Cześć dziewczyny. Wokół mnie mnóstwo ciężarnych, więc albo to paranoja, albo podświadomość albo rzeczywiście coś się dzieje.
Przyjmuję antykoncepcję hormonalną od ponad 3 lat. Do tej pory nie zdarzyły mi się wpadki z nią związane - tzn. nigdy nie zapomniałam o tabletce. Aż tu nagle - stało się - nie wiem jak, ale nie wzięłam tabletki 29 albo 30 sierpnia(pierwszy tydz. brania). Zorientowałam się 31 i wg. zaleceń wzięłam zapomnianą i niedzielną. Tego też dnia (30) zaistniały okoliczności sprzyjające zajściu w ciążę
9 września zrobiłam test - klarownie negatywny. Acz, jak wiemy, przyjmowanie antyk. hormonalnej może zakłócić obraz "badania".
Nie chciałabym żeby okazało się, że jednak jestem w ciąży a przyjmuje tabletki - to w końcu bardzo niebezpieczne dla maluszka... Nie chciałabym też wszczynać zbędnej paniki i odstawiać bez powodu, bo wtedy się rozreguluję i rzeczywiście może coś zaskoczyć.
Nie wiem czy to pogoda, czy przemęczenie, ale generalnie czuje się zmęczona. Dobrze mi się śpi, a budzę się niewyspana. Dodatkowo czasem wyczuwam irytujące zapachy (ale zawsze miałam czułe powonienie) i bywa mi tak "dziwnie" w żołądku. Piersi mnie nie bolą, plamienia żadnego nie widzę. Tak jak mówiłam biorę pod uwagę mini-paranoję
Wstąpiłam więc do położnej, która pokalkulowała i stwierdziła, że myśli, że nie ma ciąży, a na odchodne, że trzyma kciuki żeby było ok..... Zaproponowała, ze mogę poprosić lekarza o badania krwi, że może się zgodzi. Ja musiałam iść do pracy, a lekarze byli tak obłożeni, że nie mogłam czekać...
Co sądzicie - paranoja? Czy uzasadniona obawa? Miałyście kiedyś podobnie?
Najbardziej boję się o zdrowie ewentualnego dzidziusia...
Przyjmuję antykoncepcję hormonalną od ponad 3 lat. Do tej pory nie zdarzyły mi się wpadki z nią związane - tzn. nigdy nie zapomniałam o tabletce. Aż tu nagle - stało się - nie wiem jak, ale nie wzięłam tabletki 29 albo 30 sierpnia(pierwszy tydz. brania). Zorientowałam się 31 i wg. zaleceń wzięłam zapomnianą i niedzielną. Tego też dnia (30) zaistniały okoliczności sprzyjające zajściu w ciążę
9 września zrobiłam test - klarownie negatywny. Acz, jak wiemy, przyjmowanie antyk. hormonalnej może zakłócić obraz "badania".
Nie chciałabym żeby okazało się, że jednak jestem w ciąży a przyjmuje tabletki - to w końcu bardzo niebezpieczne dla maluszka... Nie chciałabym też wszczynać zbędnej paniki i odstawiać bez powodu, bo wtedy się rozreguluję i rzeczywiście może coś zaskoczyć.
Nie wiem czy to pogoda, czy przemęczenie, ale generalnie czuje się zmęczona. Dobrze mi się śpi, a budzę się niewyspana. Dodatkowo czasem wyczuwam irytujące zapachy (ale zawsze miałam czułe powonienie) i bywa mi tak "dziwnie" w żołądku. Piersi mnie nie bolą, plamienia żadnego nie widzę. Tak jak mówiłam biorę pod uwagę mini-paranoję
Wstąpiłam więc do położnej, która pokalkulowała i stwierdziła, że myśli, że nie ma ciąży, a na odchodne, że trzyma kciuki żeby było ok..... Zaproponowała, ze mogę poprosić lekarza o badania krwi, że może się zgodzi. Ja musiałam iść do pracy, a lekarze byli tak obłożeni, że nie mogłam czekać...
Co sądzicie - paranoja? Czy uzasadniona obawa? Miałyście kiedyś podobnie?
Najbardziej boję się o zdrowie ewentualnego dzidziusia...