpital. Filip spadł z naszego łóżka. Wyro 80cm wysokie...
Położyłam go, żeby przewinąć. Do pieluch miałam metr, odwróciłam się, żeby sięgnąć, a on fik na brzuch i zleciał głową w dół... Złapałam go jedną ręką, walnął czołem o ziemię a całe ciało zarzuciło mu się za głowę. Wtedy szyja mu się tak nienaturalnie wygięła... Modliłam się, żeby się ruszał jak go podnosiłam, już miałam przed oczami wizję skręconego karku...
Podniosłam go i położyłam na dywaniku na podłodze, nie chciałam go nosić, zadzwoniłam na 112, połączyli mnie z pogotowiem, przyjeli wezwanie. Zadzwoniłam do mamy, była niedaleko mnie, przyjechała w 2 min, po 4 była karetka. Filip fikał, płakał, ale się ruszał. Na widok lekarki w czerwonym kombinezonie zaczął się śmiać, ciągał ją za odblaski i identyfikator. Usztywnili mu kark, zabrali do szpitala. Tam też szybka akcja, RTG ze wszystkich stron. Ma mega siniola i kupę szczęścia. Walnął najmocniejszym miejscem na głowie... Ja prawie zawału dostałam. Nie polecam takich pzrygód... Mam obserwować, gdyby pojawiły się wymioty mam wracać do szpitala.
 
Do góry