Dziewczyny, po raz pierwszy od chyba nigdy, jestem w domu sama. M wyszedł z dzieckiem i psem na spacer stwierdzając, że oni w tym domu siedzieć nie będą.
Niestety pokłóciliśmy się przy małej, ale moja cierpliwość się skończyła, zamknęłam się ze słuchawkami w łazience i wysmarowałam sms-a do teścia, żeby dyskretnie porozmawiał z M, bo ja już nie mam do niego cierpliwości. Pochwaliłam go, jaki był pomocny w szpitalu, kiedy dzieckiem pomagała mi się opiekować dziewczyna, która leżała obok mnie, bo ja nie mogłam jeszcze wstawać i brać jej na ręce, ona nosiła Emi, jak płakała, ona pomagała mi wstawać z łóżka, ona przynosiła mi dziecko do karmienia, jej mąż nosił mi talerze z obiadem, a przecież dziewczyna miała własne dziecko. A mój M sobie w tym czasie w domu spał, no a potem przecież musiał iść z psem, zrobić mi obiad i posprzątać mieszkanie. No i tak mu to wyszło, że 3 dni po operacji ja sprzątałam, bo on oczywiście nie miał kiedy.
Było mi wstyd na pytania, czy mój mąż jest w pracy że go w szpitalu nie ma :-( wtedy jakoś to przebolałam, bo mała była w końcu z nami, ale nigdy mu tego nie zapomnę i mam o to do niego ogromny żal.
Dzisiaj mała zasnęła, więc w końcu poszłam się wysikać, niestety włączyła się syrena, więc ja w te pędy z kibelka do niej, a mój M nakrył głowę kołdrą i śpi dalej. Była 10.30. Kiedy ja ostatnio tak pospałam...?
No i wyżaliłam się teściowi, nie wiem, czy dobrze zrobiłam, ale facet jest mądry, więc może przetłumaczy temu mojemu tłumokowi jak facet facetowi.
A żeby było lepiej, to wczoraj M był w pracy, a cały ten tydzień ma po 12 godzin, czyli będzie wracał o 20 do domu... Oczywiście zapomniał wziąć sobie w piątek wolne, żeby jechać z małą do ortopedy...powiedziałam mu, że może sobie jechać na ten tydzień do rodziców, bo mnie nie jest potrzebny i tak przez 24 godziny ja się małą opiekuję. A wczoraj poprosiłam, żeby z małą poszedł na spacer, to stwierdził, że trudno mała na spacer nie pójdzie, bo on jet zmęczony...
No i dzisiaj jest jedyny dzień, który moglibyśmy spędzić rodzinnie a jest jak zwykle do dupy.