U
użytkowniczka Co
Gość
Moja "szwagierka" czy jak ją zwać, na sali po CC była jedną dobę, pozostałe była na normalnej i tam już z nią kuzyn już normalnie mógł przebywać. U mnie opinie o szpitalu są bardzo skrajne. Czytałam artykuł, jedni jadą od porodówki po połóżnictwo, inni piszą, że porodówka spoko położnictwo już chamówa kolejni, że wszytsko super, szpital się tłumaczy, że kobiety w ciąży przesadzają bo hormony i przerost oczekiwań..., No ale jedna babka mówiła, że urodziła pucka 5 kg to leciały w jej strone przykre testy, że takiemu grubasowi to schabowego dac a nie cycka... Prawda jest gdzieś po środku Raz że jestem przerażona bo to 1 poród, a dwa chyba te całe ceregiele związane ze szpitalem mnie bardiej przerażają niż sama akcja rodzenie... U siebie w domu byłoby inaczej. Chciałabym leżałabym w łożku/ w wannie/ na podłodze.
W moim szpitalu nie może mąż nawet na chwilę wejść na salę, w której jest kobieta z dzieckiem, bo to sale dwuosobowe... jakoś nie uważam, żeby druga pani miała problem, że wejdzie jej mąż i mój, myślę, że również chciałaby żeby małżonek przy niej był.
W rodzinnej może być mąż od 10 do 22 jak się zapłaci za dobę chyba 120 zł. Ale one są zawsze zajęte i ciężko trafić na wolną. Niekiedy działa zasada „kto da więcej”...
Takie teksty to już ogromna przesada. Złożyłbym skargę.
Chyba bym się nie zdecydowała na poród w domu mimo wszystko. Bałabym się, że coś się stanie i nie dowiozę dziecka do szpitala albo zrobię to za późno. Gdybym miała pewność, że wszystko będzie dobrze to na pewno wybrałabym poród domowy, ale nikt mi jej niestety nie da. Jednak szpital zabija tę intymność, radość z pierwszych chwil (no dwie minuty kangurowania w moim szpitalu to jakiś chory żart) i wywołuje depresję u takich młodych matek, gdy wszyscy pouczają i traktują jak kogoś kto nie wie co ma zrobić z dzieckiem.