reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wahania - czy próbować zachodzić w ciążę po poronieniu

reklama
Hejka, jak tam dziewczyny? Co u Was? Siedzicie w domkach? Zdrowe?


Hej Kochana, ja chodzę do pracy, a po pracy z domu się nie ruszam. Raz w tygodniu większe zakupy i to by było na tyle :p Pozamawiałam trochę planszówek na necie bo teraz jak przedszkola pozamykane to muszę ogarniać jakoś mojego syna, który jest już znudzony jak mops! Byle jakoś przetrwać ten nierzeczywisty koszmar..... o_Oo_Oo_O
A u Ciebie jak? Co porabiasz?
 
Hej mnie dopadł dziś mega ból jajników, nigdy mnie tak nie bolały przy każdym ruchu jakby mi nóż ktoś w brzuch wbijał nawet usiąść nie mogłam, na szczęście już trochę przechodzi. Mam nadzieję że to owulacja a nie kolejne jakieś cholerstwo bo się wykoncze. Do tego mam jakieś zapalenie jamy ustnej po antybiotykach boli mnie gardło i język 😔 ale sobie ponarzekalam. Poza tym siedzimy w domu, na razie tylko mąż pracuje
 
Cześć dziewczyny,

Jak tam Wasz dostęp do lekarzy?
Ja miałam umówiony zabieg 17.03 (pobranie wycinków z szyjki dla pewności po kolposkopii) i niestety wstrzymano 16.03 wszystkie przyjęcia planowane 😒. Wczoraj skończył mi się skrócony macierzyński i na tą chwilę wiem tylko że mam 5cm torbiel i dużą nadżerkę. Diagnostyka stanęła w miejscu. Udało mi się tylko telefonicznie od POZ omówić TK które wyszło bez zastrzeżeń i dostałam zwolnienie do 12 kwietnia że względu na brak dalszej możliwości diagnostyki.
Nie mogę ani się zdiagnizować ani wrócić do pracy 😱 bo medycyna pracy nie działa.
Zamówiłam sobie takie ziółka na torbiele i mam nadzieję że coś zadziała, może chociaż efekt placebo.
Po cichu liczę że wszystko się tam ładnie goi i będzie happy end w postaci bobasa za rok, dwa.

Ponoć teraz zalecane jest aby nie starać się o dzidziusia. Myślałam że już w okolicach maja/czerwca wszystko będzie jasne i będę mogła zacząć starania ale chyba jednak się nie uda.
Siedzę w domu z moimi dwiema dziewczynkami i czekam nie wiem na co.
 
Hej Kochana, ja chodzę do pracy, a po pracy z domu się nie ruszam. Raz w tygodniu większe zakupy i to by było na tyle :p Pozamawiałam trochę planszówek na necie bo teraz jak przedszkola pozamykane to muszę ogarniać jakoś mojego syna, który jest już znudzony jak mops! Byle jakoś przetrwać ten nierzeczywisty koszmar..... o_Oo_Oo_O
A u Ciebie jak? Co porabiasz?
A no koszmar, oby się jak najszybciej skończyło.
Ja teraz mam pracę rotacyjną, więc wymieniamy się z dziewczynami. A poza tym siedzimy w domku. Wychodzimy tylko kiedy jest potrzeba. Z synem wychodzimy przed dom trochę się poruszać.
Zrobiłam sporo porządków w domu 😁🤪😁.
 
Cześć, czytam wątek. Chciałabym napisać coś od siebie.

Mam syna - 4,5 roku. Zaszłam w ciążę od razu, to był najpiękniejszy czas w moim życiu. Jak i ten po narodzinach, póki nie wróciłam do pracy, po roku. Bardzo chciałam powiększyć rodzinę, ale po rozmowach z mężem ustaliliśmy, że nie jest to dobry moment, że musimy poczekać... i nie forsowałam tematu, bo byłam przekonana, że tyle co ustaliliśmy odczekamy i zajdę od razu w ciążę.

Tak nie było. Staraliśmy się 10 miesięcy. Zdecydowanie popracowaliśmy nad dietą, witaminami, stylem życia. Ja robiłam różne badania i wyniki miałam idealne. W końcu się udało - byłam bardzo szczęśliwa, ale pełna lęku - nie rozumiałam tego. Obiecałam sobie, że przestanę się stresować jak tylko pojawi się akcja serca. I się pojawiła - odpuściłam. Dwa dni po tym usg miałam koszmar, że krwawię. Wstałam rano i okazało się, że naprawdę krwawię. To był 8tc. Od razu do szpitala. Uspokoili, że wszystko jest dobrze, że serce bije. Przyczyna nieznana. Duphaston. 5 dni później kontrola u mojego gin - również potwierdził, że maluszek dobrze się rozwija i serce bije znakomicie. I tak plamiłam prawie 3 tygodnie. Potem kolejny koszmar z utratą dziecka, czułam, że jest coś nie tak. Tego dnia znów krwawiłam (11tc). Do lekarza. Niestety po bardzo nieprzyjemnym badaniu lekarka potwierdziła czego już się domyślałam po długiej ciszy w trakcie badania. Serce nie biło. Maluszek zatrzymał się na 8/9 tygodniu.

Pojechaliśmy do szpitala. Pobyt nie był traumatyczny. Jestem bardzo wdzięczna personelowi, który był bardzo wspierający. Ze szpitala wróciłam wczoraj. Czuję pustkę i chaos. Najgorzej jest rano, kiedy wszystko do mnie dociera na nowo. Nie mogę zwlec się z łóżka, płaczę. Potem muszę się ogarnąć, dla rodziny. Wiele rzeczy, miejsc w domu przypomina mi o naszych planach, nadziejach związanych z tym dzieckiem. Żal. Nie rozumiem tego co się stało. Przetwarzam. Ale czuję głęboko, że chcę starać się nadal. Bardzo pragnę drugiego dziecka. Teraz czuję pewnie to co większość z Was, tego nie da się nazwać.

Tulę Was ciepło.
 
Cześć, czytam wątek. Chciałabym napisać coś od siebie.

Mam syna - 4,5 roku. Zaszłam w ciążę od razu, to był najpiękniejszy czas w moim życiu. Jak i ten po narodzinach, póki nie wróciłam do pracy, po roku. Bardzo chciałam powiększyć rodzinę, ale po rozmowach z mężem ustaliliśmy, że nie jest to dobry moment, że musimy poczekać... i nie forsowałam tematu, bo byłam przekonana, że tyle co ustaliliśmy odczekamy i zajdę od razu w ciążę.

Tak nie było. Staraliśmy się 10 miesięcy. Zdecydowanie popracowaliśmy nad dietą, witaminami, stylem życia. Ja robiłam różne badania i wyniki miałam idealne. W końcu się udało - byłam bardzo szczęśliwa, ale pełna lęku - nie rozumiałam tego. Obiecałam sobie, że przestanę się stresować jak tylko pojawi się akcja serca. I się pojawiła - odpuściłam. Dwa dni po tym usg miałam koszmar, że krwawię. Wstałam rano i okazało się, że naprawdę krwawię. To był 8tc. Od razu do szpitala. Uspokoili, że wszystko jest dobrze, że serce bije. Przyczyna nieznana. Duphaston. 5 dni później kontrola u mojego gin - również potwierdził, że maluszek dobrze się rozwija i serce bije znakomicie. I tak plamiłam prawie 3 tygodnie. Potem kolejny koszmar z utratą dziecka, czułam, że jest coś nie tak. Tego dnia znów krwawiłam (11tc). Do lekarza. Niestety po bardzo nieprzyjemnym badaniu lekarka potwierdziła czego już się domyślałam po długiej ciszy w trakcie badania. Serce nie biło. Maluszek zatrzymał się na 8/9 tygodniu.

Pojechaliśmy do szpitala. Pobyt nie był traumatyczny. Jestem bardzo wdzięczna personelowi, który był bardzo wspierający. Ze szpitala wróciłam wczoraj. Czuję pustkę i chaos. Najgorzej jest rano, kiedy wszystko do mnie dociera na nowo. Nie mogę zwlec się z łóżka, płaczę. Potem muszę się ogarnąć, dla rodziny. Wiele rzeczy, miejsc w domu przypomina mi o naszych planach, nadziejach związanych z tym dzieckiem. Żal. Nie rozumiem tego co się stało. Przetwarzam. Ale czuję głęboko, że chcę starać się nadal. Bardzo pragnę drugiego dziecka. Teraz czuję pewnie to co większość z Was, tego nie da się nazwać.

Tulę Was ciepło.

Kochana, to boli już do końca życia. Z czasem troszkę mniej, ale w sercu zawsze zostaje smutek i pewien zal. Ale musisz zrozumieć, ze poronienia są niemal tak samo powszechne jak zdrowe ciąże i porody. Oczywiście, masz prawo do wypłakania się i wyłania z siebie żalu, bo każda z nas musiała przez ta żałobę we własny sposób.
Ty masz już dziecinkę :) Masz dla kogo wstawać :)
Na pewno przyjdzie ten czas kiedy dasz jej rodzeństwo, na spokojnie :)
Zawsze możesz się tu wygadać, wypytać o cokolwiek tylko chcesz. Nawet kiedy myślisz, ze Twoje pytanie jest głupie :)
Ja znalazłam to forum po pierwszej stracie, byłam na nim przy drugich staraniach, przy drugiej stracie i teraz trzecich staraniach :)
Rozmowa baaardzo pomaga :)
 
Kochane, czytam wątek strona po stronie. Pomaga. Dziś po obudzeniu przypomniałam sobie i znów łzy, ścisk w gardle, poczucie beznadziei. Od razu chwycilam za telefon, żeby Was poczytać.

Widzę, że miałyście robione badania histo - mi takich nie zrobili, przynajmniej nic nie było mówione. Ani nie wskazali dalszych badań do zrobienia.

Jestem trzeci dzień po zabiegu. Dużo oczyscilam się sama w nocy przed nim, po zabiegu dużo krwi, ale odkąd jestem w domu bardzo mało krwawię. Jestem aż w szoku, bo mówili, że do 10 dni, a ja już sladowo krwawię. A, i po zabiegu bardzo mnie bolało i wzięli mnie na usg - wszystko ok, jakiś skrzep, ale ok.

Chcę skupić się na działaniu. Pójść za 3 tygodnie do dobrego ginekologa. Muszę poszukać (Warszawa), zrobić badania i odczekać. Gorzej, że jest ta epidemia, bo to paraliżuje teraz wszystkie działania... czy ktoś mnie przyjmie? A pisalyscie, że te badania do 6 tygodni po trzeba zrobić.

Znacie jakiegoś super lekarza w Wawie?
 
reklama
Do góry