Dzis juz drugi raz to napisze: za duzo sie naogladalysmy filmow i nasluchalysmy bajek. Do tego dochodzi oczekiwanie, ze kazda matka to perfekcyjna Matka-Polka i nie ma nic pomiedzy nia a wyrodna matka. A to jakas glupota, ktora powoduje, ze o prawdziwych uczuciach i przezyciach tak naprawde rzadko sie mowi czy pisze. A nawet kieju juz to sie robi to jest to dosc czesto krytykowane. Natomiast robienie z tego tematu tabu prowadzi do wielu przykrych konsekwencji dla pierworodek (bo za kolejnym razem juz sie wie jak to jest).
Nie jest niczym nienormalnym, ze kobieta w ciazy nie wzrusza sie do lez na sama mysl o swoim dziecku. Ze nie ma potrzeby glaskania brzuszka z rozczuleniem (jak to sie widzi na filmach). Ze bije sie z roznymi myslami, uczuciami itd. Nie zlicze ile razy slyszalam od matek, ze w ciazy bardziej udawaly - nawet przed soba!- wzruszenie patrzac na swoj brzuch niz naprawde to czuly. Ze wmawialy sobie, ze kochaja ta istotke w sobie, niz naprawde to czuly. A robily to dlatego, bo przerazalo je to, iz im sie wydawalo, ze sa inne, nieczule i cos jest z nimi nie tak. Bily sie z myslami oczekujac porodu, ktory mial wyzwolic ten wulkan uczuc do dziecka. I co sie czasem okazywalo? Ze dupa! Nie ma zadnego wulkanu, kiedy po porodzie dostaja swoje malenstwo do rak! Panika, rozpacz, wstyd, zawod itp to jedyne co wybucha wewnatrz wielu kobiet w pierwszych chwilach z dzieckiem w ramionach. I poczucie leku i osamotnienia, bo do tego boja sie lub wstydza przyznac, i zostaja same z problemem. To w polaczeniu z innymi czynnikami to idealna mieszanka do wywolania depresji poporodowej. A wystarczylo poprostu wiedziec, ze to wszystko to normalne odczucia. Ze to przechodzi bardzo wiele kobiet. I ze to kwestia czasu. Szczegolnie, jesli kobieta rodzila przez cc pod narkoza - dla nich to niemal standart: zasypiaja z brzuszkiem, budza sie i dostaja dziecko "niewiadomo skad". Milosc do malenstwa jest jak kazda inna - przychodzi z czasem, tylko ze ta przychodzi bardzo szybko, przepelnia do granic i poteguje sie z dnia na dzien. Czesem juz na 2-3 dzien swiata nie widzi sie poza dzieckiem. Ale czasem trwa to troche dluzej. Grunt to dac sobie czas i rozumiec, ze to normalne. Nie kazdy przeciez zako****e sie od pierwszego wejrzenia, choc i tak bywa. Ale kazdy by chcial i czesto tak opowiada. Kilka razy juz poruszalam ten temat na roznych forach i okazywalo sie nagle, ze malo ktora pierworodka z czystym sumieniem mogla powiedziec, ze wulkan wybuchl jak na filmie: kiedy zobaczyla 2 kreseczki lub kiedy zobaczyla swoje malenstwo. Ale kazda juz po kilku dniach zycie by za nie oddala!
Wszystko przyjdzie z czasem. Grunt to sobie ten czas dac, niczego sobie nie wmawiac, nie udawac itd. Dziecko to magia - zmienia caly nasz swiat i oczekiwania od niego. Nagle pewne rzeczy poprostu przestaja byc wazne......
Pozdrawiam goraco!
PS. Widze, ze to "zakochanie" w pewnej formie jest zbyt wulgarne i trzeba je wy****
))