Nie wiem jak to przekazać ale wydarzył się CUD! !
MOŻE TO WASZE MODLITWY?!
Tosia żyje! I ma się całkiem dobrze
Ok godziny 13 pojawiło się 2 lekarzy i pielęgniarka. Tosia w nocy miała 3 dawki morfiny. Była bardzo słaba, ledwo oddychała. Zaczęli ją badać osluchiwac. Wzięli ssak. Zaczęli dość drastycznie dlubac jej ssakiem w Nosku i buzi. Wyciągnęli masę śluzu, śliny... I wrócił oddech. Spokojniejszy. Nakarmilismy ją sondą, dawno nie jadła.. W nocy nic nie chciała. Mijały minuty, a Tosia nabrała kolorów, zrobiła się cieplejsze, przestała się męczyć oddechem.
Potem moje karmienie i nagle wciągnęła sama przez smoczek 20 ml! Potem pielęgniarka ponownie troszkę jej odciagnela z buzi i od razu lepszy oddech, sen i znowu zjadła aż 27ml! Wieczorem przyszedł dr, zbadał, znowu odessali i tym razem już mnie instruowal jak to robić. Stwierdził, że jest poprawa. Oddycha najlepiej jak leży na bokach, trzeba odsysac i podawać tlen. Jak badał ją stetoskopem, tak wrzasnela, że az podskoczyl i się zaśmiał potem
To za te odsysanie się odwdzieczyla prosto w ucho
Teraz zjadła 22ml,als długo była aktywna i zmeczyla sie. Teraz śpi
Nie jestem w stanie opisać co przeszłam w nocy, rano i do południa. Byli ze mną moi rodzice. Przychodziły pielęgniarki. Zegnalam.sie z nią, wyplakalam litry łez. Pełno zdjęć, śpiewałam jej, puszcza łam muzykę, do której tanczyłyśmy jak była w brzuszku.... Naprawdę przeżyłam koszmar, koszmar odchodzenia. Jestem niesamowicie wzruszona ja wiele z Was to poruszyło. Taka malutka istotka ma wpływa na tyle.osób. Dziękuję, że jesteście i za Wasze słowa. Jesteście wspaniałe!
Wracając do nocy to lekarka wg mnie źle ja diagnozowala, chciała podać morfine żeby nie bolało, a ona się dusila powoli wydzielinami. O. Mały włos przez to Tosia by umarła.
Wiem, że to nadal może nadajesc w każdej chwili.
Nie potrafię więcej napisać. Jestem wyczerpana tym wszystkim. I szczęśliwa, że śpi obok
Przesyłamy uśmiech Tosi do wszystkich forumowych cioci