Po krótce opiszę, co się dzieje.
Mianowicie Półtora roku temu urodziłam dziecko, przy porodzie miałam wielkie problemy - tzn urodziłam szybko i nawet bezboleśnie bez żadnych znieczuleń, ALE za to po porodzie zaczęły się problemy :
1. Macica się nie obkurczała, ciągle krwawiłam... (po czasie gdy przewieziono mnie na salę dostałam oksytocynę i wtedy przestałam krwawić bo macica się obkurczała, ból był niesamowity - to poród mnie nie bolał jak podanie oksytocyny by macica się skurczyła)
2. Zrobił mi się krwiak poporodowy, który został usunięty gdzieś po 8/9 godzinach od porodu. Byłam cewnikowana i miałam drenaż. Miałam przetoczone 3 jednostki krwi.
3. Po porodzie nie chodziłam ponad 3 miesiące, znaczy umiałam przejść z jakieś 500 metrów nie więcej. Okazało się, że krwiak się wchłonął ale szwy się nie rozpuszczały co moja ginekolog ignorowała (ponieważ bolało mnie to krocze) w końcu poszłam prywatnie do gina który mnie operował po porodzie i stwierdził że szwy trzeba było ściągnąć bo robiła mi się tam rana która nie chciała się goić (fachowo to nazwal ziarnina)
W zasadzie to nie planowalismy ale tak sie stalo ze bedziemy drugi raz rodzicami... nikt nam nie powiedzial bym nie zachodzila w ciaze itd. Bylam u ginekologa ostatnio i uslyszalam, ze to bardzo nie odpowiedzialne bym byla w ciazy po takich powiklaniach... ze strzelilam sobie sama w kolano... ze mam sie modlic by dziecko nie przekroczyło 3 kg...i zeby macica to wytrzymala(bo pierwsze dzieciatko mialo 60cm i 4kg przy porodzie dlatego ze bylo tak duze mialam problemy po porodzie). Powiedziala, ze jesli chce ciecie cesarskie to macica na pewno bedzie usunieta, a tak moge ja uratowac choc male mam na to szanse.
Czy jest jakas kobietka, ktora byla w podobnej sytuacji? Bardzo prosze o wyrozumialosc i o szczere odpowiedzi.
Mianowicie Półtora roku temu urodziłam dziecko, przy porodzie miałam wielkie problemy - tzn urodziłam szybko i nawet bezboleśnie bez żadnych znieczuleń, ALE za to po porodzie zaczęły się problemy :
1. Macica się nie obkurczała, ciągle krwawiłam... (po czasie gdy przewieziono mnie na salę dostałam oksytocynę i wtedy przestałam krwawić bo macica się obkurczała, ból był niesamowity - to poród mnie nie bolał jak podanie oksytocyny by macica się skurczyła)
2. Zrobił mi się krwiak poporodowy, który został usunięty gdzieś po 8/9 godzinach od porodu. Byłam cewnikowana i miałam drenaż. Miałam przetoczone 3 jednostki krwi.
3. Po porodzie nie chodziłam ponad 3 miesiące, znaczy umiałam przejść z jakieś 500 metrów nie więcej. Okazało się, że krwiak się wchłonął ale szwy się nie rozpuszczały co moja ginekolog ignorowała (ponieważ bolało mnie to krocze) w końcu poszłam prywatnie do gina który mnie operował po porodzie i stwierdził że szwy trzeba było ściągnąć bo robiła mi się tam rana która nie chciała się goić (fachowo to nazwal ziarnina)
W zasadzie to nie planowalismy ale tak sie stalo ze bedziemy drugi raz rodzicami... nikt nam nie powiedzial bym nie zachodzila w ciaze itd. Bylam u ginekologa ostatnio i uslyszalam, ze to bardzo nie odpowiedzialne bym byla w ciazy po takich powiklaniach... ze strzelilam sobie sama w kolano... ze mam sie modlic by dziecko nie przekroczyło 3 kg...i zeby macica to wytrzymala(bo pierwsze dzieciatko mialo 60cm i 4kg przy porodzie dlatego ze bylo tak duze mialam problemy po porodzie). Powiedziala, ze jesli chce ciecie cesarskie to macica na pewno bedzie usunieta, a tak moge ja uratowac choc male mam na to szanse.
Czy jest jakas kobietka, ktora byla w podobnej sytuacji? Bardzo prosze o wyrozumialosc i o szczere odpowiedzi.