reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wieści od cieżarówek

Kahaka, ale chyba wielkosc brzuszka nie ma znaczenia jesli Coreczka rozwija sie prawidlowo,a Twoja lekarka nie widzi w tym nic niepokojacego.Z tego co kojarze pisalas ze z Malutka ok, wiec nie masz sie co martwic.Pamietam bardzo zgrabny, nieduzy brzuszek a-gali i zobacz jaka ma sliczna teraz coreczke.Ja w tym widze, duzy plus ,mniejszy brzuszek szybciej Ci sie wciagnie po porodzie.A ile do tej pory przytylas?Ja jestem w 29 tc i przytylam 7 kg,sporo, ale mi sie ciagle chce jesc no i moja Coreczka jest "slusznych rozmiarow"-jak powiedziala pani doktor.
 
reklama
Kahaka, wogole nie widac, fajnie.Moje 7 kg widac niestety, w brzuchu, biodrach i udach.Tylko piersi jak na zlosc zwiekszyly swoja objetosc o zaledwie 1 rozmiar, a tak marzylam, ze chociaz w ciazy pociesze sie wiekszymi:)
 
kahaka, queenie - no właśnie mój brzuś też był mały i pamiętam, jak to przeżywałam...przez ostatni miesiąc nie urósł nawet o cm, a teraz lulam swoje już miesięczne szczęście :-) na prawdę nie ma co się martwić wielkością brzucha, tylko się cieszyć trzeba ;-) ja dzięki temu, że brzuszek nie rozrósł się nie wiadomo jak, już po 2 tyg prawie nie było widać, że w ciąży chodziłam, a teraz praktycznie wróciłam do starego rozmiaru :-)
 
Queenie, tak się zastanawiam co Ci o Karowej napisać... Jak wcześniej wspomniałam, na powtórkę z rozrywki wybrałabym sie tam ponownie, bo ogólnie było ok.
Wspomnienia z tego okresu mam może trochę mieszane, ale to raczej wina baby bluesa poporodowego niż szpitala.
Jeśli chodzi o sam poród to mi się trafi dzień gdy porodówka przeżywała oblężenie (przyjęli mnie bo przyjechałam w nocy, po odejściu wód, a wtedy jeszcze był luz, dopiero koło 7 zaczęło się oblężenie) - z powodu zapracowania położnych:
1) nie załapałam się na znieczulenie (nie chciałam go, ale jak bolało to już nabrałam ochoty, ale jak położna mogła przyjść mnie sprawdzić to miałam 8 cm, więc było za późno),
2) był czas (niby już w fazie partej) gdy położna zostawiła mnie samą w sali, bo kobieta za ścianą już rodziła, a ja dopiero się zbierałam i zebrać nie mogłam ;-)

Nie wiem, czy wszędzie tak jest, czy ze wszystkimi pacjentkami na Karowej tak robią, ale mnie od razu podpieli pod ktg, a przez to musiałam leżeć i nie było mowy o spacerowaniu, ruszaniu się itp. (raz czy dwa odpięła mnie na siusiu). A jak podłączyli mnie pod oksytocynę to już nie było mowy nawet o siusiu (pardon basen położna mi zaproponowała, ale nie podołałam ;-))

Jeśli chodzi o poporodowy to ok,
1) są dwie położne laktacyjne - w razie problemów trzeba łazić i się dopominać o poradę/konsultację, nie czekać i nie liczyć, że sama przyjdzie, (babki są ok, pomocne, tylko trzeba wywalczyć, żeby znalazła chwilę - zwłaszcza jak jest duży ruch na oddziale)
2) w razie problemów z karmieniem, brakiem mleka, gdy się chce dokarmić malca - trzeba iść do położnych i jasno powiedzieć, że się potrzebuje mleka modyfikowanego do dokarmienia - nie ma co liczyć, że ktoś coś sam zaproponuje.
Sama nie wiem co jeszcze.
W razie jakis konkretnych pytań, postaram się odpowiedzieć
To ja coprawda ponad 9 lat temu ,ale miałam nieco inaczej.
Niestety padło na okres świąteczny i mam sprzątających na porodówce było zatrzęsienie.
Mnie z cukrzycą nie mogli jednak odesłać do innego szpitala.
Było nas tyle ,że leżeliśmy na podkładach chirurgicznych z braku prześcieradeł .:eek::eek:
Niestety poszłam do szpitala chora i z silnymi skurczami ,ale mały nie mógł się urodzić ,więc go blokowali na co musiałam wyrazić zgodę .
Miałam studentkę ,która dzielnie ze mną siedziała i zagadywała ,żebym nie myślała o bólu .
W międzyczasie kilka razy przychodził lekarz i coś tam objaśniał ,położne też wpadały i pytały co i jak .
Jeśłi chodzi już o poród ...
Najpierw nie chciałam rodzinnego i leżałam na sali ogólnej z 3 innymi dziewczynami.
Jakaś studentka dzielnie z nami siedziała i kontrolowała co się dzieje i u której .
Jak zdecydowałam ,że jednak rodzinny ,to poszli szykować salę ,a mnie wywalili dosłownie pod prysznic .
Wzięłam prysznic z hydromasażem ,ale nie wolno mi było myć głowy (no w końcu był grudzień ) i od razu na tą drugą salę .
Podpięli mnie pod KTG ,odłączali kiedy chciałam ,mogłam chodzić wokół łóżka bez problemu .Dalej nie dawało rady bo kroplówka była podłączona .:-D:-D
Jedna położna w końcu zapytała czy chcę szybciej urodzić ,ale chwlę mocno zaboli.Wyraziłam zgodę .
Zrobiła mi masaż szyjki i za dosłownie 5 minut urodził się Kuba ,więc pomagali jak mogli.
Miałam w asyście do porodu około 10 osób...
Anestezjolog w pogotowiu gdyby coś się działo,neonatolog z inkubatorem dla wcześniaka,2-3 położne,lekarz ,mąż i chyba ze 2 studentów .
No było koło mnie zielono...:-D:-D:-D
Co do sali i warunków.
sala 3 osobowa z łazienką .
Łóżka super wygodne .
Położne niby przychodziły na dzwonek ,ale raczej starały się by to do nich wędrować w jakiejś sprawie.
I tu nie chodziło o to ,że im się nie chce ,tylko zmuszały w ten sposób do chodzenia po porodzie.;-)
Rehabilitant chodził 2 x dziennie i pokazywał jak ćwiczyć .
Laktacyjna też na początku była 2 razy ,potem zapraszała do siebie.;-)
Podkładów full wszędzie ,nakłaniali do zakładania szpitalnych koszulek ,pampersy dzieci dostawały 5 sztuk dziennie i 2 na noc ,krem jakiś mały też był i chusteczki nawilżane od sponsora .
Potem już swoje.
Z dokarmianiem też nie było problemu .Położne miały buteleczki po 10 ml ,które podgrzewały w mikrofali i dawali mleka do bólu i matka chciała .
Mi pomagali wspomagać karmić systemem Medeli i się udało bez dokarmiania sztucznym.
Jedzenie było pyszne na tyle ,że tego co przywozili nie zjadałam :eek::szok::szok::szok: ,bo nie dawałam rady wcisnąć...
Ogólnie spędziłam tam 10 dni i teraz za wszelką cenę chcę na Karową .:tak::-):-)

Aha co jest ważne.
Wszystkie dzieci z problemami okołoporodowymi i poporodowymi są pod stałą opieką Karowej do co najmniej roku .
My jeździliśmy tam do wszystkich specjalistów na początku i wszystkie badania były robione od ręki tego samego dnia !!!




As, ładny masz brzuszek. To i ja swój pokażę z dzisiaj
Zobacz załącznik 429155

Haha jaki malutki i zgrabniutki ,super !!!!

As, Just, dzieki za informacje o szpitalu na Karowej.Ja jestem pacjentka pani doktor z Karowej , wiec licze na to,ze mnie nie odesla rodzic gdzie indziej i w razie (odpukac) jakichkolwiek problemow z Malutka dobrze sie Nia zajma.Od kolezanki tez wiem, ze wlasnie podlaczaja rodzaca pod ktg i nie am mowy za bardzo o jkimkolwiek chodzeniu, skakaniu na pilce, prysznicu itp.a napiszcie mi prosze czy Wy mialyscie nacinane krocze bo rowniez slyszalam, ze na Karowej to standard.
Mnie nie nacinali ,bo Kubuś ważył ok.3500 tylko ,więc po prostu wyskoczył sam.:-D:-D
Poł godziny po porodzie sama przeszłam z łóżka na łóżko i cały następny dzień przesiedziałam u małego przy łóżeczku na noworodkach na zwykłym krzesełku.
;-):-):-)
Teraz też będę prosiła bez nacinania ,o ile nie będzie taki kolos jak Klaudia .:-D:-D

Kahaka, ale chyba wielkosc brzuszka nie ma znaczenia jesli Coreczka rozwija sie prawidlowo,a Twoja lekarka nie widzi w tym nic niepokojacego.Z tego co kojarze pisalas ze z Malutka ok, wiec nie masz sie co martwic.Pamietam bardzo zgrabny, nieduzy brzuszek a-gali i zobacz jaka ma sliczna teraz coreczke.Ja w tym widze, duzy plus ,mniejszy brzuszek szybciej Ci sie wciagnie po porodzie.A ile do tej pory przytylas?Ja jestem w 29 tc i przytylam 7 kg,sporo, ale mi sie ciagle chce jesc no i moja Coreczka jest "slusznych rozmiarow"-jak powiedziala pani doktor.
Mój lekarz powiedział
Albo mi się sprzęt zepsuł,albo mała będzie duzzzziiiaaaa :-D:-D:-D
Sprzęta raczej był dobry ,więc pewnie moje dziecko małe nie będzie .

ps.
Ja też przytyłam 7 kg ...
 
Ostatnia edycja:
As, no to witaj w klubie tych 7 kg na plusie:)Ja bym bardzo chciala uniknac nacinania krocza i bardzo na to licze, jako,ze planujemy porod rodzinny i z wynajeta polozna, wiec moze wlasnie taki masaz szyjki mi zrobi i Coreczka wyjdzie na swiat, o ile nie bedzie za duza.Jestes pacjentka prof.Czajkowskiego?
a_gala,dokladnie tak samo mysle, wielkosc brzuszka nie swiadczy o kondycji Maluszka i fajnie Ci ,ze juz sie pozbylas brzuszka po ciazy.
 
As, no to witaj w klubie tych 7 kg na plusie:)Ja bym bardzo chciala uniknac nacinania krocza i bardzo na to licze, jako,ze planujemy porod rodzinny i z wynajeta polozna, wiec moze wlasnie taki masaz szyjki mi zrobi i Coreczka wyjdzie na swiat, o ile nie bedzie za duza.Jestes pacjentka prof.Czajkowskiego?
a_gala,dokladnie tak samo mysle, wielkosc brzuszka nie swiadczy o kondycji Maluszka i fajnie Ci ,ze juz sie pozbylas brzuszka po ciazy.

Tak mam dzwonić 30 ,żeby umówić się na konkretną wizytę .;-):-):-)
Ciekawe co nowego mi powie .;-):-):-)

Przy Klaudii nie było mowy by krocza nie nacinać ,bo ona miała obwód główki 38 ,a klatki 40 cm..:-D:-D
Cięli mnie na jedną stronę i sama jeszcze pękłam.Tu powiedzieli że taka kruszyna w porównaniu z 1 dzieckiem to bez problemu sama pójdzie.
I tak było.
Na nastęny dzień wcale nie czułam ,że rodziłam ;-):-):-):-)
 
As, he he he, to na ilość jedzenia na Karowej to Ty nie licz, bo teraz to raczej dietą cud można nazwać to co dają ;-) głodna nie byłam, ale o przejeść tym się nie dało ;-)
Pieluchy, chusteczki, podkłady zabieraj swoje. Sz dostał 1 pampersa (tego poporodowego), mi dostało się paczkę podkładów (na wyjeździe na poporodowy).
Quennie, mnie położna nacięła, ale w sumie byłam jej za to wdzięczna, bo dzięki temu wyciągnęła małego. Ja nie miałam skurczy, dopiero jak mnie pod oksytocynę podpieli to się zaczęły skurcze ale krzyżowe, skurczu brzucha to ja nie pamiętam ani jednego. Na fazę partą oksytocynę zabrali i w sumie nie pamiętam, czy miałam skurcze czy nie, chyba nie za bardzo, bo za cholerę nie mogłam się wpasować z parciem w skurcze, więc ja parłam położna mówiła, że jeszcze nie itd.
 
As, he he he, to na ilość jedzenia na Karowej to Ty nie licz, bo teraz to raczej dietą cud można nazwać to co dają ;-) głodna nie byłam, ale o przejeść tym się nie dało ;-)
Pieluchy, chusteczki, podkłady zabieraj swoje. Sz dostał 1 pampersa (tego poporodowego), mi dostało się paczkę podkładów (na wyjeździe na poporodowy).
Quennie, mnie położna nacięła, ale w sumie byłam jej za to wdzięczna, bo dzięki temu wyciągnęła małego. Ja nie miałam skurczy, dopiero jak mnie pod oksytocynę podpieli to się zaczęły skurcze ale krzyżowe, skurczu brzucha to ja nie pamiętam ani jednego. Na fazę partą oksytocynę zabrali i w sumie nie pamiętam, czy miałam skurcze czy nie, chyba nie za bardzo, bo za cholerę nie mogłam się wpasować z parciem w skurcze, więc ja parłam położna mówiła, że jeszcze nie itd.
No ja pisałam jak było ponad 9 lat temu.:-D:-D:-D
Teraz to wiem ,że się zmieniło w tek kwestii.
Już zasięgnęłam języka .
Jednak jeśli chodzi o opiekę to znajoma mówiła ,która rodziła tam 2 razy w ostatnim czasie to nic się nie zmieniło.;-)
9 lat temu rodziłyśmy razem ,więc jakieś porównanie ma ;-):-):-)
 
reklama
As, ja tam nie jestem w stanie obiektywnie opieki ocenić, bo:
1) w czasie po porodzie to ja się nadawałam do ryczenia/buczenia,
2) mleka nie miałam (co się i potem nie zmieniło, albo hormony nie zadziałały, albo cycki felerne),
3) Sz zasypiał zamiast ssać, więc się budził wielce głodny i beczał bez opamiętania (ten typ tak ma, że jak się rozkręci w swoim lamencie to ciężko utulić),
4) przyplątała się żółtaczka, więc przymusowe opalanie a tu pkt 3,
5) już mieliśmy wychodzić a tu jakieś kiepskie wyniki siuśków, straszenie cewnikiem
6) a ja ciągle bucząca, becząca...
Tak więc pewnie miałam opinię histeryczki, ale z perspektywy czasu sama sobie współczuję, bo ten spadek nastroju był dobijający, ode mnie całkiem niezależy, a do tego to podejście męża, rodziny, personelu - czego beczy...

To się wyżaliłam... ;-)
 
Do góry