G
guest-1714079215
Gość
nie obraź się, skoro przeszłaś coś takiego, to Tobie również głęboko współczuję, ale czy samą istotą porodu naturalnego nie jest jak najmniejsza ingerencja medycyny w przebieg porodu i jego następstwa? Absolutnie nie mówię o znieczuleniu, ale właśnie o krojeniu krocza, przetaczaniu krwi i innych okropnościach, które spotykają kobiety w tym kraju nagminnie. Przecież to jest straszne. To ma być ten cud narodzin, ta piękna natura, jeśli kobieta przez jakiś czas po porodzie jest niemal wrakiem człowieka? To jest ta cudowna opieka porodowa? Śledziłam historię Sylwestrowej i moim zdaniem zamiast ją męczyć DNIAMI powinni jej zrobić cięcie. No nieważne zresztą, co ja bym zrobiła. W każdym razie moim zdaniem to, co opisujecie nie jest normalne. Jeśli siły natury, to kobieta po porodzie, po odpoczynku, posiłku i przy pomocy powinna być w mniej więcej dobrym stanie.Akurat się z tym nie zgodzę, że to nie są normalne objawy jeżeli poród SN był ciężki. Miałam podobnie w maju, syn 4,5kg, straciłam dużo krwi, zemdlałam jeszcze w szpitalu 2 razy po porodzie, miałam bardzo niską hemoglobinę, urodziłam w sobotę wieczorem a wstałam dopiero w poniedziałek rano, chcieli przetaczać krew ale ostatecznie tego nie zrobili i podawali tylko żelazo w tabletkach i zastrzykach. W domu przez pierwszy tydzień czułam się podobnie jak autorka postu - puls wariował, kręciło mi się w głowie i byłam osłabiona, ale po 2 tygodniach doszłam do siebie, a żelazo łykałam jeszcze przez 2 miesiące i hemoglobina wróciła do normy. I zapewniam, że takie samopoczucie bynajmniej nie było baby bluesem. ;-)
Co do baby bluesa. Poczucie, że jestem złą matką jest jedną z podstawowych cech bb.